Rozmowa z prezesem Hutnika Kraków, Arturem Trębaczem
W oczekiwaniu na powrót do III ligi
- Latem, po rozpoczęciu obecnego sezonu piłkarskiego, pojawiły się głosy, że może pan zostać kierownikiem drużyny Hutnika. Tymczasem nie minął miesiąc, a został pan prezesem nowohuckiego klubu, czyli Stowarzyszenia Nowy Hutnik 2010. Awans był błyskawiczny.
- Propozycja kandydowania na szefa Hutnika padła wcześniej, złożyli mi ją członkowie zarządu – mówi Artur Trębacz – Przyznam się, iż nie spodziewałem się, że otrzymam taką ofertę. Zaskoczenie było ogromne, mimo że jestem związany z Hutnikiem od młodości, a były przez ten czas okresy radości i rozczarowania. Już 30 lat chodzę na jego mecze, chociaż gdy miałem cztery lata, to cała rodzina przeprowadziła się z Nowej Huty, w której się urodziłem, na drugą stronę Krakowa. Nie widziałem się jednak w takiej roli, choć kiedyś może były takie młodzieńcze marzenia o działaniu w Hutniku. Chłopaki składając mi taką propozycję wiedzieli jednak, że mam doświadczenie w zarządzaniu i kierowaniu różnymi przedsięwzięciami. Byłem na przykład dyrektorem w pewnej dużej spółce transportowej, a teraz wraz z kolegą działamy w branży motoryzacyjnej.
- Dylemat był spory?
- Dla każdego, kto emocjonalnie bardzo jest związany ze swoim klubem, jest to wielkie wyróżnienie, dlatego długo się nie namyślałem i zgodziłem się kandydować.
- Po trzech miesiącach kierowania klubem sportowym może pan stwierdzić, czym się to różni od szefowania prywatnej spółce?
- Różnice są znaczne. Klub sportowy jest mniej przewidywalny od prowadzenia biznesu związanego z samochodami ciężarowymi. Zwłaszcza, jeśli chodzi o finanse. Trzeba cały czas panować nad budżetem, wszystko jest w nim płynne. Mamy jednak partnera, który z nami współpracuje i wspólnie z jego ekspertami pochylamy się nad tym budżetem. Skupiamy się także nad nowym na 2018 rok.
- Porozmawiajmy zatem o pieniądzach, bo mają ogromny wpływ na wyniki sportowe.
- Zgadza się. Co jest jak najbardziej oczywiste kibice, którzy nie zawsze jednak wszystko widzą, mają swoje oczekiwania i wysoko nam zawieszają poprzeczkę. Odczuwamy więc pewną presję. Dlatego my w zarządzie musimy zdobywać środki, a za wyniki na boisku odpowiada nasz dyrektor sportowy i trener, Leszek Janiczak.
- Hutnik ma długi i od dłuższego okresu stara się je spłacić. Jak wysokie jest w tej chwili zadłużenie?
- Mamy w spadku pewne zobowiązania, jedne bardziej, inne mniej wymagalne, ale powolutku je redukujemy. Wynoszą już tylko około 50 tysięcy złotych. Mamy ugody, płacimy raty, ale spłaciliśmy również sporo zaległości. Na„zero” jesteśmy na przykład z MPEC, do końca roku nie powinno być pewnego długu wobec Wisły Kraków, na bieżąco płacimy ZUS i Urząd Skarbowy, a przecież klub musi też normalnie działać. Cały czas musimy przy tym pamiętać o naszych sportowcach. Z kolei utrzymanie obiektów to 25 procent budżetu. Staramy się ograniczać niektóre z tych wydatków i szukamy różnych sposobów. Myślimy choćby o wywierceniu studni, bo rachunki za wodę są bardzo wysokie, a przydałyby się jeszcze inne inwestycje.
- Z czego żyjecie, bo z biletów nie sposób?
- Bardzo nam pomaga holding Cognor i jego spółka córka Ferrostal. Bez niego byłoby ciężko. Kolejne wsparcie otrzymujemy od pozostałych naszych sponsorów, przyjaciół klubu i jego sympatyków. Poważną kwotą są wpłaty członków Stowarzyszenia Nowy Hutnik 2010, ale co martwi, spadły aż o 2/3 w porównaniu do początków Stowarzyszenia. Gdyby utrzymały się na początkowym poziomie, to nasza sytuacja byłaby znaczenia lepsza. Mamy też wiele do zawdzięczenia kibicom, którzy wyemigrowali z kraju. Niektórzy miesiącami nie widzą meczów Hutnika, ale regularnie, co miesiąc, przychodzą od nich wpłaty z różnych stron świata. Musimy się przy tym przygotowywać na awans do trzeciej ligi. Liczymy, że w przypadku promocji budżet będzie musiał wzrosnąć o 50 procent. Jaka to będzie dokładnie kwota trudno powiedzieć, ale słyszałem, że przykładowo w beniaminku tej ligi, Wiślanach Jaśkowice, wynosi pół miliona.
- Wszyscy związani z Hutnikiem oczekują, że jego piłkarze powrócą do III ligi, ale to nie jedyne cele jakie postawiliście przed sobą w nowohuckim w klubie.
