10. Jubileuszowe Prezentacje Nowohuckich Szkół Ponadgimnazjalnych
W czwartek, 8 lutego 2018 roku w godz. 8.00- 14.00 w Zespole Szkół Ekonomicznych nr 2 (os. Spółdzielcze 6) odbędą się Prezentacje Nowohuckich Szkół Ponadgimnazjalnych. W tym roku będą miały szczególny, jubileuszowy charakter. Odbywać się będą pod hasłem „10-te Prezentacje w 100 lecie odzyskania niepodległości”. Towarzyszyć im będą liczne atrakcje, związane z rocznicą odbudowy państwa polskiego. Swoją obecność zapowiedział Konsul Generalny Stanów Zjednoczonych w Krakowie, Walter Braunohler, przedstawiciel kraju, który udzielił Polsce znaczącego wsparcia w dziele jej odbudowy i po 100 latach jest jej najbliższym sojusznikiem. Uroczyste otwarcie Jubileuszowych Prezentacji odbędzie się o godzinie 10.00.
Organizacja prezentacji to kolejny krok Zespołu Szkół Ekonomicznych Nr 2 im. I. Daszyńskiego w Krakowie w zakresie utrzymania pozytywnych relacji szkoły ze środowiskiem lokalnym. Ta cykliczna impreza organizowana jest w celu stworzenia platformy informacyjnej umożliwiającej realizację aspiracji edukacyjnych gimnazjalistom klas trzecich, a rynkowi usług edukacyjnych z dzielnicy Nowa Huta ułatwienia prezentacji swojej oferty i dorobku w należytej oprawie.
Projekt przyjął formę targów edukacyjnych, podczas których wystawcami są licea ogólnokształcące, technika, szkoły zawodowe, centra doskonalenia zawodowego oraz placówki i organizacje wspierające pracę szkół w dzielnicy. Zespół Szkół Ekonomicznych nr 2 w Krakowie - gospodarz targów, daje wystawcom możliwość zaprezentowania się w postaci niekonwencjonalnej, ciekawej i inspirującej do doskonalenia właściwego wyboru dalszego kierunku kształcenia przez kandydatów do szkół ponadgimnazjalnych. O sukcesie przedsięwzięcia świadczy to, że z roku na rok bierze w nim udział coraz to liczniejsza grupa uczniów z Krakowa i okolic.
(f)
Za nami pierwszy z tegorocznych biegów z tego wyjątkowego cyklu. 20 stycznia w przylasku Rusieckim, na dystansie około 10 km zmierzyli się biegacze oraz miłośnicy nordic walking. Organizatorzy już dziś zapraszają na wiosenną imprezę, która odbędzie się w Wielką Sobotę. Nowa Huta w czterech smakach to nie tylko biegi, ale również towarzyszące im akcje charytatywne.
Nowa Huta w czterech smakach to cykl biegów crossowych w czasie 4. pór roku w 4. wyjątkowych miejscach Nowej Huty. Każdy bieg to trasa około 10 km. Zawodnik, który przebiegnie 4 biegi w roku, pokonuje dystans maratonu. Cykl biegów po największej i najbardziej zielonej dzielnicy Krakowa, organizowany jest drugi rok z rzędu i z każdą kolejną edycją gromadzi coraz więcej zawodników. W tym roku, do biegaczy dołączyli entuzjaści nordic walking.
„Przełajowa trasa z mnóstwem błota i przede wszystkim w świetnym towarzystwie.” – mówi Sylwester, który zajął 3. miejsce w biegu w kategorii ogólnej. „Dzięki za zawody. Bardzo fajna impreza a poczęstunek pierwsza klasa. Do następnego!” – pisze Przemek, uczestnik zawodów. „Już nie mogę doczekać się kolejnego biegu” – dodaje Paweł.
„Bardzo cieszy nas fakt, że uczestnicy organizowanych przez nas wydarzeń są zadowoleni i też nie możemy doczekać się kolejnego biegu.” – mówi Paweł Derlatka, kierownik i główny pomysłodawca zawodów. „Zależy nam na pokazaniu wyjątkowości Nowej Huty: bogactwa terenów rekreacyjnych w naszej dzielnicy i ich potencjału treningowego. W trakcie naszych biegów chcemy integrować zawodników. Rywalizacja, choć również ważna, to sprawa drugorzędna. Szczególną uwagę zwracamy na zasady fair play i atmosferę podczas zawodów. Dla nas ważni są i Ci pierwsi, i Ci ostatni na mecie.” – dodaje.
Trasa biegu i nordic walking Nowa Huta w czterech smakach – ZIMA prowadziła między zbiornikami wodnymi Przylasku Rusieckiego. Najszybsi zawodnicy biegu pokonali trasę w 38 minut. Najszybsze zawodniczki w 45 – 47 minut. Pierwszy zawodnik nordic walking pojawił się na mecie po 1 godzinie i 5 minutach, najszybsza zawodniczka – siedem minut później.
