Dariusz Gnatowski, czyli Solony, Cześnik, Lebiadkin, Boczek…
Darka Gnatowskiego poznałem kiedy był na trzecim roku krakowskiej PWST. Było to dość dawno, bo 25 lat temu. Pamiętam, jak przygotowywał się do scen klasycznych, przedmiotu, który prowadził nieżyjący już wielki aktor i pedagog Stanisław Igar. Darek wcielił się w postać Klaudiusza w Hamlecie. Bywałem wtedy na próbach. Spośród studentów właśnie Darek Gnatowski wyróżniał się, nie tylko swoją charakterystycznością, ale bardzo ciekawym ujęciem roli Klaudiusza. Bo Gnatowski jest nie tylko doskonałym technikiem zawodu aktorskiego, jest prawdziwym artystą, w takim dawnym, dobrym znaczeniu tego słowa.
To spadkobierca Alojzego Żółkowskiego i Antoniego Fertnera. Nie myślę tu jedynie o zewnętrznym podobieństwie do tych, jakże wielkich komików. Nie chce też schlebiać Gnatowskiemu, ale jest on jednym z najwybitniejszych aktorów charakterystycznych, a zarazem aktorów komediowych naszych czasów. Zaczynał od klasyki: od Czechowa, Witkacego, Fredry, by odnaleźć swoje miejsce także i w Dostojewskim. Myślę o znakomitej roli Lebiadkina w Biesach w inscenizacji Krzysztofa Jasińskiego. Paradoksalnie aktor ten, na wskroś komediowy, z tendencją do tragedii, utożsamiany jest z postacią serialowego Boczka w Kiepskich. Ta tragifarsa, to opowieść o naszych charakterach, pokazana bardzo zabawnie. Tu Gnatowski znalazł się w doborowym towarzystwie, Krystyny Feldman czy wspaniałego Andrzeja Grabowskiego. Serial ten utrzymuje się już na antenie Polsatu blisko 10 lat i jest to jeden z tych seriali, który nie męczy, ale naprawdę relaksuje, wprowadza w śmiech, szczery, prawdziwy, wprowadza w dobre samopoczucie. To zasługa wykonawców: Grabowskiego, Żukowskiego no i Gnatowskiego. Darek też występuje w filmach, choć czuje się przede wszystkim aktorem teatralnym. Szkoda, że tak mało jest go w kabarecie, ale kabaret jest ostatnio w rękach amatorów tej dziedziny. Gdzie czasy Kabaretu Starszych Panów czy Dudka...
Gnatowski lubi zaskakiwać swoimi nowymi rolami, nowymi pomysłami, jak choćby tym, że jest współautorem książki: Dieta bez wyrzeczeń. Przedstawia tam swoją wizje zdrowego stylu życia, dołączając do niej swoją oryginalną książkę kucharska.
W tym roku minie 25 lat od debiutu Gnatowskiego w teatrze, jeśli policzymy mu rolę dyplomową w PWST. Nie zapominajmy, że był przez siedem sezonów aktorem Teatru Ludowego w Nowej Hucie, gdzie zagrał m.in. w Wesołych Kumoszkach z Windsoru w reżyserii Jerzego Stuhra. Spektakl ten otrzymał nagrodę Srebrnego Yorika na Międzynarodowym Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku i jak powiedział reżyser Jerzy Stuhr, po tym sukcesie zespół na nowo uwierzył w siebie. Była to też i zasługa Gnatowskiego, jednego z głównych wykonawców tej sztuki. Przed nim jeszcze długa lista bohaterów, Moliera, Fredry, a może i też Szekspira, którego kiedyś odkrywał ze swoim profesorem Igarem na szkolnej scenie przy Warszawskiej. A może by należało pomyśleć o Falstaffie ?
Darek Gnatowski będzie gościem kolejnego spotkania z cyklu „Portrety ludzi teatru, filmu, etrady” w Ośrodku Kultury im C. K. Norwida. Spotkamy się z nim 2 kwietnia (w czwartek) o godz. 18 00 w sali teatralnej (os. Górali 5). Będziemy rozmawiać nie tylko o teatrze i filmie, ale także o kulinarnych zainteresowaniach aktora. Zapraszamy.
DDOM
Rusza kolejna edycja Żonkilowych Pól Nadziei Kochając do końca
Kolejny już raz Kraków zakwitnie żonkilami. Podczas trwającej ponad dwa miesiące kampanii „Żonkilowe Pola Nadziei 2009” odbędzie się wiele, kwest i imprez, z których dochód przeznaczony zostanie na działalność krakowskiego Hospicjum im Świętego Łazarza. W akcję zaangażuje się ponad 500 wolontariuszy.
12 edycja Żonkilowych Pól Nadziei została zainaugurowana 12 marca w Urzędzie Miasta Krakowa. Tegoroczna, odbywająca się pod hasłem „Kochając do końca”, potrwa do 24 maja. Jak powiedziała, obecna na uroczystości inauguracyjnej zastępca prezydenta Miasta Krakowa, Elżbieta Lęcznarowicz, 12 lat temu żonkil zaprzyjaźnił się z miastem Krakowem. Dziś nie wyobrażamy sobie, żeby ten symbol nadziei nie miał nam towarzyszyć, każdej wiosny.