- Wysoko postawiliśmy sobie poprzeczkę. Oczywiście awans seniorów jest najważniejszy. Bardzo dobrze spisują się w obecnych rozgrywkach, są na czele czwartoligowej tabeli, ale jest to sport i czasem zdarzają się wpadki. Jak choćby porażka w ostatnim meczu jesieni z Orłem Ryczów, co sprawiło, że dogoniła nas Wiślanka Grabie. Musimy o tym pamiętać w rewanżach i wygrywać swoje mecze, gdyż liczą się przecież punkty, a nie bramki, których nasi piłkarze wiele zdobyli. Kolejny cel to wygranie przez juniorów rozgrywek w Małopolsce i awans do Centralnej Ligi Juniorów. Łatwiej byłoby nam pozyskiwać młodych graczy, a później ich wychowywać, żeby dostali się do pierwszego zespołu. Trzeciego zadania nie udało się zrealizować, juniorzy młodsi spadli z ligi małopolskiej, ale warto pamiętać, że latem mieliśmy z tego rocznika tylko jednego zawodnika i musieliśmy szybko budować drużynę. Kolejny cel to awans rezerw do klasy okręgowej.
- Występy w III lidze mają dla Hutnika ogromne znaczenie, bo to nie tylko szansa na nowych sponsorów, ale nowi widzowie na trybunach. Więcej ich kiedyś bywało, teraz ich jednak nie widać na stadionie.
- Duża część naszych sympatyków jest jakby w uśpieniu. Chcemy do nich wyjść i z powrotem przyciągnąć. Myślimy o podjęciu różnych działań i szukamy kolejnych pomysłów. Cały czas myślimy o zdemontowanych masztach oświetleniowych, które leżą i rdzewieją. Jest to wielka szkoda, szczególnie, jeśli chodzi o całą związaną z tym oświetleniem zaplecze, które trzeba utrzymywać. W błoto wyrzucono duże publiczne, czyli nas wszystkich, pieniądze. Dla nas jest ważna sprawa, gdyż na mecze przy oświetleniu przychodziło dwa więcej ludzi. Korzyść byłaby jeszcze taka, że jesienią i zimą moglibyśmy dłużej prowadzić zajęcia dla ponad 300 piłkarzy z Hutnika i Akademii Piłkarskiej. Wystąpiliśmy do konserwatora zabytków, ale nie doczekaliśmy się jeszcze odpowiedzi.
(dan)
Dla sportowego ducha hutników – 60 lat hutniczego TKKF
Już 60 lat działa Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej przy krakowskiej hucie. Powstało 18 stycznia 1957 roku, ale i wówczas, i dziś, siłą towarzystwa była grupa oddanych działaczy, którzy organizowali sport i rekreację zarówno wśród hutniczej załogi, jak i dla mieszkańców nowohuckich osiedli.
W latach sześćdziesiątych TKKF oficjalnie przejęło rolę głównego organizatora spartakiady krakowskiej huty. Oprócz tradycyjnych konkurencji sportowych, takich jak piłka nożna, siatkowa, koszykowa, tenis stołowy, badminton, strzelanie, szachy, wymyślano dla potrzeb spartakiad nowe konkurencje: ringo, biegi przełajowe, podnoszenie ciężarka, sztafetę kolektywów. Dobierano je kierując się ich popularnością wśród hutników.
- Nie było praktycznie żadnej dyscypliny sportowej, która nie miałaby odbicia w formie rekreacyjnej w działalności Towarzystwa – wspomina Kazimierz Pyż, obecny prezes TKKF ArcelorMittal Poland.
Wtedy było łatwiej, bo organizacja miała mocne wsparcie ze strony zakładu. Dodatkowo, jeszcze w latach osiemdziesiątych, TKKF dysponował salą treningową, salą do tenisa stołowego, magazynem sprzętu sportowego i pomieszczeniami w Domu Młodego Hutnika na osiedlu Stalowym oraz boiskiem nr 4 na stadionie „KS Hutnik”. Dzięki zaangażowaniu działaczy udało się przetrwać najtrudniejsze lata - 1990 i 91. Pozbawiony obiektów i wsparcia finansowego TKKF musiał radzić sobie sam. Działalność sportową uratowały festyny rekreacyjne dla załogi huty, turnieje badmintona, tenisa stołowego, szachów oraz piłki nożnej, tak w hali, jak i na boiskach trawiastych. Potem powstała liga piłki nożnej drużyn siedmioosobowych. W roku 1997 reprezentacja Huty im T. Sendzimira zdobywa tytuł mistrza Polski w XIV Halowych Mistrzostwach Polski Hutników w Piłce Nożnej w Zawierciu, a w kolejnych zostaje wicemistrzem.
W turniejach startują drużyny z zakładów huty i spółek. W koszulkach z logo ArcelorMittal Poland reprezentacja hutniczego TKKF przez ostatnie lata czterokrotnie zdobywała mistrzostwo Krakowa w lidze „piątek", organizowanej przez Małopolski TKKF.
Piłka nożna dominuje do dziś – w formie halowej – i to z sukcesami. Rok 2010 przyniósł Mistrzostwo Polski w XXVII Międzynarodowych Mistrzostwach Polski Hutników, a w kolejnych XXVIII - wicemistrzostwo.
Działający obecnie Zarząd organizuje imprezy i turnieje otwarte zapraszając do udziału mieszkańców i zaprzyjaźnione drużyny.