Na mecie, na finiszujących, czekały wyjątkowe medale, które obrazują nowohuckie osiedle Na Skarpie. Medal w każdym biegu w ramach cyklu ma kształt jednego z nowohuckich osiedli. Zawodnicy, którzy biegli w zawodach w 2017 r. mają już medale w kształcie osiedli Centrum A, Centrum B, Centrum C i Centrum D. Wszystkie medale w ramach cyklu utworzą kolorową mapę Nowej Huty.
„Jak smakuje Nowa Huta? Smakuje zupą marchewkową, marchewkowym ciastem, czekoladą, rodzynkami, orzechami, gorącą herbatą i kawą. Co ważniejsze jednak – smakuje radością.” – mówi Andrzej, który towarzyszył zawodnikom nordic walking.
„Podczas cyklu Nowa Huta w czterech smakach zachęcamy do diety wegetariańskiej. Tym razem przygotowaliśmy dla zawodników zupę marchewkową i wiemy, że smakowała.” – mówi Magdalena Zyguła, Prezes Zarządu Fundacji 4 Alternatywy, Organizatora zawodów. Nowa Huta w czterech smakach to również okazja do niesienia pomocy. „Uczestnicy biegu i nordic walking przekazali łącznie kilkanaście worków odzieży sportowej dla pacjentów Domu MONAR-u w Krakowie. To ważne, ponieważ podopieczni Ośrodka wychodzą z uzależnień również dzięki treningom biegowym. Zawodnicy przynieśli także około 50 km suchej i mokrej karmy dla bezdomnych kotów i psów w ramach naszej akcji Człowiek zwierzakowi bratem. Podczas każdych kolejnych zawodów, osób przekazujących nam rzeczy dla potrzebujących jest coraz więcej. Bardzo się cieszymy i dziękujemy.” – mówi Magdalena Zyguła.
Kolejne zawody w ramach cyklu Nowa Huta w czterech smakach, tym razem wiosenne, odbędą się 31 marca 2018 r. przy Zalewie Zesławickim. Zapisy zostaną uruchomione już wkrótce.
(ał)
WYNIKI: Bieg Nowa Huta w czterech smakach - ZIMA
Podium Kobiety:
Karolina Piątek, czas 00:45:21
Iwona Flaga, czas 00:46:18
Magdalena Lorens, czas 00.47.01
Podium Mężczyźni:
Jakub Piech, czas 00:38:08
Jacek Dudek, czas 00:38:25
Sylwester Augustyński, czas 00:38:37 WYNIKI: Nordic walking Nowa Huta w czterech smakach - ZIMA
Podium Kobiety:
Dorota Rejman, czas 01:13:21
Magdalena Wąsik, czas 01:23:42
Klaudia Szkodzińska, czas 01:30:42
Podium Mężczyźni:
Jakub Deląg, czas 01:05:30
Mariusz Paździora, czas 01:15:00
Jacek Tyczewski, czas 01:17:30 Więcej informacji: www.ultratrailmalopolska.pl www.facebook.com/NowaHutawczterechsmakach
- Co i ważniejsze kiedy? - pytają mieszkańcy. Teren przy ul. Kaczeńcowej, w pobliżu Stawu, do niedawna zajmowały garaże. Dotychczasowy właściciel działkę sprzedał. Właściciele garaży pewnego dnia zastali na drzwiach swoich blaszaków kartkę z informacją, że do końca roku mają się wyprowadzić i teren uprzątnąć. Próbowali jeszcze negocjować, wszak garaż cenna rzecz. Niestety nowy właściciel – Wydział Skarbu Państwa, a właściwie nowy zarządca tego terenu Zarząd Zieleni Miejskiej był nieugięty! Teren ma zostać włączony do obszaru użytku ekologicznego – jakim jest Staw przy ul. Kaczeńcowej, przewidziana jest jego rekultywacja zatem garaże nie wchodzą w grę. – Czy aby na pewno znajda się na to pieniądze? Czy nie okaże się, że zamiast garaży, które nie są być może piękne, ale jakoś tam wyglądają, na tym miejscu powstanie śmietnisko? Wystarczy, że ktoś – co już zaczyna mieć miejsce – wyrzuci tu śmieci i rozpocznie się masowa wywózka – mówi zaniepokojony mieszkaniec pobliskiego domu. Zarząd Zieleni Miejskiej uspokaja -W momencie przejęcia przez ZZM, grunt zostanie zrekultywowany i włączony do utrzymania. Na ten cel zostaną wykorzystane środki z utrzymania bieżącego. Jednocześnie zostanie przeprowadzona inwentaryzacja terenu, celem stworzenia projektu zagospodarowania. Zgodnie z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego przedmiotowe działki leżą w obszarze Terenów Zieleni Urządzonej, z przeznaczeniem na cele rekreacyjno – wypoczynkowe, w bezpośrednim sąsiedztwie użytku ekologicznego „Staw przy Kaczeńcowej” oraz Rzeki Dłubni, co czyni z nich nieodzowny element krajobrazu Parku Rzecznego Dłubni.