Obecni w UMK goście mogli oglądać prace zgłoszone na konkurs „Kraków z żonkilem w tle”, do udziału w którym zaproszono krakowskie dzieci i młodzież. Trzeba bowiem przypomnieć, że Żonkilowe Pola Nadziei to nie tylko sposób na pozyskiwanie funduszy, chociaż zeszłoroczna akcja pozwoliła zgromadzić ponad pół miliona złotych. Pola Nadziei to również program edukacyjny i akcja informacyjna. W dzisiejszym świecie, kiedy na wszystko brakuje nam czasu, przypominanie, że obok nas umierają ludzie jest niezbędne. Człowiek rzadko bywa bezduszny i nieczuły, znacznie częściej zapomina o współczuciu, nie ma czasu i siły na dobroczynność. Kiedy na naszych ulicach pojawiają się charakterystyczne puszki, oznaczone żonkilem, krakowianie otwierają serca i kieszenie. Jak wspomniała, prowadząca inauguracyjna konferencję prasową, Lidia Jazgar, mieszkańców Krakowa nie trzeba prosić o datki na rzecz hospicjum, podczas prowadzonych przez nią koncertów wolontariusze mają pełne ręce roboty, a ich puszki zawsze „pękają w szwach”. W UMK usłyszeliśmy wiele ciepłych słów, jakie pod adresem mieszkańców naszego miasta, wypowiedziała prezes Towarzystwa Przyjaciół Chorych „Hospicjum Świętego Łazarza”, Jolanta Stokłosa. Zaznaczyła, że tylko dzięki wsparciu jakie hospicjum otrzymuje rokrocznie od ludzi dobrej woli akcja Żonkilowych Pól Nadziei ma sens. Trzeba przy tej okazji zaznaczyć, że zainaugurowana w Krakowie akcja objęła już swym działaniem całą Polskę. W tym roku włączają się w nią 43 hospicja z 40 miast na terenie całego kraju. Nad krakowską honorowy patronat sprawuje od lat kardynał Franciszek Macharski. Umieranie, to wyjątkowo trudny temat, niełatwo jest przyjąć do wiadomości, że choroba nowotworowa przychodzi w zasadzie z nikąd. Nie patrzy w metrykę ani w zeznanie podatkowe. Zostawia chorym miesiące, tygodnie często jedynie dni . W hospicjum przy ul Fatimskiej jest tylko 30 łóżek, a jednak w 2008 r. przebywało tam aż 427 osób, a 313 z nich zmarło. Smutno o tym mówić, ale tu mało kto przebywa długo. Biorąc udział w akcji Żonkilowych Pól Nadziei możesz pomóc tym, którzy przebywają tam obecnie. Pamiętajmy o tym, że ludzi trzeba kochać do końca. Do ostatniej chwili życia. Swoje wsparcie dla hospicjum można również okazać przekazując na jego rzecz 1% swojego podatku.
AŁ
Od lewej: zastępca prezydenta Miasta Krakowa Elżbieta Lęcznarowicz, prezes Towarzystwa Przyjaciół Chorych Hospicjum św. Łazarza Jolanta Stokłosa i Lidia Jazgar.
W minioną sobotę nadarzyła się okazja do bliższego poznania źródeł kultury muzycznej naszych wschodnich sąsiadów, a wszystko to za sprawą mieszkanki Mistrzejowic – Iryny Obara, która wystąpiła w duecie „Sąsiedzi” w Klubie „Kuźnia” (os. Złotego Wieku) – filii Ośrodka Kultury im. C. K. Norwida. Pani Irynie, która jest z pochodzenia Ukrainką, towarzyszył - akompaniując na gitarze i również śpiewając - Jurij Bejczuk, Rosjanin mieszkający w Polsce. Razem udało im się stworzyć niesamowity duet – zgranych głosów i wzajemnie uzupełniających się różnych temperamentów muzycznych. Wystąpili w programie zatytułowanym „Między Kijowem, a Moskwą”, na który złożyło się kilkanaście tradycyjnych ludowych piosenek ukraińskich i rosyjskich oraz kilka nowszych, niezwykle popularnych i często śpiewanych utworów rosyjskich. Wszystko to zilustrowane było barwnymi zdjęciami dobranymi tematycznie do treści tworów, wyświetlanymi podczas trwania koncertu. Ponieważ piosenki wykonywane były w ojczystych językach artystów czyli ukraińskim i rosyjskim – wykonanie każdej z nich poprzedzone zostało krótkim komentarzem, objaśniającym publiczności ich treść i znaczenie. Starannie dobrany repertuar i perfekcyjne wykonanie wywołało entuzjazm słuchaczy. Publiczność żywiołowo reagowała podczas skocznych, żywiołowo wykonywanych piosenek. Były też melodie rzewne, skłaniające do refleksji zarówno w warstwie muzycznej jak i słownej – te wraz z cudownym wschodnim zaśpiewem trafiały prosto do serc słuchaczy. Można było podczas tego sobotniego wieczoru przeżyć całą gamę pozytywnych emocji, czas przestał istnieć, zaś publiczność mogła się przenieść w zupełnie inny, niby nieznany, a jednak bliski – świat. I za to należą się wykonawcom słowa podziwu i uznania. A nam – słuchaczom pozostaje mieć nadzieję, że tak udany występ sprawi, iż jeszcze nie raz będziemy mogli posłuchać w Nowej Hucie tego duetu, który w tak ujmujący sposób potrafi popularyzować muzykę swoich ojczystych stron
Beata Waśko
Także na terenie Nowej Huty bezpłatne porady prawne dla mieszkańców. Zapewnia je… FUNDACJA ACADEMIA IURIS
W Nowej Hucie mieszka wielu rencistów i emerytów. Większość z nich nie stać na kosztowną pomoc prawną, a codzienność przynosi wiele spraw, w których pomoc prawnika staje się niezbędna – zwłaszcza w sprawach cywilnych, dotyczących spraw mieszkaniowych i lokalowych. Dla nich wszystkich mamy dobrą wiadomość. Istnieje możliwość skorzystania z bezpłatnych porad prawnych, dzięki funkcjonującej na terenie Dzielnicy XVIII Fundacji Academia Iuris.
Fundacja Academia Iuris powstała w 2002 roku jako niezależna pozarządowa organizacja non–profit. Jej podstawowym celem jest ochrona praw i wolności obywatelskich oraz umacnianie zaufania do państwa i prawa. Fundacja prowadzi ogólnopolską sieć punktów porad prawnych.
