Jesień z pełnym przekonaniem można nazwać „czasem błystek”. I faktycznie, nad wodą, o wiele częściej niż w innych porach roku, spotkać możemy wędkarzy, którzy z zapamiętaniem czeszą wodę przeróżnymi blaszkami.
Blachy robią się popularne zarówno dlatego, że jesienią większym apetytem charakteryzują się atakujące te sztuczne przynęty drapieżniki (którym instynkt podpowiada, że zimą z pożywieniem może być trudniej, więc najlepiej teraz najeść się na zapas) jak i dlatego, że zmienia się również charakter samych łowisk. Jeziora czy rzeki udostępniają nam teraz dodatkowe łowiska, które wcześniej dla blaszek były zamknięte. W rzekach to długie i niegłębokie, płaskie odcinki koryta w strefie osi nurtu. W ciągu lata zwykle porośnięte przydenną roślinnością zanurzoną. Jeszcze w sierpniu z błystką nie warto było w takich miejscach ryzykować, jeśli nie chcieliśmy jej urwać w wyniku zaczepów. Teraz, w listopadzie, gdy rośliny w zasadzie już obumarły i ich łodygi przestały zagrażać wędkarzom, rzeki szeroko otwierają przed nami swoje dotąd niedostępne ostojowe rewiry drapieżników. I miejsca takie byłyby dla spinningistów miejscami wymarzonymi, gdyby nie to, że już od wczesnej jesieni zaczynają być obławiane przez wędkarzy spływających wolno swoimi łódeczkami z tradycyjną szczupakówką obok burty. Z tego powodu zasobność takich łowisk kończy się dość szybko. Spinningistom w najlepszym razie pozostają fragmenty takich łowisk, nieosiągalne dla wędki spławikowej, jak środek nurtu czy smugi z przyspieszonego prądu.
Kolejnym, interesującym typem szczupakowych jesiennych rewirów, które często są jakby nie dostrzegane, to najgłębsze koryta o zwolnionym przepływie. Warto w takich miejscach połowić „od głębiny do płycizny”, to znaczy poprzecznie do biegu rzeki. Prowadzona w ten sposób blacha, pomimo tego, że w naturalny dla siebie sposób odbija się do góry, nie traci przecież kontaktu ze strefą przydenną, lecz sunie w poprzek stoku, przez miejsca, w których lubią zatrzymywać się drapieżniki.
Doświadczeni spinningiści zwracają uwagę na kilka zasad jesiennego spinningowania. Po pierwsze, należy wykonywać rzuty maksymalnie dalekie, a następnie opuszczać blaszkę na lekko spiętej żyłce. Dzięki temu blaszka nie tonie, jak rzucony w wodę kamień, ale schodzi coraz niżej po łuku, wibrując skrzydełkiem lub łyżeczką. Drugą zasadą jest to, by doprowadzić blaszkę do trwającego zaledwie moment kontaktu z dnem, po czym miękkim podniesieniem szczytówki, wspartym podkręceniem kołowrotka, należy podciągnąć ją w górę. I po trzecie wreszcie, należy zawsze zacinać przy pierwszym ataku na błystkę. Nawet wtedy, gdy podejrzewamy, że blaszka zaczepiła o jakąś gałązeczkę czy łodygę grążela. Takie jedno-, czy dwusekundowe zawahanie często bywa równoznaczne z utratą ryby. Zawsze odruchowo zacinamy – krótko i zdecydowanie.
A jaką wybrać barwę naszej blaszki? O, to już pytanie, na które odpowiedź jest dość skomplikowana, bo i opinie spinningistów bywają też w tej materii dość podzielone. Wydaje się jednak, że co do pewnym generalnych zasad większość wędkarzy się zgadza. Ale o tym napiszę już w przyszłym tygodniu.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia November 20 2025
31 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".