- informuje Tomasz Borek z ZZM. Na razie, co widać na zdjęciu, wygląda to wręcz przerażająco. Mamy jednak nadzieję, że to etap przejściowy. -Termin wydania przedmiotowej nieruchomości upływa 11 kwietnia bieżącego roku, co oznacza, że obecny posiadacz może zgłosić gotowość do przekazania nieruchomości wcześniej, co z resztą sam deklaruję. Podczas wizji lokalnej w dniu 05.01.2018 r. i rozmowie z obecnym jeszcze gospodarzem ternu, zostały przedstawione mu oczekiwania dotyczące bezzwłocznego uporządkowania terenu ze śmieci i utrzymywanie go w należytym porządku. Gospodarz zobowiązał się posprzątać teren.- informuje Marcin Pawlik zastępca dyrektora ds. Zieleni ZZM. Pozostaje czekać, trzy miesiące to z jednej strony mało, jednak dla spacerujących tu mieszkańców dużo. To również wystarczający czas aby ewentualne osoby szukające nielegalnych wysypisk śmieci zdąży się przyzwyczaić do tego miejsca. Miejmy zatem nadzieję, że teren uda się uprzątnąć wcześniej – co podobno zostało przez właściciela zadeklarowane, i będziemy znów mogli cieszyć się urokiem tego miejsca. Zwłaszcza, że z informacji uzyskanych w Zarządzie Zieleni Miejskiej wynika, że mają tu powstać pomosty do obserwacji przyrody. Oczywiście będziemy tam zaglądać i trzymać rękę na pulsie.
Agnieszka Łoś
W najbliższy wtorek, w Muzeum PRL-u – Teatr Ludowy – czy na pewno dla robotników?
Muzeum PRL-u (os. Centrum E1, budynek dawnego kina „Światowid”) serdecznie zaprasza wszystkich, którzy pamiętają czasy PRL-u na spotkanie z cyklu „Podwieczorek w Muzeum”, które odbędzie się we wtorek 23 stycznia o godzinie 17.00. Najbliższe spotkanie pt. „Teatr Ludowy – czy na pewno dla robotników?” organizowane jest we współpracy z Teatrem Ludowym. Gościem specjalnym będzie Andrzej Franczyk – polski aktor teatralny i filmowy, od 1985 roku występujący na deskach Teatru Ludowego.
Teatr Ludowy rozpoczął działalność 3 grudnia 1955 r. premierą sztuki "Krakowiacy i Górale" Wojciecha Bogusławskiego. Jego dyrektorem została Krystyna Skuszanka, która kształtowała gusta odbiorców tworząc spektakle nowoczesne i ambitne, nie raz zmagając się z cenzurą. Współpracowała z wybitnymi kompozytorami, scenografami, reżyserami i aktorami. Placówka przyciągała krakowian, a nie nowohucian, gdyż repertuar był trudny w odbiorze, dlatego ci ostatni go bojkotowali. W sezonie 1957/58 wprowadzono lżejszy repertuar. Nie wystarczyło to jednak i Skuszanka musiała odejść.
Cykl spotkań „Podwieczorek w Muzeum” prowadzi dr Agnieszka Chłosta-Sikorska (Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie), która przy kawie i herbacie rozmawia z gośćmi na temat ich wspomnień z okresu PRL-u. Jest to doskonała okazja do spędzenia czasu w miłej atmosferze oraz do uczestnictwa w niezwykle ciekawych i wartościowych dyskusjach. Rozmowy poprzedza 15-minutowy wykład przybliżający temat przewodni.
(f)
Architekt Anna Bojęś-Białasik zmaga się z murami pałacu opata cystersów w Mogile już trzy lata. - Nasze działanie łączy poszukiwanie skarbów z działalnością detektywistyczną – nigdy nie wiadomo na jaką cenną rzecz trafimy – mówi półżartem. Na przykład, na zapomnianą, renesansową klatkę schodową!
Początki opactwa w Mogile sięgają lat dwudziestych XIII wieku, kiedy to do podkrakowskiej wówczas wsi Mogiła, biskup Iwo Odrowąż sprowadził francuskich zakonników. Przez kolejne trzy stulecia klasztor rozbudowywał się. W XIV wieku z fundacji króla Kazimierza Wielkiego wybudowano gotyckie krużganki i podwyższono nawę kościoła. W XV wieku wzniesiono budynek przeoratu, a w drugiej połowie XVI wieku – renesansowy pałac opacki.