Punkt bezpłatnego poradnictwa prawnego w Nowej Hucie mieści się w budynku Miejskiego Ośrodka Wspierania Inicjatyw Społecznych na osiedlu Centrum C blok nr 10. Wolontariusze – studenci i absolwenci Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego – udzielają bezpłatnych porad w pokoju nr 107 w każdy poniedziałek w godz. 12.00 – 14.00 oraz w środę w godz. 15.00 – 17.00. Telefon (0–12) 642-21-56 wewn. 26 – czynny jest w godzinach dyżurów.
Wszystkie porady prawne są konsultowane z adwokatami i radcami prawnymi współpracującymi z fundacją. Wolontariusze udzielają porad m. in. z takich dziedzin prawa, jak:
+ prawo rodzinne (przykładowe zagadnienia szczegółowe: wniosek o zmianę kuratora ustanowionego przez sąd do nadzorowania kontaktów z dzieckiem, apelacja od wyroku podnoszącego zasądzone alimenty na dziecko, rodzina zastępcza - uznanie dziecka (przysposobienie);
+ prawo opiekuńcze;
+ prawo cywilne, w tym mieszkaniowe i lokalowe;
+ prawo karne, wykroczeń i postępowanie w sprawach nieletnich.
Radę Programową Fundacji tworzą: prof. Marek Safjan (były Prezes Trybunału Konstytucyjnego), prof. Andrzej Zoll (były Rzecznik Praw Obywatelskich), prof. Hubert Izdebski oraz ks. prof. dr hab. Franciszek Longchamps de Bérier. Pomoc udzielana jest bezpłatnie. Wolontariusze nie czerpią żadnych korzyści majątkowych w związku ze swoją pracą w Fundacji.
By zasięgnięcie pomocy przebiegało sprawnie, wolontariusze radzą, by pamiętać o kilku zasadach.
Co ze sobą zabrać?
Na dyżur należy wziąć ze sobą wszystkie dokumenty ważne dla sprawy, z którą się przychodzi. Należy również przynieść kopie tych dokumentów. Jest to bardzo ważne, bo być może zajdzie potrzeba, że wolontariusz będzie musiał wziąć kopie dokumentów, aby skonsultować sprawę z zawodowym prawnikiem. Wolontariusz nie może zabrać oryginałów dokumentów, a część punktów porad nie jest wyposażona w kserokopiarki. Oczekiwanie, aż klient doniesie kopie swoich dokumentów zazwyczaj wydłuża rozwiązanie sprawy o kilka dni.
Jak przygotować się do spotkania w punkcie porad?
Przed spotkaniem w punkcie warto wypisać sobie wszystkie szczegóły sprawy, z którą się przychodzi. Będzie to pomocne w czasie opisywania problemu wolontariuszowi. Trzeba również przygotować sobie wcześniej listę pytań do wolontariusza, aby usprawnić przebieg spotkania. Prosimy o podanie wolontariuszowi wszystkich szczegółów sprawy prawnej, nawet jeśli mogłyby one być krępujące. Wolontariusz jest po to aby pomóc, a nie aby oceniać. Rozumie sytuację i postara się zrobić wszystko, aby udzielić pomocy. Prosimy odpowiadać mu konkretnie i zgodnie z prawdą. Prosimy o jasne sformułowanie tego, czego oczekują Państwo od naszego wolontariusza. Prosimy pamiętać o tym, że czas wolontariusza jest ograniczony. Musi on porozmawiać z wieloma klientami. Dlatego tak ważne jest dobre przygotowanie się do wizyty w Poradni i przemyślenie swoich pytań.
Czy pomoc naprawdę jest bezpłatna?
Tak, pomoc prawna uzyskana w siedzibie Fundacji jest bezpłatna. Wolontariusze nie czerpią żadnych korzyści majątkowych w związku ze swoją pracą w Fundacji. Fundacja jest organizacją pożytku publicznego i wszystkie środki, na jakich opiera swe działanie pochodzą z darowizn.
Czego można oczekiwać w trakcie spotkania?
Na początku wolontariusz wręczy do podpisania oświadczenie o tym, że:
+ pomoc adwokata lub radcy prawnego byłaby w Państwa przypadku znacznym wydatkiem
+ Państwa sprawy nie prowadzi adwokat ani radca prawny
+ przyjmują Państwo do wiadomości, iż sprawę będzie prowadził wolontariusz, a nie zawodowy prawnik
+ przyjmują Państwo do wiadomości, że wolontariusz nie może reprezentować Państwa przed sądem
+ przyjmują Państwo do wiadomości, że odpowiedzialność odszkodowawcza wolontariuszy, Poradni, jej pracowników i współpracowników jest wyłączona, z wyjątkiem wyrządzenia szkody z winy umyślnej
+ przyjmują Państwo do wiadomości, że ani wolontariusz, ani inne osoby działające w Poradni nie mogą odmówić zeznań co do faktów, o których dowiedziały się w toku prowadzenia sprawy
+ wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez fundację.
Wolontariusze pracujący w Poradni proszą, by pamiętać, że odpowiedź negatywna na którykolwiek z tych punktów jest równoznaczna z rezygnacją z pomocy.
Następnie każdy zainteresowany poradą prawną otrzymuje do wypełnienia kwestionariusz osobowy. W następnej kolejności zostaje przeprowadzona rozmowa, w czasie której wolontariusz będzie się starał zebrać jak najwięcej informacji o sprawie, z którą przychodzą zainteresowani. Pod koniec wizyty wolontariusz przygotuje poradę lub (jeśli jest konieczne jeszcze jedno spotkanie) bieżące wskazówki i wyznaczy datę kolejnego spotkania. W czasie wizyty kończącej sprawę zainteresowani otrzymują poradę na piśmie oraz wszelkie niezbędne wyjaśnienia.
