Piękna słoneczna pogoda w długi miniony weekend sprawiła, że nad wodą pojawiło się sporo wędkarzy.Co prawda, z powodu upału, najlepiej łowiło się wczesnym rankiem i pod wieczór, ale były i takie miejsca, gdzie łowić można było znacznie dłużej. I właśnie takie miejsce odwiedzam od lat. To zbiornik czchowski, a konkretnie jego południowo-wschodnia część, tuż za promem w Wytrzyszczce, od strony lasu. Woda jest tam stosunkowo głęboka, prawdopodobnie właśnie tam przebiegało kiedyś koryto Dunajca. Podejście jest dość strome, z wystającymi gdzieniegdzie z ziemi dużymi głazami piaskowca. Na dodatek las w tym miejscu schodzi prawie nad samą wodę. Ale jest kilka znakomitych wędkarskich stanowisk. Przy zarzucaniu przynęty trzeba trochę uważać, by nie zaczepić haczykiem o gałęzie rosnących wokół drzew. W miesiącach wakacyjnych stanowiska te są z reguły zajęte, ale teraz bez trudu ulokowałem się na jednym z nich. Słońce nie przeszkadzało - aż do południa przed jego promieniami skutecznie chronił mnie sosnowy las. Dodatkowym walorem tego miejsca są leszcze. Tutaj były zawsze. Miałem nadzieję, że i tym razem nie wrócę o pustej siatce.
Nad wodą znalazłem się wczesnym świtem. W łowisko rzuciłem kilka zanętowych kul. Szybko przygotowałem dwie gruntówki. Na przynętę wybrałem białe robaki. One zawsze się sprawdzały. Gdyby jednak brań nie było, w zapasie miałem jeszcze robaki czerwone i kilka rosówek. O piątej rano dwa zestawy znalazły się w wodzie. Pozostało czekać. Wreszcie miałem chwilę czasu, by spokojnie rozejrzeć się po okolicy. Popatrzeć, co zmieniło się od zeszłego roku. Z kontemplacji wyrwał mnie dźwięk sygnalizatora na prawym kiju. Znieruchomiałem. Biała bombka, jak zaczarowana zaczęła powoli przesuwać się w dół, zatrzymała się i po chwili zaczęła piąć się w górę. Nim stuknęła o kij, zdecydowałem się na zacięcie. 1:0 dla mnie. Byle tylko nie zerwać ryby. Po dwóch minutach przy brzegu miałem pierwszego leszcza. Po odpięciu ryby delikatnie zarzuciłem w to samo miejsce. Minęło może pięć minut i w siatce miałem następnego. Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie. Wszystkie leszcze miały po trzydzieści parę centymetrów. Może nie były to olbrzymy, ale na wieczornego grilla nadawały się w sam raz.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia June 05 2005
2059 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".