Nawigacja
· Strona główna
· Nowohuckie Linki
· Fotohistorie
· Szukaj
· Dzielnice
· NH - Miejsce dobre do życia
W Głosie
 Felietony
 Miss Nowej Huty -
XXI edycja

 Nowohucianie
 Humor
 Prawnik radzi
Ostatnie artykuły
· [2025.05.30] Ryby in...
· [2025.05.30] Wybiera...
· [2025.05.30] Nie daj...
· [2025.05.23] Ryby in...
· [2025.05.23] Żegnają...
Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
· Na sprzedaż działka ...
· Akcja poboru krwi
· Krótkie włosy - piel...
· Sekcja rekreacyjna G...
· TBS w nowej hucie?
Najciekawsze tematy
Brak tematów na forum
O tradycjach ludowych w Łuczanowicach i nie tylko. Łuczanowice – tradycja i nowoczesność
W Polsce dożynki upowszechniły się na przełomie XVI i XVII wieku, kiedy na naszych ziemiach rozwinęła się gospodarka folwarczno - dworska. Wówczas były to dożynki, czyli poczęstunek i tańce, urządzane dla żniwiarzy przez właścicieli majątków ziemskich w nagrodę za dobrze wykonaną pracę przy żniwach i zebrane plony. W okresie międzywojennym zaczęto organizować dożynki gminne, powiatowe i parafialne. Organizowały je lokalne samorządy i partie chłopskie, a przede wszystkim koła Stronnictwa Ludowego, Kółka Rolnicze i Kościół. Dożynki tamtych czasów były manifestacją odrębności chłopskiej i dumy stając się świętem całego rolniczego stanu, połączonym z wystawami rolniczymi, festynami występami ludowych zespołów artystycznych. Przed wojną gospodarzem dożynek w Łuczanowicach był hrabia Władysław Mycielski, który wydawał dla całej wsi huczne przyjęcie: suty poczęstunek i tańce.
+ + +
W tym roku miejskie dożynki krakowskie odbyły się w Łuczanowicach – osiedlu wiejskim Dzielnicy XVII Wzgórza Krzesławickie, dawnej podkrakowskiej wsi, która w 1972 roku została włączona w granice dzielnicy Nowa Huta, a tym samym znalazła się w obrębie miasta Krakowa. Wówczas- na początku lat 70- Łuczanowice posiadały wiele cech tradycyjnej wsi. Mieszkańcy trudnili się rolnictwem; siali zboże, sadzili ziemniaki, warzywa, owoce; posiadali inwentarz żywy. Ale coraz częściej rolnictwo przestawało być ich jedynym źródłem utrzymania. Większość młodych ludzi szukała zatrudnienia na terenie kombinatu metalurgicznego i dzielnicy Nowa Huta.
Niewątpliwie powstanie po sąsiedzku Huty im. Lenina - największej inwestycji planu sześcioletniego- miało olbrzymi wpływ zarówno pozytywny, jak i negatywny na życie mieszkańców okolicznych wsi pod wieloma względami. Z jednej strony poprzez budowę fabryki stali i nowego w założeniach „prawdziwie socjalistycznego miasta” zmniejszył się dystans Łuczanowic do miasta w sensie dosłownym i przenośnym. Powstały nowe miejsca pracy dla osób nieposiadających czasem nawet pełnego wykształcenia podstawowego czy zawodowego. Skutkiem tego było wykształcenie się w nowym socjalistycznym ustroju warstwy chłopo-robotniczej, która jest dziś krytycznie ocenianym anachronizmem. Powstanie huty na terenach, gdzie przeważały drobne i karłowate gospodarstwa rolne dało większej liczbie osób –szanse na lepsze życie i realizację ambicji niekoniecznie związanych z pracą na roli. Z czasem- zwłaszcza w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych doszło do zakrojonego na dużą skalę odpływu ludzi ze wsi do Nowej Huty. Zmianom w sposobie życia towarzyszyła zmiana typowo chłopskiej mentalności na bardziej nowoczesną zwłaszcza u ludzi młodych. Z drugiej strony, nie należy zapominać, że budowa kombinatu będąca realizacją założeń ideologii socjalistycznej przyniosła wiele cierpienia, szkód moralnych i materialnych tym, którzy żyli tutaj i „z dziada pradziada” w pocie czoła pracowali na chleb co roku obsiewając swoje zagony. Dla nich wysiedlenie z rodzinnych gospodarstw i utrata dorobku kilku pokoleń był prawdziwą życiową tragedią. Pod tym względem Łuczanowice miały znacznie więcej szczęścia niż sąsiednie wsie Lubocza, Pleszów i Mogiła. Łuczanowice wyszły również obronną ręką z kolektywizacji wsi. Nigdy nie próbowano eksperymentować tutaj z kołchozem tak jak w Kościelnikach, czy PGR-em tak