Na marginesie spotkania, które 8 marca odbyło się w Salonie „Enha+” w Teatrze Ludowym CZY NOWA HUTA JEST KOBIETĄ?
Pytanie nie jest oczywiste. Wymaga chwili refleksji, do której nikt nigdy nie zapraszał, błyskawicznego przeglądu pamięci. Wydobywamy twarze, figury, uśmiechy i grymasy, dzieła, pasje, bariery. Wzbiera wdzięczność. A wtedy trudno nam uwierzyć w fakty. Zawsze było nas mniej. Liczebnie zawsze dominowali panowie. Budowlańcy i hutnicy, i politycy - to oni wznosili Nową Hutę. Wznosili, ale kto wnosił życie, tworzył i stroił , i wypełniał rozpoznawalnym smakiem, ten zupełnie nowy dom?
W Krakowskim Instytucie Psychoterapii Leczenie rozmową
Są miejsca, gdzie człowiek jest najważniejszy, gdzie na rozmowę zawsze jest czas, a każdy problem i obawa są traktowane poważnie.
Na osiedlu Krakowiaków 2 działa Krakowski Instytut Psychoterapii. Oferta instytutu skierowana jest głównie do dzieci i młodzieży oraz ich rodzin. Nie potrzeba specjalnego skierowania, żeby przyjść lub zadzwonić i umówić się na spotkanie z psychoterapeutą. Do tej pory z oferty, działającej od dwóch miesięcy placówki skorzystało 60 osób indywidualnych i aż 40 rodzin. Na uroczystym otwarciu, które miało miejsce pod koniec lutego, obecni byli przedstawiciele jednostek odpowiedzialnych na funkcjonowanie KIP-u. Jest to placówka, którą na zlecenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej prowadzi Stowarzyszenie u Siemachy. Obie te organizacje mają na celu pomoc i stworzenie prawidłowych warunków do rozwoju , obie w sposób szczególny skupiają się na dzieciach i młodzieży, choć pomocą starają się objąć całe rodziny. Jak powiedział obecny na uroczystym otwarciu placówki ks. Andrzej Augustyński, dyrektor Stowarzyszenia u Siemachy „aby dobrze wychować jedno dziecko, potrzeba całej społeczności”. Młody człowiek wchodząc w dorosłe życie potrzebuje wzorców, jeśli rodzina ma problem z wychowaniem to KIP jest miejscem gdzie może ona uzyskać fachową pomoc. Pamiętajmy, że każdy ma gorsze i lepsze okresy, korzystanie z pomocy psychoterapeuty nie jest oznaką słabości, to raczej zdrowy rozsądek i wyraz dojrzałości. Nie zawsze możemy poradzić sobie sami, za wychowanie naszych dzieci odpowiedzialne jest całe społeczeństwo. Pracownicy Krakowskiego Instytutu Psychoterapii chcą być blisko nowohuckiej społeczności. - Tu na os. Krakowiaków jesteśmy naprawdę blisko ludzi, zaglądają nam do okiem. Nie musimy do nich jeździć samochodem - mówi Wanda Szaszkiewicz, dyrektor KIP. Trzeba bowiem zaznaczyć, że kiedy zachodzi taka potrzeba psychoterapeuci udają się do domów swoich podopiecznych.
Myślę, że warto skorzystać z faktu, że na terenie naszej dzielnicy znajduje się taka placówka.
Krakowski Instytut Psychoterapii oferuje:
-terapię rodzin
-terapię indywidualna
-grupy terapeutyczne dla licealistów, gimnazjalistów i dzieci
-poradnictwo
-konsultacje psychiatryczne
Rejestracja od poniedziałku do piątku w godzinach 10.00 – 18.00 pod numerami telefonów 012 644 12 66 lub 0662 582 289
AŁ
Przedstawiciele Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Stowarzyszenia „U Siemachy” na uroczystym otwarciu nowohuckiej placówki Krakowskiego Instytutu Psychoterapii
Nie możesz iść do biblioteki, biblioteka przyjdzie do ciebie Książka do domu
Mało kto wie, że nawet osoby, które nie mogą wychodzić z domu mogą skorzystać z biblioteki. Nie trzeba opuszczać własnego mieszkania, żeby wypożyczyć książkę.
Nowohucka Biblioteka Publiczna, w ramach akcji „Książka do domu”, prowadzi dostarczanie literatury do domu. Usługa ta jest przede wszystkim skierowana do ludzi chorych, starszych, niepełnosprawnych ruchowo, którzy mają problemy z przemieszczaniem się oraz opuszczaniem swoich miejsc zamieszkania. Dostarczaniem książki do domu zajmują się bibliotekarze Nowohuckiej Biblioteki Publicznej. Osoba zainteresowana otrzymywaniem książki do domu zgłasza w bibliotece usytuowanej najbliżej swojego miejsca zamieszkania, telefonicznie lub przez osoby trzecie, adres swojego miejsca zamieszkania bądź pobytu. „W Nowej Hucie z tej usługi korzysta już kilkadziesiąt osób – mówi Izabela Ronkiewicz-Brągiel, instruktor Nowohuckiej Biblioteki Publicznej. - Obecnie każda placówka Nowohuckiej Biblioteki Publicznej ma wśród swoich czytelników osoby, które na stałe, lub czasowo zamawiają książki do domu. Powody są różne, najczęstsze to choroba a dla osób w podeszłym wieku również trudne warunki atmosferyczne. Chcemy jednak dotrzeć z tą propozycją do jeszcze szerszego grona czytelników. Wiemy, że na terenie Nowej Huty jest wiele osób starszych, które chciałyby korzystać z biblioteki a nie zawsze mogą do niej dotrzeć. To właśnie z myślą o nich przygotowaliśmy nową usługę: Książka do domu – dodaje Ronkiewicz-Brągiel.