Mimo trudności, jakie dotykają organizacje oparte na zaangażowaniu poszczególnych osób, hutniczy TKKF ciągle działa, organizując turnieje piłki nożnej i tenisa stołowego, którym towarzyszą dyscypliny rekreacyjne. Współpracuje z hutniczymi związkami zawodowymi i spółkami hutniczymi.
- Nie sposób wymienić wszystkich zasłużonych działaczy, ale chciałbym przypomnieć nazwiska tych, którzy w szczególny sposób wpisali się historię Hutniczego Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej, są to: Łucja Kumpicka, Zofia Kwiecień, Tadeusz Kowalczyk, Zbigniew Kazimierski, Włodzimierz Grzelak, Adam Gawor, Bolesław Juszczak, Leszek Przedpolski oraz działający w obecnym zarządzie Krzysztof Zięba, Tadeusz Oleś, Władysław Łopatka, Mariusz Kordylewski, Janusz Czechowski, Marzena Ziemba, Maria Zachara - podkreślał podczas uroczystości 60-lecia hutniczego TKKF, jego prezes - Kazimierz Pyż.
10 listopada w dawnym kinie „Światowid” w Nowej Hucie podpisano umowę pomiędzy Muzeum PRL-u a firmą MAE Multimedia Art Education, która wykona projekty wystawy stałej oraz adaptacji architektonicznej i przebudowy budynku dawnego kina.
Muzeum PRL-u (w organizacji) działa w „Światowidzie” od kwietnia 2013 roku i jest współprowadzone przez gminę Kraków oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W imieniu muzeum umowę podpisał Jacek Salwiński, wicedyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, które na zlecenie gminy Kraków zarządza Muzeum PRL-u.
Podpisanie umowy jest wynikiem konkursu na projekt architektoniczno–budowlany oraz projekt aranżacyjny wystawy stałej wraz z opracowaniem scenariusza, który rozstrzygnięto w październiku 2016 r. Zwycięski projekt firmy MAE Multimedia Art & Education Sp. z o.o. przewiduje m.in.: utworzenie na dachu budynku kina letniego oraz umieszczenie głównej sali ekspozycyjnej pod placem przed budynkiem. Prace projektowe będą kosztować 2,6 mln zł, a ich zakończenie planowane jest na luty 2019 r. Sfinansuje je Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To podstawa do gruntownego remontu i przebudowy budynku oraz stworzenia wystawy stałej. Koszt wszystkich prac związanych z przystosowaniem budynku kina Światowid na potrzeby Muzeum PRL-u szacowany jest na 50 mln zł.
Przypomnijmy, że w kwietniu bieżącego roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wstrzymało dotację na przygotowanie projektów umożliwiających przekształcenie dawnego kina w muzeum. Powodem miały być opóźnienia w realizacji projektu. Władze Krakowa podkreślały, że zmiany w harmonogramie prac wynikały z procedur i przedłużających się procesów decyzyjnych, także z udziałem ministerstwo.
W sierpniu br., podczas spotkania wiceprezydenta Krakowa Andrzeja Kuliga z wiceministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Jarosławem Sellinem, ustalono że MKiDN sfinansuje scenariusz i projekt ekspozycji stałej, a także przygotowanie projektów budowlanych.
Zawarta w październiku 2014 r. umowa o współprowadzeniu Muzeum PRL-u wygaśnie z końcem 2018 r. i wówczas samodzielne finansowanie instytucji przejmie gmina Kraków. Równocześnie dyskutowana jest koncepcja, aby instytucja zmieniła nazwę, stając się docelowo Muzeum Nowej Huty.
Budynek kina Światowid wzniesiono w latach 1955-57, według projektu Andrzeja Uniejewskiego. Ma 3480 m² powierzchni i dwie sale projekcyjne. W piwnicy mieszczą się schrony lotnicze, które już dziś są elementem ekspozycji .
(l)
Stowarzyszenie "Nasza Przeszłość - Nasze Dziedzictwo" zaprasza na wykład dr Agnieszki Baran pt. "Gospodarka Opactwa Cystersów w Mogile w epoce średniowiecznej i wczesnonowożytnej". Prelegentka jest absolwentką Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie, gdzie pod kierunkiem prof. dr hab. Jerzego Rajmana przygotowała rozprawę doktorską właśnie na temat gospodarki Cystersów z Mogiły. Opowie o tym, jak wyglądały podwaliny gospodarcze Zakonu, jaki Cystersi posiadali majątek i jak nim dysponowano. Wykład odbędzie się 26 listopada o godz. 17.15, w Mogile (w kaplicy akademickiej).
Wydarzenie odbywa się w ramach Małopolskiej Akademii dziedzictwa, objętej patronatem Jacka Krupy, Marszałka Województwa Małopolskiego. Jest to cykl wykładów-warsztatów, skierowanych do lokalnych społeczności Małopolski. Podczas tych spotkań poświęcamy czas historii małych miast, wsi, poszczególnych dzielnic metropolii. W Małopolsce każda osada ludzka posiada długowieczną historię, sięgającą wczesnego średniowiecza, a wiadomości o jej losach pozostają ukryte na kartach rękopisów i uczonych ksiąg. Członkowie Stowarzyszenia chcą wydobyć je z mroków i pokazać mieszkańcom, nieświadomym stąpania po śladach minionych stuleci.