Zobaczmy pałac opatów mogilskich z końca XIX wieku, oczami Władysława Łuszczkiewicza (1828- 1900), który opisał mogilskie opactwo dość szczegółowo w swoim przewodniku „Wieś Mogiła przy Krakowie, jej klasztor cysterski i kościółek farny i kopiec Wandy z 17 rycinami”. Przewodnik był wydany przez Towarzystwo Miłośników Historyi i Zabytków Krakowa. Jest to budynek jakby osobny stojący wewnątrz dziedzińca klasztornego pod którym przepływa koryto rzeki Dłubni. Zgrabny ten budyneczek stanął po 1438 roku po uchwale Kapituły Generalnej w Citeaux, dozwalającej na samoistne pomieszkanie opata i jego służby. Opat mieszkał dawniej w gmachu klasztornym, ale gdy majątki dobrze prowadzone przynosiły zamożność, stał się możny dygnitarzem kościelnym, utrzymującym stosunki z panami i przyjmującym u siebie monarchów. Dzisiejszy pałacyk opacki jest skromny w rozmiarach przynależał on do opatów z wyboru zakonników, wyboru spośród siebie. W tych ostatnich czasach starano się obierać szlachcica. Erazm Ciołek wybrany w latach 1522 – 1547 był zarazem sufraganem krakowskim (…) Mąż uczony i obrotny posiada Ciołek łaski Zygmunta I, przez lata w łaskach Zygmunta I otrzymuje za sprawą Klemensa VI dla siebie i następców miejsce w stallach katedry wawelskiej. On to zbudował to mieszkanie opackie, w niem (pisownia orginalna) to przyjmował nieraz obu Zygmuntów i wielu innych dostojników. Pamiątką tych stosunków jest wbudowane w ścianę południową na piętrze epitafium. Z rzeźbioną głową Zygmunta Starego, godną włoskich rzeźbiarzy z napisem „pater patreae”- opisuje Łuszczkiewicz. Widać budynek nie był dość obszernym dla opatów XVI stulecia, skoro Marcin Białobrzeski, opat obrany przez zgromadzenie, buduje w sąsiedztwie nowy pałac ze wspaniałymi salami i marmurowym portalem, zwrócony frontem do wschodu. Z osobną kaplicą i dziedzińcem z zabudowaniami gospodarczymi. Ta część zabudowań ma osobny wjazd. W dawnym pałacu opackim i tzw. przeoracie ma powstać Muzeum Duchowości i Kultury Cystersów. Zajmie ono parter i piwnice tych budynków, które były sukcesywnie wznoszone i rozbudowywane od XIII do XVII w., a dziś stanowią przedłużenie najważniejszego, wschodniego skrzydła klasztoru. Tam gdzie w przyszłości będzie ekspozycja trwają jeszcze prace archeologiczne i architektoniczne. *** Cystersi byli promotorami całej kultury technicznej, rolniczej w związku z tym wszystko co jest dziś odkrywane, to ślad historii i rozwoju kulturowego i cywilizacyjnego tego miejsca i Małopolski. W samym pałacu opata podczas ostatnich prac renowacyjnych odsłonięto relikty XIII-wieczne. Potwierdzają poniekąd, że klasztor w Mogile w swoim rozległym zasięgu i kształcie został zbudowany bardzo szybko, choć budowle potem były przekształcane. Jednym z takich niespodziewanych odkryć była… renesansowa klatka schodowa. - Pomiary elektronicznego skanowania z zewnątrz i wewnątrz, w technice 3D, pokazywały niezgodności. Wynikało z nich, że w obrębie budynku znajduje się jakaś niedostępna przestrzeń. Jak w jakimś horrorze filmowym – zamurowany pokój. Dostaliśmy się tam od góry, przez całkowicie współczesny strop z lat siedemdziesiątych. Okazało się, że cała przestrzeń klatki schodowej jest zasypana gruzem. Dziś została odgruzowana i planowane są tam schody – opisuje architekt Anna Bojęś-Białasik. Inną ciekawostką, świadcząca o zaawansowaniu cywilizacyjnym i technicznym opactwa w Mogile są pozostałości „centralnego ogrzewania”. Ten system kanałów ciepłowniczych wraz z piecem znajdującym się na poziomie piwnic podlega konserwacji i w przyszłości będzie eksponowany. Miał też pałac opata także swoją „kanalizację” i „wodociąg”. Kanał pozostawał tu cały czas, znajduje się pod poziomem dzisiejszego dziedzińca. Jedna z najstarszych części budynku przeoratu niegdyś mieściła zespół latryn, które można datować na drugą połowę XIV wieku. - Zachował się także sklepiony kanał, którym przepływała rzeka, oczyszczająca latryny. To był wysoki kanał, właściwie człowiek dorosły może poruszać się w nim na stojąco. To właśnie przez ten kanał zwiedzający muzeum będą mogli przejść i niejako „od spodu” zobaczyć ocalałe fragmenty zespołu latryn. Podczas prac odnaleziono również ciekawe kafle o niezwykłej wartości artystycznej i technologicznej, z przedstawieniami ostatnich Jagiellonów. To potwierdza bliskie kontakty opata mogilskiego z dworem na Wawelu. Piece obrazujące kafle z czasów Zygmunta Augusta będą również eksponowane w przyszłym muzeum. Prace archeologiczne w pałacu opata zostały zakończone. Ale jeśli chodzi o sam budynek to prace adaptacyjne wymagają szczególnej uwagi – by nie zniszczyć tego co jest. Również teren wokół budynku zyska innym wygląd. Wokół pałacu planowany jest ogród ziołowy z roślinami znanymi z zielnika sprzed kilkuset lat.