Podczas rozmowy telefonicznej bibliotekarz ustala jakiego rodzaju literatura interesuje osobę, która chce zamówić książkę do domu. Następnie przynosi ze sobą konkretny, ustalony wspólnie tytuł, lub kilka pozycji odpowiadających oczekiwaniom czytelnika. Kiedy bibliotekarz przynosi książkę można wspólnie ustalić termin następnych odwiedzin, lub umówić się na telefon. Trzeba w tym miejscu dodać, że korzystanie z usługi „Książka do domu” jest oczywiście bezpłatne. Zachęcamy tych, którzy mieliby ochotę poczytać, ale trudno im dotrzeć do biblioteki do skorzystania z tej wyjątkowej oferty. Poniżej podajemy numery telefonów do Nowohuckich Bibliotek Publicznych .
Biblioteka Główna- os. Stalowe 12, tel. 012 644-23-52
Filia nr 1 – os Młodości 8, tel. 012 644-13-22
Filia nr 2 – os. Teatralne 25, tel. 012 644-40-46
Filia nr 3 – os. Kościuszkowskie 5, 012 648-79-46
Filia nr 4 – os. Zgody 7, tel. 012 644-40-72
Filia nr 5 - os. Zgody 7, tel. 012 642-16-43
Filia nr 6 – os. Na Stoku 1, tel. 645-29-52
Filia nr 7 – os. Kalinowe 4, tel. 012 648-52-68
Filia nr 8 – os. Bohaterów Września 26, tel. 012 645-95-27
Filia nr 9 – os. Tysiąclecia 42, tel. 012 648-50-69
Filia nr 10 – os. Dywizjonu 303. 1, tel. 012 647-28-85
Dzień był wyjątkowy. 8 marca. Wyjątkowy był zatem temat i wyjątkowi goście na ostatnim Salonie NH+. Temat prowokacyjny „Czy Nowa Huta jest kobietą?”.
Spotykając się 8 marca nie można było inaczej. Prowadząca spotkanie Barbara Gawryluk do rozmowy zaprosiła pięć wyjątkowych kobiet. O swojej przygodzie z Nową Hutą opowiadały w kolejności: Stanisława Olchawa, kierownik restauracji Stylowa, Agata Dębicka, grafik, ilustrator, projektant, Stanisława Urbaniak, wiceprezydent Krakowa, nowohucianka roku 2003, Danuta Szymońska wieloletni dyrektor O.K. im C.K Norwida, koordynator realizowanego w ramach Partnerstwa Inicjatyw Nowohuckich projektu Equal, oraz Wiesława Wykurz, zastępca dyrektora O.K. im C.K. Norwida, koordynator Nowohuckiej Wiosny Muzycznej.
Jak się okazało każda z zaproszonych kobiet czuje i nazywa się nowohucianką, choć jedynie najmłodsza z nich Agata Dębicka mieszka tu od urodzenia. Każda z nich musiała się do Nowej Huty przekonać, teraz robią wszystko aby przekonać do tej dzielnicy innych. Choć w życiu ostatnich rozmówczyń Barbary Gawryluk, Danuty Szymońskiej i Wiesławy Wykurz, Nowa Huta pojawiła się „przypadkiem” obie panie przyjęły ten „dar losu” z radością, ceniąc w Hucie przestrzeń i wyjątkową estetykę. Okazało się, że wystarczy dobrze poznać tę dzielnicę aby zakochać się w niej bez pamięci. Agata Dębicka wspominając swoje studenckie lata mówiła o stereotypach jakie pokutowały i niestety czasem wciąż pokutują na temat naszej Huty. - Mieliśmy na to sposób, postanowiliśmy na złość tym wszystkim, którzy o Hucie mówią źle, kochać ją tak bardzo, żeby jej to wszystko wynagrodzić - wyznała.
Postawione na początku spotkania pytanie: „Czy Nowa Huta jest kobietą?” pozostało bez odpowiedzi. Nikt jednak nie miał wątpliwości, że ta dzielnica nie była by sobą, gdyby nie mieszkające tu kobiety. Danuta Szymońska wspomniała, że takich znaczących dla historii Huty kobiet można by wymienić kilkadziesiąt. Te, zaproszone na niedzielny Salon do Teatru Ludowego, bez wątpienia do nich należą. Nie można jednoznacznie stwierdzić, kto kogo bardziej zmienił - one Hutę czy może raczej Huta je. Organizatorzy niedzielnego spotkania stanęli na wysokości zadania. Wszystkie obecne tego dnia na Salonie Enha+ kobiety zostały obdarowane kwiatami. Jako ciekawostkę dodam, że najmłodsza miała 4 miesiące.
AŁ
Jak Karolina Basińska została w roku 1833 akuszerką w Mogile
W okresie istnienia Rzeczpospolitej Krakowskiej w latach 1815-1846, rząd przeznaczył z budżetu wydzielone pieniądze na utrzymanie kwalifikowanych akuszerek wiejskich. Zwykle na wsi w XIX wieku porody przyjmowały wiejskie kobiety, czasami znachorki, które nie posiadały państwowych kwalifikacji uprawniających je do pełnienia tej funkcji, a wierząc w zabobony, podczas przyjmowania porodu korzystały z zabobonnych praktyk, stojących na pograniczu „czarów” oraz nie przestrzegały zasad higieny. Często ich praktyki przyczyniały się do śmierci nie tylko dziecka, ale i matki. O ich niskich kwalifikacjach świadczy wysoka śmiertelność na wsi w XIX wieku wśród niemowląt.