Stowarzyszenie "Nasza Przeszłość - Nasze Dziedzictwo" powstało z pasji do historii. Jego misja to popularyzacja wiedzy o przeszłości, a szczególnie dziejów lokalnych Małopolski, jej społeczności i dziedzictwa kulturowego.
(f)
XXII Przegląd Amatorskich Zespołów Artystycznych i Osób Niepełnosprawnych – „ZŁOTA JESIEŃ 2017”
Oddział Rejonowy Nowa Huta Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów od 22 lat organizuje Przegląd Amatorskich Zespołów Artystycznych w którym biorą udział zespoły nie tylko z Krakowa, ale całej Małopolski. Od lat przeglądy odbywają się w Nowohuckim Centrum Kultury i w ub. tygodniu znów ta placówka kulturalna gościła seniorów kochających muzykę i śpiew. Przegląd otworzyła prezes PZERiI w Nowej Hucie Mirosława Miśta witając gości, a wśród nich m.in. wiceprzewodniczącego Rady M. Krakowa Sławomira Pietrzyka, doradcę Prezydenta M. Krakowa ds. senioralnych Annę Okońską-Walkowicz, którzy przekazali uczestnikom pozdrowienia od władz Krakowa, życząc udanej imprezy.
Tegoroczny Przegląd rozpoczął Zespół „Wrzos” z Centrum Kultury w Niepołomicach, który obchodzi w tym roku 70 rocznicę koncertowania. Zespół pod kierunkiem Marii Baran i pod opieką Macieja Ziobro wykonał piosenki „Ach jak przyjemnie”, „Na pierwszy znak”, „Brunetki, blondynki”. Chór retro Domu Kultury Kraków-Rybitwy z opiekunem Małgorzatą Lesiewicz zaśpiewał „W siną dal”, „Cyt, cyt”, „Rodzina”. Zabierzanie z Domu Kultury Zabierzów Bocheński zagrali i zaśpiewali „Na środku pola”, „Ciesz się życiem, „Składanka melodii ludowych” (kierownik – Henryk Osika, Jan Gębala – akordeon). „Jędrusie” z Koła nr 20 PZERiI Klubu „Jędruś” Ośrodka Kultury Kraków Nowa Huta: „Słoneczna Grecja”, „Nimfa z czarnego stawu”, „Niebieskie oczy” (kierownicy – Tadeusz Bocheński, Henryk Słowiak). Chór „Aster” z Koła nr 25 PZERiI z Klubu 303 OKKNH: „Cyganeria”, „Zabrałaś serce moje”, „Rola seniorów” – do tekstu Ryszarda Wiszniewskiego (kierownik chóru – Zofia Wojtyszyn, akordeon - Kazimierz Wroński). „Echo” z Koła nr 2 PZERiI: „Gdybym miał gitarę”, „Graj piękny cyganie”, „Wróżka czarodziejka” (kierownik – Stanisława Dąbkowska, akordeon – Roman Góra). Zespół śpiewaczy męski „Niedźwiedzoki” z Dębińskiego Centrum Kultury w Dębnie: „Mam konisia”, „Ciemna noc”, „Andżelina”, „Znów mija dzień” (kierownik – Stanisław Dudek, akordeon – Paweł Gaździński, saksofony – Jan Jedynak, Stanisław Dudek). Pogodna Jesień z Koła nr 5 PZERiI z Chrzanowa: „Jesienny walczyk”, „Przekwitły bzy”, „Ballada o koralach” z tekstami Marii Górak (kierownik – Maria Górak, tenor – Jan Stańczyk, akordeon – Zygfryd Kozubek). Serenada z Centrum Kultury i Promocji w Baranówce: „Siedem czerwonych róż”, „Powiedz mi moja maleńka”, „Szła dziewczyna”, „Nieś mnie koniku” (kierownik – Helena Chochołek, akordeon – Ludwik Zdybał). Złota Jesień z Klubu „Wersalik” OKKNH: „Włoskie niebo”, „Gitary dźwięki”, „By coś zostało z tych dni” (kierownik – Janina Buda, akompaniament – Marian Soja i Mieczysław Szwajca). Ambaras z Koła nr 5 PZERiI z Klubu „Karino” OKKNH: „Maszerują strzelcy”, „Rozszumiały się wierzby płaczące”, „Dziś do Ciebie przyjść nie mogę” (kierownik – Ludwika Finda). Zawilec z Koła nr 24 PZERiI Klubu „Zgody” OKKNH wystawił przedstawienie „W przychodni rejonowej” do tekstu Heleny Ratajewskiej (prowadzące – Helena Ratajewska i Helena Satora, akordeon – Kazimierz Wroński). Kościelanki z Koła nr 11 PZERiI Klubu „Pod Kasztanami” OKKNH: „Polskie kwiaty”, „Winobranie”, „Kwiat miłości” (kierownik – Elżbieta Budzeń, akompaniament – Stanisław Gaweł). Kabaret 18-tka z Koła nr 18 PZERiI z Ośrodka Kultury im. C.K. Norwida przedstawił program satyryczny „Nasze spojrzenie na rzeczywistość” do tekstu Bogumiły Jakus (kierownik – Bogumiła Jakus, akompaniator – Leszek Król). Wolańska Muza z Domu Kultury w Woli Zabierzowskiej: „Słoneczko na zachodzie”, „Jest ścieżyna jest”, „Bednarz” (kierownictwo i akordeon – Aleksander Ostrowski). Wróżenianki z Koła nr 10 PZERiI z os. Wróżenice: „W zielonym gaju”, „Dziś do Ciebie przyjść nie mogę”, „Jakie życie jest piękne” (kierownik – Janina Kaczor, akordeon – Marek Banowski). Nutki z Koła nr 3 PZERiI Klubu „Herkules” OKKNH: „Wełtawa”, „Zielony mosteczek”, „Samotny leśny kwiat” (kierownik – Teresa Włóczkowska). Krzesławianki z Koła nr 6 Klubu „Krzesławice” OKKNH: „Córeczko moja”, „Do Płocka”, „Hej góralu” (kierownik – Jadwiga Krzeczek, akordeon – Janusz Walczak, klarnet – Jan Podobiński, gitara – Marek Zimmer). Wrzos Żarki ze Stowarzyszenia „Przyjaźń” w Żarkach: „Muzyk nocy”, „Serca dwa”, „Siedem czerwonych róż” (kierownik – Stanisław Lelito, akordeon – Krzysztof Dubisz). Mini kabarecik Trzydziestka z Koła nr 30 PZERiI w Raciborowicach: „Dawne czasy” (kierownik – Wiktoria Myśliwiec). Uczestnicy wydarzenia zostali uhonorowani okolicznościowymi dyplomami i nagrodami.