***
Co jeszcze zobaczymy w przyszłym Muzeum Duchowości i Kultury Cystersów, w dawnym pałacu opata mogilskiego? Celem wystawy będzie opowieść o tym, kim są mnisi, jak powstał ich zakon, na czym polega ich fenomen i jak daleko sięgają wpływ cystersów na sztukę europejską. Zobaczymy m.in. najcenniejsze dokumenty klasztorne sprzed 800 lat, starodruki z biblioteki cystersów mogilskich, szaty i naczynia liturgiczne. Najstarszym eksponatem będzie drewniana, okuwana gęsto metalowymi nitami skrzynia z początku XIII wieku.
Krystyna Lenczowska
Na razie trwa remont – w roku 2019 w pałacu opata powstanie Muzeum Duchowości i Kultury Cystersów.
Monika Wójcik, położna ze Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie, została zwyciężczynią ogólnopolskiego plebiscytu „Położna na medal”. Pokonała kilkadziesiąt rywalek z całego kraju. Monika Wójcik jest pierwszą położną z Krakowa, która otrzyma w marcu podczas uroczystej gali główną nagrodę.
Położnictwo ma w genach. A z nimi nie sposób wygrać. I mimo że Monika Wójcik planowała uczyć w szkole dzieci biologii, to poszła w ślady swojej prababci – akuszerki, która pomagała rodzić w domu góralkom w Limanowej. Położną w rodzinie jest też ciocia. Monika Wójcik nie żałuje ani minuty o zawodzie, nawet po ciężkich dyżurach i stresujących porodach swoich pacjentek.
– To moja praca, ale i pasja, lepszego zawodu nie mogłam sobie wybrać. Stres? Oczywiście towarzyszy na każdym kroku, ale wzruszających momentów i tak jest więcej – mówi.
Należy do tych położnych, o których pacjentki nigdy nie zapominają. Skromna, pracowita, inteligentna i pełna empatii, której teraz w szpitalach brakuje. Wspaniale zajmuje się noworodkami, ale i o rodzicach nie zapomina, wspiera ich na każdym kroku. Świeżo upieczone mamy zawsze mogą liczyć na ciepłe słowo, profesjonalną radę.
Monika Wójcik, położna z Oddziału Noworodków w Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Żeromskiego w Krakowie, ukończyła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach. Od 2009 roku zdobytą wiedzę i umiejętności wykorzystuje w „Żeromskim” w Krakowie.
Ta dziewczyna nie potrafi usiedzieć na miejscu, uczestniczy nieustająco w kursach dokształcających, szkoleniach i warsztatach. Chce edukować mamy profesjonalnie i nowocześnie , zwłaszcza w temacie laktacji. Aktualnie jest w trakcie specjalizacji neonatologicznej. Prywatnie - zapalona miłośniczka gór, członek Tatrzańskiego Klubu Górskiego Vertical w Zakopanem.
Prowadzona od 2014 roku kampania "Położna na medal" ma na celu podnoszenie w społeczeństwie świadomości roli, jaką położne odgrywają dzisiaj w opiece okołoporodowej. Organizatorzy chcą pokazywać, że położna to nie tylko troskliwość i opiekuńczość, ale także coraz wyższe kompetencje medyczne i związana z nimi odpowiedzialność.
(f)
Czytając prasę, korzystając z internetu, oglądając programy telewizyjne spotykamy się z problemem ginących gatunków. Zagadnienie to dotyczy nieraz odległych zakątków Ziemi i zwierząt, których i tak nigdy nie widzieliśmy. Czasami dotyka to ziem polskich i wtedy bardziej nas to interesuje. Przyczyny zaniku fauny mogą być różne, ale jedna jest najważniejsza, to działalność człowieka. Polowania i zmiany środowiska spowodowane cywilizacją skutecznie zmniejszyły wielość gatunków zwierząt.