jak w Luboczy. W 1945 roku w wyniku reformy rolnej ziemia należąca do majątku Andrzeja Mycielskiego – ostatniego właściciela dóbr Łuczanowice została rozparcelowana między miejscowych chłopów. Ciężkie czasy zwłaszcza dla tak zwanych „kułaków” nastały w latach 50., gdy musieli oni dostarczać zawyżone kontyngenty płodów rolnych lub żywca, co miało na celu doprowadzić do upadłości ich gospodarstw. Dziś jedynym w Łuczanowicach gospodarzem utrzymującym się wyłącznie z pracy na roli jest pan Kazimierz Kwater, który wraz z żoną Martą prowadzi zmodernizowane gospodarstwo rolne odziedziczone po rodzicach. Choć tradycyjne indywidualne rolnictwo w naszym osiedlu zanika, do dziś działa w Łuczanowicach Koło Polskiego Stronnictwa Ludowego, którego przewodniczącym jest Zdzisław Sendorek - radny XVII dzielnicy z naszego osiedla. Ruch ludowy w Łuczanowicach ma swoje korzenie w okresie przedwojennym, kiedy to młodzież i starsi mieszkańcy wsi byli zrzeszeni w PSL-„Piast” i jego młodzieżowym odłamie PSL „Wici”. Do przedwojennych działaczy ludowych należeli m.in.: Stanisław Maroszek, Franciszek Adamski i Katarzyna Kwater, Józefa Sendor. Do dziś nie wiadomo, co stało się z przedwojennym sztandarem Stronnictwa, który zabierano na strajki chłopskie do Krakowa w l. 30. Reaktywowanie działalności Koła PSL i poświęcenie nowego sztandaru - miało miejsce w 1989 r. Zostało ono założone przez pana Mieczysława Rutkę, który został jego pierwszym prezesem. Po wojnie działało w Łuczanowicach przy klubie Książki i Prasy „Ruch” Koło ZMW (Związku Młodzieży Wiejskiej), założone przez pana Mieczysława Rutkę- jego pierwszego prezesa, które między innymi organizowało lub współorganizowało dożynki lokalne na przełomie lat 60. i 70. oraz na początku lat 80.
+ + +
W przyszłym roku Nowa Huta będzie obchodzić jubileusz 60-lecia istnienia. Przy tej okazji warto pokusić się o dokonanie bilansu minionego okresu – także z punktu widzenia mieszkańców osiedli peryferyjnych. W ciągu tego czasu w Łuczanowicach wiele się zmieniło pod każdym względem. Z zagubionej pośród pól wioski, niemal odciętej od świata przez brak dróg o bitej nawierzchni i bezpośredniego połączenia komunikacyjnego z Krakowem, Łuczanowice stały się dynamicznie rozwijającym się osiedlem cieszącym się zainteresowaniem inwestorów poszukujących działek pod zabudowę jednorodzinną. Wzrasta, więc liczba nowych domów, a co za tym idzie i mieszkańców. Wśród mnożących się eleganckich willi lub przytulnych domków z zadbanymi ogródkami nieliczne już starsze drewniane domostwa wyglądają dość samotnie. Po wojnie oraz w latach 70. 80. i 90. następował tutaj dość szybki postęp cywilizacyjny. Na przełomie 1946 i 1947 roku wieś została zelektryfikowana. W 1975 roku do Łuczanowic po raz pierwszy przyjechał autobus komunikacji miejskiej. Wydarzeniu temu towarzyszyło uroczyste otwarcie nowej linii z udziałem władz dzielnicowych oraz pierwszy darmowy dla mieszkańców kurs autobusem do Centrum Administracyjnego HiL. Warunkiem dla rozwoju komunikacji miejskiej na tym terenie było przygotowanie dróg. Dużym zaangażowaniem w tym przedsięwzięciu wykazali się mieszkańcy Łuczanowic na czele z ich ówczesnym sołtysem Franciszkiem Adamskim, którzy w czynie społecznym wykonywali szereg prac poprzedzających wylanie asfaltu. Kolejnymi krokami milowymi w rozwoju Łuczanowic były gazyfikacja, telefonizacja i sieć wodociągowa- na początku lat 90. Łuczanowice były najlepiej stelefonizowane w całej Polsce. Ostatnią wielką inwestycją w osiedlu było wykonanie sieci kanalizacyjnej oddanej do użytku w 2002 r. To, że możemy i mogliśmy przez wiele lat mieszkać w Łuczanowicach korzystając od lat z wielu udogodnień należy zawdzięczać społecznikowskiemu zaangażowaniu jej przedstawicieli; sołtysów i radnych. W okresie powojennym funkcje te sprawowali kolejno: Jan Wójcik, Jan Waligóra, Antoni Luty, Franciszek Adamski, Władysław Szydło, Mieczysław Rutka, Władysław Broś i Zdzisław Sendorek, który jest obecnie radnym czwartej kadencji.