By zaradzić temu problemowi rząd Rzeczpospolitej Krakowskiej zorganizował kursy akuszerskie prowadzone przez wykształconych lekarzy w Krakowie dla kobiet chętnych do pracy w charakterze akuszerek. Akuszerki państwowe musiały zaliczyć kurs akuszerski, a patronat nad wydawaniem i odbieraniem uprawnień do wykonywania tego zawodu sprawował Wydział Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego. Każda akuszerka kwalifikowana musiała prowadzić ewidencję i dziennik przyjętych przez nią porodów, w którym nanosiła swoje uwagi – uwagami tymi miała obowiązek dzielić się z innymi akuszerkami.
+ + +
Zasady pracy akuszerki regulowała instrukcja państwowa. Prawo nakazywało, aby akuszerki informowały swoich przełożonych, czyli wydział lekarsko-policyjny o znanych im przypadkach przyjęcia porodów przez kobiety bez kwalifikacji rządowych na wsi i o przypadkach zatajenia takich porodów. Nie wolno było akuszerce opuścić ubogiej materialnie kobiety rodzącej i udać się do zamożnej rodziny, w której w tym samym czasie odbywa się drugi poród, ale powinna wysłać inną akuszerkę na miejsce drugiego porodu. Sama natomiast musiała zostać przy rodzącej aż do zakończenia porodu i opiekować się kobietą tuż po porodzie. Potem przez dziewięć dni miała obowiązek trzy razy w ciągu dnia wizytować ją i sprawdzać stan zdrowia dziecka oraz matki. Praca akuszerki według instrukcji trwała 24 godziny na dobę, miała ona obowiązek stawić się u rodzącej o każdej godzinie dnia i nocy. Dom, w którym mieszkała akuszerka musiał być oznaczony tabliczką z napisem „Imię i nazwisko. Akuszerka egzaminowana” oraz wyposażony w dzwonek.
Dziennik swoich uwag oraz ewidencję przyjętych porodów akuszerka musiała składać Lekarzowi Okręgowemu w końcu czerwca i w końcu grudnia każdego roku. Podczas porodu mogła używać tylko narzędzi i metod dopuszczalnych w instrukcji lekarskiej. Żadne inne narzędzia i metody były niedopuszczalne, a w przypadku przekroczenia tych zasad, Wydział Lekarski UJ odbierał jej uprawnienia.
+ + +
Każda kandydatka na kwalifikowaną akuszerkę składała przysięgę następującej treści: „Ja, Apolonia (imię kandydatki) przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu Trójcy Św. Jedynemu jako powołana na urząd Akuszerki Okręgowej Wolnego Miasta Krakowa i Konstytucji Krajowej, Senatowi Rządzącemu wierną oraz posłuszną zostanę zwierzchnikom moim, jakim z natury służby podlegać mi przyjdzie, wszelką powolność w pełnieniu odbieranych poleceń pełnić przyrzekam i wszelkich wiadomości w sztuce akuszerskiej, nauką bądź doświadczeniem nabytych dla dobra publicznego ratunku cierpiących używać nie omieszkam. Tak mi dopomóż Panie Boże. Tak przysięgłam”.
+ + +
W 1833 roku Senat Rządzący, czyli ówczesny rząd Rzeczpospolitej Krakowskiej wyznaczył w Gminie Mogiła, na akuszerkę, Karolinę Basińską. Basińska prawdopodobnie miała pełnić funkcję akuszerki w całej Gminie Mogiła, nie tylko we wsi Mogile, gdzie mieszkała, a więc opiece jej podlegał obszar między wioskami: Bieńczyce, Mogiła i Dąbie. Patent akuszerki otrzymała 27 listopada 1832 r. Była matką wówczas pięcioro dzieci, wdową i szukała od pewnego czasu źródła utrzymania. 5 marca 1833 skierowała prośbę do Senatu Rządzącego o uzyskanie posady akuszerki w Gminie Mogile, gdzie w tym czasie był wakat na tym stanowisku. 8 grudnia Senat przesłał to pismo do Lekarza Okręgowego o wydanie opinii na ten temat. 14 czerwca Senat Rządzący wydał zezwolenie Basińskiej na objęcie tej funkcji. Oto treść tego zezwolenia: „Końcem ułatwienia połogów kobietom klasy włościańskiej (wiejskim), które częstokroć z powodu braku pomocy ulegają niebezpieczeństwu utraty życia, uznał za potrzebne ustanowić jeszcze trzy płatne ze Skarbu Publicznego po zł. 300 rocznie akuszerki, z których by jedna w Mogile, druga w Lipowcu a trzecia w Jaworznie zamieszkiwały. (…) (Senat) Polecił, aby Wydział Spraw Wewnętrznych i Policji odebrał od niej (czyli od Karoliny Basińskiej) przysięgę i przy projektowaniu budżetu nie zapomniał lecz umieścił ją w tytule „Policja Medyczna”.
+ + +
Basińska miała otrzymywać roczną pensję ówczesnych 300 zł. z funduszu Ogólno-Krajowego, płatną w miesięcznych ratach, i dopiero przy projektowaniu nowego budżetu państwowego miała być na stałe w nim uwzględniona. O mianowaniu akuszerką Basińskiej, Senat poinformował wójta Gminy Mogiła oraz Lekarzy Miejskiego i Okręgowego, czyli głównych Lekarzy Miasta Krakowa i Lekarza Okręgowego. Pracę akuszerki wiejskiej kontrolował Lekarz Okręgowy, któremu podlegał obszar państwa położony poza miastem Krakowem. 17 sierpnia 1838 r. Lekarz Okręgowy Wolnego Miasta Krakowa pismem do Wydziału Spraw Wewnętrznych i Policji złożył raport o pracy Basińskiej jako akuszerki zamieszkałej we wsi Mogile, w którym bardzo pozytywnie ocenił jej dotychczasową pracę.