(mp)
Podczas wakacji w Nowohuckim Centrum Kultury przeprowadzono remont, którego hasło brzmiało „Zmieniamy się dla Was”. O tym co zostało zmienione i ile te zmiany kosztowały oraz o planach na kolejne lata rozmawiamy ze Zbigniewem Grzybem, dyrektorem NCK.
+ We wrześniu zakończył się kolejny remont budynku NCK. Jakie prace zostały wykonane tym razem?
- ZBIGNIEW GRZYB: Tu przed rozpoczęciem nowego sezonu, przed Kombinatem Kultury 2017, zakończyły się prace związane z termomodernizacją budynku oraz poprawą efektywność energetycznej. Przekładając to na bardziej zrozumiały język wymieniliśmy oświetlenie we wszystkich salach i korytarzach NCK. Stare, zużyte i energochłonne lampy zastąpiły nowoczesne panele LED, w których w zależności od potrzeb można regulować natężenie światła. Przez to w salach i korytarzach zrobiło się dużo widniej i przyjemniej. Dodatkowo wyremontowanych zostało kilka pomieszczeń dydaktycznych, biurowych oraz węzły sanitarne przy sali teatralnej. + Remont musiał być kosztowny. Jak udało się pozyskać środki, dzięki którym odnowiono wnętrza Centrum?
- Remont ten został wykonany w ramach programu Zintegrowane Inwestycje Terytorialne i sfinansowany ze środków unijnych rozdysponowanych przez Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego. Niezbędny wkład własny zapewnił Urząd Miasta Krakowa, a całość inwestycji przeprowadził Wydział Inwestycji Miasta Krakowa. Łączne nakłady to niemal 5 mln zł. Pozostałe remonty zostały sfinansowane z dotacji inwestycyjnej przyznanej przez UMK, był to ponad 1 mln zł. + W związku z pracami renowacyjnymi NCK musiało zrezygnować z tradycyjnej akcji „Lato w mieście”. Wszyscy zainteresowani wakacyjnymi zajęciami musieli być zawiedzeni.
- Od 12 czerwca korzystanie z NCK było rzeczywiście mocno ograniczone, ale mam nadzieję, że wszyscy, którzy od września przychodzą do Centrum z pewnością widzą, że było warto. To było bardzo duże wyzwanie - tak skoordynować prace, aby w okresie niecałych trzech miesięcy przeprowadzić remont na tak dużą skalę. Mimo to udało nam się przeprowadzić serię bardzo udanych koncertów na scenie plenerowej Na letnie zajęcia zapraszamy w przyszłym roku. + Odnowione wnętrza są nie tylko bardziej funkcjonalne i estetyczne. Zadbano również o większe bezpieczeństwo przebywających w budynku osób.
- Wprowadziliśmy kilka systemów, z których mam nadzieję nie będziemy musieli korzystać: nowoczesne czujniki pożarowe, system oświetlenia awaryjnego, działający przy odcięciu zasilania oraz kilka nowoczesnych hydrantów. Stare, metalowe sufity zostały zastąpione estetycznymi sufitami z materiałów niepalnych. Obecnie trwają jeszcze prace nad wydzieleniem klatek schodowych oraz oddymianiem budynku. Poprawione zostało także oznakowanie dróg ewakuacyjnych. + Fasada i otoczenie Centrum też z każdym rokiem się zmienia. Przy okazji tegorocznego remontu również o tej kwestii nie zapomniano.