+ + +
Zgodnie z tradycyjnym, sięgającym czasów kościuszkowskich, hasłem „żywią i bronią” chłopi z Łuczanowic nie tylko wzorem ojców obsiewali ojczyste zagony, ale chwytali za broń w wojennej potrzebie, a był to naród dość bitny i buńczuczny. Spośród wielu, którzy walczyli w I wojnie światowej, byli Józef Gawlik- front wschodni, potem niewola w Smoleńsku, Wojciech Adamski- front wschodni- okolice Lwowa- niewola rosyjska, dwaj bracia Garnkowie polegli pod Biłgorajem, Tomasz Zięba – front włoski, Władysław Frankiewicz- front włoski, później w „Błękitnej” Armii gen. Józefa Hallera we Francji i w wojnie bolszewickiej, Józef Natkaniec- w I Brygadzie Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego w kampanii kieleckiej, niewola rosyjska – zesłanie na Syberię, po powrocie udział w wojnie bolszewickiej, Paweł Sendor- front bałkański, Feliks Gajoszek- ‘hallerczyk”. W kampanii w wrześniowej walczyli Franciszek Kwater- jeniec rosyjski, później na przymusowych robotach w Niemczech. Na froncie zginął Andrzej Wieczorek. Ofiarą łapanki w Krakowie padli: Julia Sendor- zginęła w Oświęcimiu, oraz Szczepan Szydło, a rozstrzelany w Posądzy został Adam Rybkowski. Sołtys Łuczanowicki Władysław Frankiewicz- za szkodliwą działalność na rzecz Rzeszy Niemieckiej zagrożony aresztowaniem zbiegł, ale do więzienia na Montelupich trafiła jego żona Maria z synem Franciszkiem. Nękana kontyngentami i zagrożona wywózką na przymusowe roboty do Niemiec ludność Łuczanowic w większości nie uległa demoralizacji, jaka często towarzyszyła życiu pod okupacją niemiecką. Mężczyźni działali w AK-BCh współpracując z okolicznymi oddziałami partyzanckimi. Antoni Gawlik – sekretarz w gminie w Ruszczy pełnił funkcję kuriera między Okręgiem Krakowskim a Mazowieckim - przewoził pocztę z meldunkami. Oprócz tego mieszkańcy udzieli schronienia kilku rodzinom – ofiarom wrogiej Polakom polityki okupanta. W rodzinie Pawła i Katarzyny Sendorów znalazła schronienie rodzina adwokata Floriana Paulusa - wysiedlona z gospodarstwa w Poznańskiem, trzy rodziny przesiedleńców zza Buga mieszkało w Łuczanowicach od lata 1944 do początku 1945 r.; u Antoniego i Wiktorii Lutych – rodzina Drygajłów, u Stanisława Maroszka – rodzina Maćkowiaków, a u Marii i Stefana Frankiewiczów rodzina Ziębów. W Łuczanowicach bezpiecznie dotrwała do końca wojny Maria Dabińska z Gawlików, wodowa po oficerze WP zamordowanym w Charkowie- jeńcu obozu w Starobielsku. Nie sposób pominąć tutaj roli dworu Mycielskich, który podobnie jak okoliczne dwory ziemieńskie pełnił funkcję ośrodka komnspiracji, tajnego nauczania i udzialał schronienia. Spośród osób, które w czasie okupacji gościły we dworze należy wymienić Reginę Komorowską- działaczkę RGO (Rady Głównej Opiekuńczej), prywatnie żonę gen. „Bora” Komorowskiego, komendanta Obszaru Kraków ZWZ, a od 1943 r. dowódcę AK i Juliusza Osterwę- sławnego aktora i reżysera teatralnego.