Łowiectwo i choroby przyczyniły się do wyginięcia między innymi tura na terenie Polski. Ostatnia jego przedstawicielka na Mazowszu padła z przyczyn naturalnych w XVII wieku a w Prusach Książęcych w XVIII wieku. Innym wymarłym ssakiem z nad Wisły był mamut. Zniknął z naszych terenów prawdopodobnie około 13-12 tysięcy lat temu. Co to było za zwierzę i dlaczego wymarło?
Według encyklopedii PWN mamuty włochate (Mammuthus primigenius) to „wymarły gatunek z rodziny słoniowatych, z rzędu trąbowców”. Żyły na obszarach od Środkowej Europy, przez Syberię, po Amerykę Północną. Mamuty należały do ulubionej zwierzyny, na którą polował człowiek w plejstocenie (część czwartorzędu), nazywanego też epoką lodowcową. W jaskiniach, między innymi we Francji, na malowidłach pozostawionych na ścianach jaskiń, ówczesny człowiek przedstawił liczne sceny polowań na zwierzęta, w tym też mamuty. Te włochate zwierzęta były nieco większe niż słoń indyjski, z wysokością w kłębie około 4 metrów i wagą do 6 ton. Posiadały ciosy, których długość sięgała nawet 5 metrów. Żywiły się głównie różnymi gatunkami traw, a czasami też młodymi pędami krzewów i drzew. Roślinność taka charakterystyczna jest dla obszarów nazywanych stepo-tundrą (czyli prawie bezleśnych). Ze względu na swoją wielkość, mamut, podobnie jak dzisiaj słoń, nie miał prawdopodobnie naturalnych wrogów. Głównym jego przeciwnikiem był człowiek. Na mamuta polowano w celu zdobycia dużej ilości pożywienia. Dla grupy myśliwych (wraz z rodzinami) taka góra mięsa i tłuszczu była niezłą spiżarnią. Wykorzystywano też ich skory i kości. Ze skór wyrabiano dachy szałasów i okrycia, a z kości narzędzia i ściany domostw. Wiele interesujących danych dostarczyły znaleziska z Syberii. Sądzi się, że mamuty przetrwały na tamtym terenie o kilka tysięcy lat dłużej. W Syberyjskich zmarzlinach udało się odnaleźć niemal kompletne ciała tych zwierząt. W ich żołądkach odkryto niestrawiony, ostatni pokarm, przez co ich dieta jest tak dobrze znana. Bazując na tych szczątkach, próbuje się sklonować mamuta, który miałby się urodzić ze słonicy. Z Syberią wiążą się też opowieści, etnicznej ludności tam zamieszkującej, o jakoby mających zdarzać się spotkaniach z włochatymi słoniami.
Mamuty włochate wyginęły zapewne w wyniku polowań urządzanych przez człowieka. Innym czynnikiem mogła być zmiana klimatu (ocieplenie), do której nie zdołały się dopasować lub też jakaś nieznana epidemia.
Z terenów nam bliższych, czyli Krakowa znamy liczne znaleziska kości mamutów. Najwięcej szkieletów odkryto na wzgórzu Św. Bronisławy. Doliczono się tam szczątków kilkudziesięciu osobników, w tym takich, ze śladami nacięć wykonanych przez człowieka. W Nowej Hucie także występował i występują takie znaleziska, ale na mniejszą skalę. Kości mamuta odkryto między innymi podczas budowy walcowni – slabing i na terenie Bieńczyc. Pojedyncze kości występują też w żwirowiskach nad Wisłą.
Czy mamut zaginął całkowicie? Tego do końca nie wiadomo. Zawsze może powstać grupa naukowców, którzy metodami genetycznymi mogą odtworzyć to duże zwierzę stąpające kiedyś po europejskiej stepo-tundrze.
Janusz Bober
Nowohuckie Łąki – teren niezwykle chętnie i często wykorzystywany przez mieszkańców do spacerów oraz uprawiania sportów, został w ostatnich miesiącach 2017 roku w widoczny sposób zniszczony. Okazuje się, że obecny swój stan, widoczny na zdjęciu - nowohucki użytek zawdzięcza… zabiegom pielęgnacyjnym. Czytelnikom Głosu trudno zrozumieć ten paradoks.