- Tak, ale są to na razie tylko kosmetyczne zmiany. Mozaika wenecka „Mezzoforte” Maurycego Gomulickiego to tylko element ożywienia terenu przy wschodniej elewacji NCK. Na to zadanie udało nam się pozyskać dofinansowanie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W tym roku zagościły tam food trucki, tworząc unikalną w Nowej Hucie strefę oryginalnego jedzenia, którą nazwaliśmy „Huciak”. + „Zmieniamy się dla was” – jak rozumiem, to hasło dalej będzie obowiązywać. W takim razie jakich zmian należy się spodziewać w najbliższej i tej nieco dalszej przyszłości?
- W roku 2019 chcemy gruntownie zmodernizować całą przestrzeń wokół budynku. Zostaliśmy wpisani przez Prezydenta Krakowa na listę projektów rewitalizacyjnych. Zakłada on w ogólnych założeniach remont nawierzchni chodników, dróg, oświetlenia, zieleni, wystawy plenerowej i małej architektury. Jeśli wszystko się powiedzie, mieszkańcy Nowej Huty w miejsce zdegradowanej i zniszczonej przestrzeni otrzymają funkcjonalną, estetyczną i bezpieczną strefę wypoczynku oraz aktywności kulturalnej. Dodatkowo w przyszłym roku chcemy gruntownie zmodernizować salę teatralną. Mam nadzieję, że po tym remoncie będzie to jedna z najnowocześniejszych tego typu sal widowiskowych w Krakowie. Pragniemy stworzyć z NCK najlepsze centrum kultury w Polsce. Sądząc po opiniach, które do nas docierają jesteśmy na dobrej drodze. + Dziękuję za rozmowę.
(ał)
Z końcem października zakończyła się realizacja projektu edukacji kulturowej Nowa Huta 2.0, który w Krakowie organizowali animatorzy i nauczyciele z Ośrodka Kultury im. C. K. Norwida, Szkoły Podstawowej nr 92 im. Bohaterów Westerplatte i Publicznej Szkoły Podstawowej Sióstr Salezjanek im. bł. Laury Vicuna. W ramach przedsięwzięcia 30 uczniów klas 4-6 dwóch nowohuckich szkół podstawowych rozwijało swoje pasje, poznając przy tym część Krakowa, w której mieszkają i uczą się.
Dwa pierwsze spotkania w ramach projektu miały charakter integracyjny. W ich trakcie przeprowadzono również diagnozę zainteresowań i oczekiwań dzieci. Następnie przygotowano propozycje sześciu zajęć, łączących rozwijanie pasji uczestników z poznawaniem Nowej Huty. Drogą głosowania przy pomocy fasolek dzieci wybrały cztery z nich do realizacji.
W kolejne soboty października odbywały się warsztaty. Najpierw odbyły się zajęcia terenowe na Łąkach Nowohuckich. Dzieci poznawały cenny przyrodniczo obszar pracując na indywidualnych kartach pracy. Chętni mogli wziąć udział w wycieczce na rowerach. Uczestnikom dopisało szczęście i udało im się nawet zaobserwować żerującą sowę pustułkę! W kolejną sobotę odbyły się warsztaty filmowe w Kinie Studyjnym Sfinks, podczas których dzieci poznawały tajniki charakteryzacji i udźwiękowienia. W efekcie powstał krótki film przygotowany przez młodych filmowców przy wsparciu prowadzących zajęcia. Podczas trzeciego październikowego spotkania uczestnicy projektu wzięli udział w warsztatach fotograficznych w schronach Centrum Administracyjnego Kombinatu. Dzieci dowiedziały się jak wykonywać ciekawe i dobre technicznie zdjęcia, a przy okazji zwiedziły fascynujące nowohuckie podziemia. Projekt zakończyła edukacyjna gra terenowa i spotkanie finałowe, które odbyły się 28 października 2017 r. Grę „Nowohucki sen” w plenerze i wnętrzach Ośrodka Kultury im. C. K. Norwida poprowadzili doświadczeni harcerze. Na zakończenie odbyło się świętowanie ze wspólnym posiłkiem, a nawet tortem! Nie zabrakło także oglądania zdjęć, powstałego filmu oraz podsumowań.
Dzięki współpracy animatorów i nauczycieli udało się zrealizować ciekawy projekt, który połączył rozwijanie pasji uczestników z poznawaniem „małej ojczyzny”, bazując na diagnozie potrzeb i zainteresowań dzieci. Zdobyte doświadczenia pozwolą na realizację w przyszłości kolejnych edycji przedsięwzięcia skierowanego do uczniów nowohuckich szkół podstawowych. Projekt Nowa Huta 2.0 był częścią programu SYNAPSY 2017 – program rozwoju edukacji kulturowej w Małopolsce, realizowanego przez Małopolski Instytut Kultury w Krakowie w ramach prowadzonego i dofinansowanego przez Narodowe Centrum Kultury programu Bardzo Młoda Kultura 2016-2018.
(f)
Badania archeologiczne dostarczają wielu artefaktów, dotyczących życia i wierzeń naszych przodków. Niejednokrotnie zadziwiają one nawet samych odkrywców. Tak zdarzyło się właśnie w Pleszowie w latach siedemdziesiątych XX wieku.