+ + +
Rodzina Mycielskich, która na ponad 50 lat związała swoje losy z Łuczanowicami (1888- 1945) zmuszona opuścić dwór w 1945 r., położyła duże zasługi dla rozwoju naszych okolic. Bracia Władysław i Stanisław Mycielscy nabyli dobra łuczanowickie obejmujące oprócz Łuczanowic, Dojazdów, Kocmyrzów i Głębokę w 1888 r. od księcia włoskiego Honoriusza Gaeano, który odziedzczył je po zmarłym bezpotomnie w 1867 r, Leonie Rzewuskim- swoim wuju. W 1896 roku Władysław Mycielski (1862-1939) ożenił się i spłacił brata sumą posagową żony - Felicji z Zaklików stając się wyłącznym właścicielem majątku. Za środki uzyskane ze sprzedaży Głębokiej w 1905 roku założył „Parową Mleczarnię Dóbr Łuczanowice" w Dojazdowie wraz z siecią związanych z nią lokali gastronomicznych w Krakowie — prototyp barów mlecznych — gdzie studenci za symboliczne 2 centy otrzymywali flaszkę mleka z herbem rodowym Mycielskich (skrzydło przebite strzałą) i dwie kajzerki. Mleko pochodziło z majątku dworskiego i było skupowane po wsiach. Kolejną inwestycją hrabiego Władysława Mycielskiego dobrze służącą rozwojowi okolicy była budowa nowoczesnego młyna w Dojazdowie. W 1890 r. właściciel dóbr łuczanowickich udzielił wsparcia inicjatywie budowy szkoły ludowej w Dojazdowie, w której w przyszłości przez kilkadziesiąt lat pobierać będą naukę dzieci z Łuczanowic (do 1949 r.), Krzysztoforzyc i Dojazdowa. Przekazał na ten cel środki finansowe i grunt dworski o powierzchni 2 mórg, udzielił również wsparcia finansowego przy rozbudowie szkoły w 1909 r. Posiadając stumorgowy lasek czerpał duże korzyści ze sprzeaży drzewa, jako że zapotrzebowanie na drewno z podkrakowskich okolic wzrosło w związku z budową linii kolejowej Kraków- Kocmyrzów (1898-1899) pod koniec XIX wieku i budową fortów austriackich wokół Krakowa. Otwarcie połączenia kolejowego Kraków – Kocmyrzów miało kolosalną rolę dla poprawy jakości życia mieszkańców wsi, z których większość utrzymywała się z handlu płodami rolnymi w Krakowie. Jako pierwszy Władysław Mycielski rozpoczął w swoich dobrach zakrojoną na szeroką skalę parcelację dóbr, której największe nasilenie przypadło na lata dwudzieste XX wieku. Przez swoje inwestycje hrabia dawał miejsca pracy. Ludność miejscowa znajdowała również zajęcie we dworze i na folwarku otrzymując godziwe wynagrodzenie, a także wykonując usługi na rzecz dworu – kowalstwo, obsługa i konserwacja maszyn rolniczych oraz transport płodów rolnych i mleka. Hrabia Władysław Mycielski był więc nie tyle ziemianinem w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ale przedsiębiorcą kapitalistycznym.