Na portalach społecznościowych aż huczy, do redakcji Głosu. Tygodnika Nowohuckiego dzwonią i przychodzą mieszkańcy, wszyscy nowohucianie mówią zgodnym głosem- to co dzieje się na Łąkach to skandal. Nowohucki użytek ekologiczny wygląda jak plac budowy. Nowohuccy aktywiści złożyli w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Głębokie koleiny, poniszczona roślinność – kto za to odpowiada? „Winowajca” wcale się nie kryje rozpoczynając spacer wokół Łąk trafiamy na informację, iż „jednym z najważniejszych zadań ochronnych Obszaru Natura 2000 Łąki Nowohuckie jest wykaszanie i zbiór biomasy z wybranych części Łąk. Z uwagi na wyjątkowo niekorzystne warunki pogodowe tej jesieni, podniesiony poziom wód, prace związane z wywozem balotów znacznie się wydłużyły. Obecnie są już na wykończeniu. Rozpoczynamy jednocześnie prace naprawcze i porządkowe. Przepraszamy za utrudnienia” pod informacją podpisany jest Zarząd Zieleni Miejskiej. Niby wszystko wyjaśnione, rodzi się jednak pytanie czy te zabiegi, zwłaszcza wykonane w ten sposób były naprawdę konieczne? Zarząd Zieleni Miejskiej twierdzi, że tak – choć Łukasz Pawlik , zastępca dyrektora ZZM, przyznaje, że zniszczenia są w tym roku wyjątkowe. Od 8 lat nie było tak wysokiego poziomu wód gruntowych, który powoduje że teren jest wyjątkowo grząski. Konieczność koszenia tego obszaru wynika z przyjętego planu ochrony Łąk Nowohuckich i jest niezbędną czynnością pielęgnacyjną na tym terenie. Niekoszone łąki zmieniają swój „skład” roślinny - zarastają trzciną, która wypiera roślinność, którą żywi się żyjący na tym terenie chroniony motyl modraszek. Należy pamiętać, że łąki jako siedliska półnaturane muszą podlegać koszeniu żeby zachować swój charakter. Nie da się jednak ukryć, że widok „skoszonych” a właściwie zmasakrowanych Łąk Nowohuckich budzi sprzeciw. – Teren koszony jest co roku. Trudno jest znaleźć wykonawcę do tej pracy. Skoszona trawę, która jest w balach trzeba zwieźć a do tego trzeba niestety na Łąki wjechać! Jedna taka bala waży ok 800 kg do tego trzeba użyć ciężkiego sprzętu nie ma innego wyjścia – mówi Łukasz Pawlik. Przyznaje, że rozwiązaniem mogłoby być użycie ratraka – nie ma jednak firmy, która wynajmowała by taki sprzęt w Krakowie. Na razie ZZM stara się usunąć w jak największym stopniu powstałe zniszczenia; wykonawca prac deklarował, że do 15 grudnia teren Łąk zostanie wyrównany. Przed Świętami deklarację udało się częściowo zrealizować po pracach naprawczych Łąki wyglądały nieco lepiej, wciąż jednak daleko im było do ideału. W miejscach kolein tam gdzie pojawi się „goła ziemia” Zarząd Zieleni Miejskiej wiosną dosieje rośliny, którymi żywi się modraszek. Posadzone zostanie również 1000 sztuk rdesta wężownika. To miejmy nadzieję poprawi sytuację. Czy jednak za rok czeka nas „powtórka z rozrywki”? – Dołożymy wszelkich starań aby sytuacja się nie powtórzyła – deklaruje Łukasz Pawlik i dodaje, że Zarząd Zieleni Miejskiej rozważa zakup odpowiedniego ratraka – to jednak wydatek ok. 1 mln. złotych. Miejmy nadzieję, że uda się znaleźć pieniądze. Jeśli nie pozostaje mieć nadzieję, że aura będzie łaskawsza a ziemia suchsza. Bardzo dużo zmiennych i dużo znaków zapytania. Na razie zapraszam na spacer na Łąki gdzie jeśli deklaracje ZZM były wiarygodne to po całym bałaganie nie ma już śladu. Idźcie, sprawdźcie i ślijcie zdjęcia i spostrzeżenia na gmh@o2.pl
(ał)
„Wśród nocnej ciszy…” zaintonowała Lidia Jazgar, a wszyscy, którzy przybyli w piątkowy wieczór 29 grudnia do Kościoła pw. Matki Bożej Pocieszenia, ochoczo kontynuowali „…głos się rozchodzi…”. Wspólne odśpiewanie tej znanej i lubianej przez wielu kolędy rozpoczęło 53. wydarzenie z cyklu Nowa Huta. Dlaczego Nie?!. Prowadząca koncert Lidia Jazgar – dyrektor artystyczny Nowa Huta. Dlaczego Nie?! wraz z księdzem proboszczem Wiesławem Wilmańskim SAC w imieniu Organizatorów cyklu, przywitali wszystkich przybyłych i zaprosili do wspólnego podtrzymywania tej pięknej polskiej tradycji, jaką jest kolędowanie. Podczas bożonarodzeniowego koncertu wystąpił Robert Kasprzycki z zespołem w składzie: Maks Szelęgiewicz, Krzysztof Wyrwa i Adam Zadora.