Nowohucki Oddział Muzeum Archeologicznego w Krakowie badania wykopaliskowe w Pleszowie prowadził od pierwszej połowy lat pięćdziesiątych. W roku 1976 był to dwudziesty czwarty sezon badań w tym miejscu. Wykopy, zlokalizowane na skraju terasy nadzalewowej, przez wiele lat dostarczały cały ogrom materiałów zabytkowych z różnych epok. Odkopano między innymi ślady po pradawnych osadach, groby ludzi tam zamieszkujących. Gdy więc natrafiono na kolejne pochówki z okresu neolitu (młodszej epoki kamienia), nie wywołało to zaskoczenia wśród badaczy. Jednak jeden z nich wydawał się być inny od pozostałych. Grób ten, wraz z wyposażeniem oznaczono jako obiekt 1325. Na podstawie odkopanego w nim wyposażenia wydatowano go na okres neolitu (ok. 5500-2400 p.n.e.) a dokładnie jako należącego do tzw. kultury lendzielskiej. Wykonano odpowiednią dokumentację, a kości zabrano do dalszych badań gabinetowych. Jak wyglądał ten pochówek? Szkielet został odkryty na głębokości 155 cm, pod powierzchnią ziemi, w jamie grobowej o wymiarach 140x70 cm. Zmarły leżał w pozycji skurczonej, na lewy boku. Obie dłonie miał ułożone w okolicach brody. Głowa spoczywała na odwróconej glinianej misie na pustej nóżce. Lewa dłoń oparta była na podobnym naczyniu. Na wysokości pasa położono lub zmarły miał przytroczoną amforkę. Obok niej znajdowało się czworoboczne naczynie o utrąconych nóżkach, nazywane przez badaczy dziejów „ołtarzykiem” oraz wiór krzemienny (półprodukt do wyrobu narzędzia). Przy kolanach położono siekierkę kamienną i narzędzie krzemienne (tzw. drapacz) bez śladów użytkowania. Sensacyjnego odkrycia dokonano jednak pod mikroskopem. Okazało się, że na misach na pustej nóżce znaleziono ślady ochry, czyli zwietrzeliny skalnej lub gleby z dużą zawartością żelaza. Ma ona z reguły barwę od żółtej do brązowej. Podgrzana natomiast do temperatury powyżej 200 °C nabiera barwy czerwonej z odcieniami. Podobny związek znaleziono na kamiennej siekierce. Wydaje się, że cały zmarły mógł być posypany ochrą. Zwyczaj taki praktykowany był od czasów człowieka neandertalskiego oraz w wielu kulturach neolitycznych (także na ziemiach polskich). Przez niektórych badaczy jest rozumiany jako powrót do życia po śmierci. Ochrą niekiedy pokrywano ciała tancerzy podczas obrzędów, oraz malowano naczynia.
Ołtarzyki wykonane z gliny mają szerokie analogie kulturowe. Znajdowane są licznie na Bałkanach, Węgrzech i Słowacji. Nie wszystkie mają kształt czworoboczny. Część z nich posiada jedynie trzy nóżki. Nazwa „ołtarzyki” przylgnęła do nich na podstawie, podobnych pod względem kształtu i funkcji, znalezisk z Krety. Niektórzy odkrywcy nazywają je także podstawkami pod jedzenie. Na terenie Bułgarii określane są też jako lampki, a ich miskowate zagłębienie to miejsce, w którym paliła się jakaś substancja (prawdopodobnie tłuszcz). W Pleszowie znaleziono wiele fragmentów takich przedmiotów. Były wśród nich zarówno nóżki jak i fragmenty miskowatej góry. Ludność, której przedstawicielem był mężczyzna z grobu 1325, w swoim inwentarzu, odkrytym na pobliskiej osadzie, posiadała także liczne figurki ludzkie (osób dorosłych) wykonane z gliny (zachowane we fragmentach). Prawdopodobnie mógł istnieć wówczas jakiś kult, którego w części duchowej nie poznamy nigdy, a po którym pozostały materialne znaki w postaci przedmiotów grobowych obsypanych ochrą i połamane figurki.
Odkryty w Pleszowie grób z „ołtarzykiem” jest tak ważny dla poznania wierzeń naszych poprzedników. Spoczywać w nim mógł kapłan nieznanej religii, któremu w podróż w zaświaty dano bogate wyposażenie złożone z przedmiotów codziennego użytku oraz obiektu służącego celom kultowym.
Janusz Bober
Silne podmuchy wiatru, z jakimi mieliśmy do czynienia na przełomie ostatniego tygodnia dał się we znaki również mieszkańcom Nowej Huty. W niedzielę 29 października, kilkanaście minut po godzinie 11.00 mieszkańcy bloku nr 31 przy ul. Bulwarowej usłyszeli głośny trzask. Na jezdnię przewróciło się duże drzewo. Jeden z mieszkańców, który całe zdarzenie widział z okna swojego mieszkania powiedział nam, że było o włos od tragedii. - Gdy drzewo się przewracało akurat w jego kierunku jechało cinquecento. Kierowca zatrzymał się może metr przed upadającym pniem. Gdyby drzewo spadło na samochód, zostałaby z niego miazga – opowiadał. O szczęściu może mówić także kierowca vana, który przejechał feralne miejsce kilka sekund wcześniej, zanim na ulicę przewróciło się drzewo.
(f)
Hangar samolotowy w Czyżynach ma prawie 90 lat. Jego powierzchnia wynosi około 2 tys. m kw. W tym olbrzymim jednonawowym powietrze mieściła się kiedyś zajezdnia autobusowa. Teraz hangar jest w użytkowaniu Muzeum Inżynierii Miejskiej.