W 1902 r. ruszyła budowa nowego skrzydła dworu w Łuczanowicach według projektu znanego krakowskiego architekta Tadeusza Stryjeńskiego, które pod kątem prostym zostało połączone z istniejącym tutaj zabytkowym modrzewiowym dworem z XVII / XVIII wieku. Nowy dwór z cegły wchłonął również wolnostojący budunek dawnego zboru ariańskiego z 1636 r. Przy pracach budowlanych zatrudnienie znaleźli miejscowi mężczyżni i kobiety. Nowa siedziba Mycielskich robiła imponujące wrażenie na licznie przybywających tutaj gościach, którzy znajdowali ją wygodną i supernowoczesną jako że posiadała centralne ogrzewanie i łazienki. Przed wojną we dworze był również telefon. Wśród wielu znamienitych osobistości odwiedzających łuczanowicki dwór nim skończyła się bell epoque byli: Zofia Skrzynecka – córka generała, eleganccy austriaccy oficerowie m.in.Gottfried Hohenlohe, dostojnicy cesarsko-królewscy i krajowo-galicyjscy: Wacław Zaleski - minister skarbu, Goetz-Okocimski - prezes Koła Polskiego, Stanisław Henryk Badeni - syn ówczesnego marszałka krajowego, literaci, znawcy sztuki i uczeni: Karol Hubert Roztworowski, Ludwik Hieronim Morstin, Bronisław Kader - chirurg, Stanisław Tomkowicz - miłośnik i obrońca zabytków, Tadeusz Stryjeński- architekt, Feliks Jasieński Manggha - esteta i kolekcjoner japońszczyzny, Jerzy Mycielski- kuzyn hrabiego, historyk sztuki, kolekcjoner obrazów, Kazimierz Morawski - przyszły prezes Akademii Umiejętności, właściciel sąsiedniego Wadowa, malarze: Leon Wyczółkowski, Stachiewicz, Władysław Tetmajer, Wojciech Kossak, Leon Wyczółkowski. Ten ostatni zgodnie z panującą ówczesnie modą na podkrakowskie plenery malarskie odbył takowe w Łuczanowicach w 1909 r. To dowód na to, że łuczanowicka wieś i jej malownicze położenie stanowiły inspirację dla młodopolskiego artysty.
Na pewno w aurze młodopolskiej wsi bajecznie kolorowej jawią się Łuczanowice Andrzejowi Mycielskiemu, synowi Władysława, ostatniemu właścicielowi dóbr łuczanowickich, po wojnie profesorowi prawa konstucyjnego na Uniwersytecie Wrocławskim i doktorowi honoris causa tej uczelni, który tutaj spędził dzieciństwo i młodość. Ciesząc się znacznie dłużej wolnością i polskością niż sąsiednie tereny pod zaborami rosyjskim i austriackim, podkrakowskie wsie, które weszły w skład Wolnego Miasta Krakowa, ukształtowały specyficzny, regionalny folklor. Jego kwintesencją u początku wieku były takie wsie jak Łuczanowice, Ruszcza, Branice, czy Kościelniki. Wyznacznikami odrębności miejscowego folkloru było budownictwo z malowanymi na niebiesko drewnianymi chałpami krytymi strzechą, barwny, pełen fantazji strój krakowski, specyficzne obrzędy weselne, dożynkowe i kolędowanie z olbrzymią szopką. O odmienności chłopa z Łuczanowic decydowała też jego mentalność człowieka z natury niezwykle hardego i butnego, mściwego i zawziętego, z czego wynikały często zwady i bójki z mieszkańcami sąsiednich wsi.
+ + +

Dziś na pewno warto skonfrontować dwa oblicza tej miejscowości - to sprzed stu lat, kiedy gościł tu Leon Wyczółkowski zafascynowany podkrakowskim folklorem i to dzisiejsze, które jest obliczem nowoczesnego, dynamicznie rozwijającego się nowohuckiego i krakowskiego zarazem osiedla. Należy też pamiętać, że dzisiejsze Łuczanowice mają wiele do zawdzięczenia przedstawicielom poprzednich pokoleń, którym na sercu leżało dobro jego mieszkańców. Cieszy, że osiedle pięknieje z dnia na dzień, choć jest jeszcze wiele do zrobienia, że rozwija się tutaj życie społeczno-kulturalne: odbywają się stałe imprezy plenerowe i sportowe, że znowu jak za dawnych czasów przyjeżdżają ciekawi ludzie, którzy są gośćmi osiedlowego klubu „Aneks”- ostatnio odbyło się spotkanie z profesor Elżbietą Mycielską Dowgiałło- córką ostatniego właściciela dóbr łuczanowickich, które zwłaszcza starszym mieszkańcom dostarczyło wielu wzruszeń. O Łuczanowicach pojawiają się również ciekawe publikacje i wkrótce odbędzie się poświęcona im wystawa w nowohuckim oddziale Muzeum Miasta Krakowa. Nadzieje na ciekawą działalność społeczno-kulturalną należy wiązać z nowopowstałym Toawrzystwem Przyjaciół Łuczanowic.

Anna Adamska
 
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)
Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Reklama


Wygenerowano w sekund: 0.06 31,188,533 unikalnych wizyt