Artyści na początek wykonali kilka autorskich utworów, utrzymanych w świątecznym klimacie takich jak Oda do garnuszka czy Kay i Gerda. Następnie zagrali kilkanaście znanych, tradycyjnych polskich kolęd i pastorałek, w wykonanie których chętnie włączali się zgromadzeni. Można było usłyszeć między innymi: Gdy śliczna Panna, Anioł Pasterzom mówił, Przybieżeli do Betlejem, Bóg się rodzi, Mizerna cicha, Oj Maluśki, Maluśki i wiele innych. W trzeciej części koncertu Robert Kasprzycki i towarzyszący mu muzycy wykonali ponownie kilka utworów własnych - Zapiszę śniegiem w kominie, Niebo do wynajęcia i Trzymaj się wiatru kochana. Finałowa Kolęda Nowa, była jednocześnie życzeniami na Nowy Rok, skierowanymi od artystów dla wszystkich przybyłych. W refrenie, który szybko podłapali zgromadzeni, wybrzmiały słowa: Kolęda, kolęda, luli, luli la, może nam Rok Nowy trochę szczęścia da. Długimi owacjami na stojąco słuchacze podziękowali artystom. Nie obeszło się także bez bisu, podczas którego wspólnie wyśpiewano dwie kolędy.
Organizatorzy cyklu Nowa Huta. Dlaczego Nie?: Porozumienie Dzielnic Nowohuckich - Dzielnice: XIV Czyżyny, XV Mistrzejowice, XVII Wzgórza Krzesławickie, XVIII Nowa Huta, Ośrodek Kultury Kraków-Nowa Huta oraz Stowarzyszenie Przyjaciół Nowej Huty, składają serdeczne podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji Koncertu 53. Nowa Huta. Dlaczego Nie?!. A są to: Gmina Miejska Kraków; Sponsorzy cyklu: PGE Energia Ciepła oddział nr 1 w Krakowie, Małopolskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Odpadami Sp. z o.o., Małopolska Agencja Rozwoju Regionalnego S.A. Partnerzy cyklu: Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji S.A. w Krakowie, Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne S.A. w Krakowie, Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej S.A. w Krakowie, Agencja Art. Blue, Concept Music Art. Sponsor koncertu: Małopolskie Dworce Autobusowe S.A. w Krakowie. Patronat medialny: Głos. Tygodnik Nowohucki, Radio PLUS, TVP Kraków, Dziennik Polski, Radio Pallotti.fm. Partnerem koncertu była parafia Matki Bożej Pocieszenia w Krakowie. Na ręce księdza proboszcza Wiesława Wilmańskiego organizatorzy również składają podziękowania za życzliwe przyjęcie i gościnę.Podziękowania należą się także dla służb mundurowych i ratunkowych za zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom koncertu.
(f)
Już po raz 12 MotoMikołaje opanowały nasze miasto. W niedzielę, 10 grudnia, około 500 zmotoryzowanych Świętych Mikołajów, pojawiło się nad Nowohuckim Zalewem aby wspólnie wyruszyć na paradę ulicami Krakowa. Wśród przebranych motocyklistów pojawiły się również śnieżynki, anioły a nawet jeden mały skrzat. Dominowały jednak stroje Mikołaja, w które przebrali się zarówno zmotoryzowani mężczyźni jak i kobiety.
Mikołaje na motocyklach pojawiają się w wielu miastach Polski. Również krakowianie od kilkunastu lat mogą oglądać tę wyjątkową paradę. Jak podkreślają organizatorzy akcja to oprócz pielęgnowania tradycji i działań charytatywnych, parady i cukierków dla wszystkich również okazja do pokazania, że motocykliści nie są „szaleńcami na dwóch kółkach” a normalnymi myślącymi, wrażliwymi ludźmi. W tym roku około pół tysiąca zmotoryzowanych świętych spotkało się w niedzielę o godz. 11 w Nowej Hucie wzdłuż ul. Bulwarowej naprzeciwko Domu Wędkarza. Wielu z nich już wcześniej odwiedziło „oczekujących na świętego”, MotoMikołaje odwiedzili domy dla ofiar przemocy, szpitale, domy dziecka. Grupa Mikołajów spotkała się również z mieszkańcami Nowej Huty na Placu Centralnym. Około 11.30 wspólnie już wyruszyli, nieco dłuższą niż zazwyczaj trasą ulicami Krakowa. Uczestnicy parady chcieli zaprezentować się jak najliczniejszemu gronu krakowian, to ich reakcja na – pierwszy od ponad 10 lat – zakaz wjazdu na Krakowski Rynek. – Wiemy, że turyści i mieszkańcy czekali na nas na Rynku i byli rozczarowani, że tam nie dotarliśmy – wielka szkoda, że tak się stało- mówią rozgoryczeni organizatorzy MotoMikołajów. Akcja corocznie ma również wymiar charytatywny. W tym roku podczas parady zbierane były datki dla potrzebującego pomocy małego Tymka – syna jednego z motocyklistów. Rzecz jasna były to datki dobrowolne, ale Mikołaje okazały się być hojne – jak przystało na Mikołajów.
(ał)
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".