Budynek, choć trudno go tak nazwać, bo to przykład nowoczesnej konstrukcji stalowej, powstał w 1931 roku, w cywilnej części lotniska Rakowice-Czyżyny. Lotnisko liczyło już prawie 20 lat. Założyły je w 1912 roku austro-wegierskie władze wojskowe. Planowano 12, ale wybudowano tylko 7 hangarów. Pierwszy hangar miał konstrukcję żelbetową, nowoczesną lecz drogą, kłopotliwą w wykonawstwie. Kolejne hangary - miały już konstrukcję stalową – o dachach podwieszonych do zewnętrznych łuków nośnych. Montowano je na ziemi i podnoszono za pomocą specjalnych wciągarek. Pomysłodawcą był inżynier Bronisław Kowalski z Górnośląskiego Towarzystwa Przemysłowego. Natomiast kierownikiem budowy krakowskiego lotniska był prof. Inżynier Izydor Stella- Sawicki. Pod koniec lat 20-tych XX wieku były to największe hangary samolotowe na świecie. Podczas II wojny światowej lotnisko w Rakowicach było zajęte przez Niemców. Ocalały dwa hangary, a samo lotnisko w Czyżynach zostało zamknięte w 1963 roku. Hangar przez niemal 30 lat był używany przez Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji. W tym czasie dobudowano kilka przybudówek, które teraz trzeba rozburzyć.
W zeszłym roku udało się wyremontować dziurawy dach hangaru, a teraz trwa odnawianie wrót. Wrota hangaru zostały zdemontowane i mają być odtworzone pod nadzorem Konserwatora. Remont powinien zakończyć się do grudnia.
Hangar ma wartość historyczną, ponieważ dokumentuje rozwój nie tylko architektury technicznej, ale i rozwój lotnictwa. W Czyżynach – na i w obrębie starego lotniska pozostało jeszcze kilka miejsc i obiektów które mogłyby stworzyć ścieżkę turystyczną zabytków techniki. Ma tu swoją siedzibę Muzeum Lotnictwa Polskiego, z okazałą kolekcją samolotów. Oddziałem Muzeum Inżynierii Miejskiej jest znajdujący się w Parku Lotników Polskich - Ogród Doświadczeń. No i ten odnawiany właśnie hangar.
Całkowity remont hangaru lotniczego, potrwa jednak jeszcze kilka lat. Muzeum Inżynierii Miejskiej przygotowuje projekt, który określi sposób zagospodarowania hangaru oraz oszacuje związane z tym koszty. Jedną z propozycji jest udostępnienie zabytkowego hangaru w Czyżynach na ekspozycję starych pojazdów używanych przez ratowników, milicjantów i wojskowych.
(l)
Hangar w Czyżynach – z wyremontowanym dachem, ale na razie bez wrót
Prace remontowe Cmentarza wojennego nr 390 – Mogiła poprzedziły badania archeologiczne. Wykopaliska potwierdziły przypuszczenia, że cmentarz miał inny obrys oraz nieco krótsze i szersze pola grobowe. Archeolog odkrył jego granice, co zostało zaznaczone na północnej stronie kolorem klinkieru w obecnie istniejącej nawierzchni. Przywrócono oryginalne rozmiary pól grobowych w ich pierwotnej lokalizacji. W 1917 roku cmentarz wojskowy znajdował się około 30 cm poniżej dzisiejszej posadzki. Współczesna nawierzchnia cmentarza wojennego łączy istniejące brukowane ścieżki. W gabionie pod tablicą informacyjną znajduje się część oryginalnych kamieni z wapienia łupanego, które wyznaczały pola grobowe.
Teren cmentarza wojennego był zasypany warstwą ziemi dochodzącą w niektórych miejscach do grubości 70 cm. Obniżenie poziomu cmentarza pozwoliło zakonserwować ścianę pomnikową, która ma około sto lat. W jej centrum znajduje się krzyż wykonany
z tynku romańskiego, który pozostał oryginalny, ze względu na dobry stan zachowania, ale widoczne są na nim ślady patyny. Na pozostałych częściach ściany założone zostały nowe renowacyjne tynki z zastosowaniem kruszyw występujących w tynku romańskim, który pierwotnie pokrywał zabytkową ścianę. Warto zwrócić uwagę na fakturę nowych tynków groszkowanie, drapanie, które są zamknięte na krawędziach szlakiem krakowskim. Ścianę wieńczy daszek z dachówki karpiówki oraz podpierające go drewniane, rzeźbione konsole odtworzone zgodnie z historycznymi, zniszczonymi elementami. Odtworzone zostały słupki ogrodzeniowe oraz czapki porucznika armii austrowęgierskiej spoczywające na wieńcach dębowych przeplatanych gałęziami lauru. Rzeźby te zostały wykonane w technice betonu architektonicznego z zastosowaniem kruszyw i faktur, które występowały pierwotnie
na ogrodzeniu cmentarza.
Poświęcenie tego fragmentu cmentarza parafialnego przewiduje się
1 listopada 2017 r. Całość kosztów związanych z pracami renowacyjnymi pokryło Opactwo Cystersów w Mogile oraz parafia św. Bartłomieja w Mogile.
o. Wincenty Zakrzewski OCist
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".