+ + +
Ten krótki artykuł prezentuje niewielki fragment pracy ówczesnego rządu polskiego w Krakowie nad podniesieniem poziomu higieny i zdrowia w podkrakowskich wsiach w XIX wieku. Warto dodać, że w szkole wiejskiej w Mogile nauczyciel prowadził w pierwszej połowie XIX wieku przedmiot „Nauka o Zdrowiu”. Starano się w ten sposób zmieniać mentalność panującą na wsi, często zabobonną. Mentalność szkodliwą zarówno dla zdrowia fizycznego jak i psychicznego.
Krzysztof Rosołek
Baśniowo w NCK, sportowo w Com Com Zone i aktorsko w "Norwidzie"
Takie są klimaty najnowszej Nowohuckiej Kroniki Filmowej. Zacznijmy baśniowo. W Nowohuckim Centrum Kultury prezentowały swoje widowiska teatry dla dzieci w szerokim repertuarze opowieści od "Baśni z tysiąca i jednej nocy" do niedźwiadka rodem z Rabki, który miał się zaopiekować kukułczym maleństwem. Na kolejny Festiwal Teatrów dla Dzieci tradycyjnie już przyjechali artyści z całego kraju. A najmłodsi mieli mnóstwo radości.
Z całej Polski przyjechali też reprezentanci wyższych uczelni, walcząc o prymat w ogólnopolskich akademickich mistrzostwach Polski w futsalu. Sportowych emocji nie brakowało, a spotkania te raz jeszcze potwierdziły ambicję niedawno otwartego obiektu Com Com Zone do pełnienia zaszczytnej misji tworzenia nowego oblicza nowohuckiego sportu.
Na koniec w "Kronice" relacja ze spotkania z jednym z najwspanialszych aktorów krakowskich - Jerzym Nowakiem. Niegdysiejszy Pan Młody z "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego oczarował publiczność w Ośrodku Kultury im. Norwida zabawnymi anegdotami, mądrymi wspomnieniami i poczuciem humoru.
Zapraszamy zatem do oglądania 162 wydania Nowohuckiej Kroniki Filmowej. Pokazywana będzie od piątku (6 marca ) przed każdym seansem w kinie "Sfinks", a także na antenie TV Kraków w poniedziałek 9 marca o 8.45 i 19.50 oraz we wtorek 10 marca o 17.00.
(jr)
Z Martyną MALCHAREK, aktorką Krakowskiej Opery Kameralnej, odtwórczynią roli Pyzy w Teatrze Ludowym rozmawia Dariusz Domański
Dariusz Domański: W Teatrze Ludowym występujesz jako Pyza w spektaklu zatytułowanym „Pyza na polskich dróżkach”. Przedstawienie to wyreżyserował Jerzy Fedorowicz. To był twój debiut. Byłaś jeszcze wtedy w Szkole Teatralnej?
Martyna Malcharek: Tak, byłam wtedy na trzecim roku Szkoły Teatralnej. To było ogromne wyróżnienie i przeżycie dostać główną rolę, mieć debiut w Teatrze Ludowym i w Chicago. Było to dla mnie duże wyzwanie. DD: Pyza – gra, śpiewa, tańczy… Nie każda aktorka posiada takie umiejętności. Zanim skończyłaś krakowską PWST otrzymałaś staranne wykształcenie muzyczne i baletowe. Skąd ta wielostronność zainteresowań?
MM: Zawsze chciałam być wszechstronną. Moim marzeniem od najmłodszych lat było tańczyć, śpiewać i grać na scenie. Początkowo w dzieciństwie moją sceną był ogród, gdzie tańczyłam, albo śpiewałam i marzyłam, że może kiedyś będę mogła wystąpić na prawdziwej scenie. Potem biegałam z Liceum Muzycznego do Szkoły Baletowej przez sześć lat, a wakacje spędzałam przy fortepianie. Samą mnie do tego bardzo ciągnęło. To był mój ukochany świat. Na studiach teatralnych balet bardzo mi pomógł w aktorstwie, a aktorstwo w balecie i w tańcu. DD: Co złożyło się na wybór Szkoły Aktorskiej? Czy chęć zostania aktorką obudziła się samorzutnie, czy też skłoniły Cię do tego może jakieś okoliczności, lub osoby?
MM: Początkowo poszukiwałam studiów bardziej związanych z tańcem, myślałam także o zespole Mazowsze. Jednak teatr był dla mnie zawsze miejscem szczególnym, magicznym, umożliwiającym oderwanie się od rzeczywistości. Poszukiwałam studiów umożliwiających mi kontynuowanie nauki baletu, ale także śpiewu i aktorstwa, studiów wszechstronnie rozwijających. Pojawiło się marzenie, aby tańczyć w teatrze, aby połączyć sztukę aktorską z pasją tańca. Bardzo interesował mnie wówczas teatr tańca Piny Baush, Pietry Galli czy Jacka Łumińskiego, bądź Ewy Wycichowskiej. Kiedy uczestniczyłam w warsztatach Ewy Wycichowskiej w Poznaniu, to właśnie Ona powiedziała mi, abym zdawała do PWST, gdyż jej zdaniem w moim tańcu było dużo aktorstwa. To wtedy właśnie zdecydowałam, że będę zdawać do Szkoły Teatralnej. DD: Pamiętasz swój egzamin do Szkoły Teatralnej?
MM: Nigdy go nie zapomnę. Chciałam się dostać tylko do Szkoły Teatralnej, żadne inne studia mnie nie interesowały. Byłam zdecydowana i bardzo tego pragnęłam, postanowiłam walczyć i dać z siebie wszystko, aby tylko się dostać. DD: W okresie tych kilku lat pracy wystąpiłaś na deskach m. in. Teatru im. J. Słowackiego. Brałaś także udział w benefisie znanego aktora Zbigniewa Buczkowskiego w Teatrze Stu. Jesteś aktorką Krakowskiej Opery Kameralnej, sceny założonej przez Wacława Jankowskiego. Występujesz na deskach Teatru Ludowego w Nowej Hucie. Teatr Wacława Jankowskiego jest bardzo oryginalną sceną na mapie Krakowa. Opera, jak mówił Ryszard Wagner, jest syntezą wszystkich sztuk. Interesujesz się właśnie takim rodzajem sztuk: opera, dramat, balet…
MM: Bardzo pasjonują mnie miejsca, gdzie balet łączy się z aktorstwem, piosenką. Zawsze będąc w teatrze dramatycznym na spektaklu tęsknię gdzieś w środku do ruchu, do tańca, a będąc w operze brak mi u tancerzy wyrazu, aktorstwa, u śpiewaków brakuje mi i tańca i aktorstwa, dlatego bardzo wymagam od siebie wszechstronności i szlifowania każdej z dziedzin sztuki, aby każde moje wykonanie gdziekolwiek występuję było w pełni starannie przygotowane, precyzyjne nawet jeśli jest to improwizacja, profesjonalne i wykonane z pełnym zaangażowaniem, daniem z siebie wszystkiego. Dlatego staram się każdy występ traktować, jak premierę. Codzienne ćwiczenia bardzo mi pomagają. DD Czym jest dla ciebie aktorstwo? Masz jakąś własną definicje, czy teorię na temat sztuki aktorskiej?
MM: To trudne pytanie. Aktorstwo jest dla mnie ciągłym poszukiwaniem prawdy, jest odkrywaniem swojej osobowości, jest także najgłębszą możliwością wyrażenia siebie poprzez postacie, które gram, jest także próbą poznania swoich niedoskonałości, a także ucieczką od samotności. Daję swoje ciało, duszę i umysł postaci, którą gram, jestem nią, ale jestem
też całkowicie sobą, taką jaką naprawdę jestem. DD: Masz wymarzone bohaterki z dramatu, które chciałabyś zagrać?
MM: Moją wymarzoną bohaterką dramatyczną jaką bardzo chciałam zagrać była Julia z Romea i Julii W. Szekspira. Od dzieciństwa o tym marzyłam. Jednak teraz, kiedy gram Pyzę w Teatrze Ludowym, marzę, aby jak najwięcej grać w takich właśnie spektaklach, jak Pyza, w spektaklach, gdzie występuje synteza sztuk: taniec, aktorstwo i śpiew. Uwielbiam grać ten spektakl. Daje mi on ogromnie dużo satysfakcji, wzruszenia i radości. Podczas pracy nad Pyzą bardzo dużo się nauczyłam. DD: Zaczęliśmy od Pyzy w Teatrze Ludowym. Powiedz, jak gra się przed publicznością dziecięcą? Dzieci żywo reagują na fałsz, ale nie tylko, czy miałaś jakieś zabawne zdarzenia na którymś z przedstawień?
MM: Miałam bardzo dużo wzruszających i zabawnych sytuacji podczas grania Pyzy na polskich dróżkach. W spektaklu Pyza płacze, bo się zgubiła zawsze wtedy słyszę z widowni słowa pocieszenia. Na jednym z przedstawień jedno z dzieci rozpłakało się i płakało razem ze mną. Najbardziej wzruszające są momenty, kiedy widownia śpiewa razem z nami, albo klaszcze podczas śpiewania lub tańczenia, lub gdy reaguje żywo na zadawane przez Pyzę pytania. Są to chwile niezapomniane. Dzieci są bardzo wymagającą publicznością, każdy spektakl jest dla mnie ogromnym wyzwaniem podczas każdego grania spektaklu staram się dawać z siebie wszystko. Publiczność reaguje bardzo żywo, a to daje grającym na scenie aktorom jeszcze więcej energii, siły radości i ogromnej satysfakcji. Spektakl Pyza na polskich dróżkach jest dla mnie szczególny także dlatego iż mogę w nim pokazać wszystkie umiejętności. Mogę śpiewać, grać i tańczyć. Spełniło się więc moje marzenie. DD: Dziękuję za rozmowę.
MARTYNA MALCHAREK
Martynę Malcharek zobaczyłem po raz pierwszy w tytułowej Pyzie w Teatrze Ludowym. Reprezentuje ona aktorstwo w każdym calu, kreacyjne, a więc łączy: dramat, balet, śpiew, grę aktorska. Nie wiem jakie są jej zdolności wokalne, myślę o operze, ale z piosenką aktorską radzi sobie doskonale. Pyza jest rolą, w której widać rodowód rodem z folkloru, dramatu, poezji, śpiewogry. To takie połączenie Panny Młodej z Wesela, z Basią z Krakowiaków i Górali, do tego jeszcze można dodać elementy tańca z zespołu Mazowsze lub Śląsk. Wiem, że artystka ta pochodzi ze Śląska. Malcharek ma bardzo polską urodę i polski wdzięk. Przy tym delikatność i skromność, budują jej sceniczny wizerunek. Myślę, że czeka Martynę Malcharek ciekawa droga aktorska, choć jej marzeniem, jak mówi jest Julia, i kto wie, może jeszcze ją zagra. Przecież Maria Malicka grała sceny z Szekspirowskiej Julii mając ponad 50 lat. Martyna ukończyła krakowską PWST przed trzema laty. Teraz pracuje już nad postacią Kasi w Poskromieniu złośnicy. Jedno wiem, że jest bardzo utalentowaną młodą aktorką, o głębokiej już świadomości zawodowej. Gdybym szukał jakiś porównań w teatrze, to sposobem bycia i aktorstwem zbliżona jest bardzo do Grażyny Barszczewskiej. Podobnie jak ona zaczęła w Teatrze Ludowym, podobnie jak Barszczewska zajmuje się piosenką aktorską.
DDOM
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".