W ostatni dzień maja wybraliśmy się z Leszkiem nad kanał ciepłej wody w Pleszowie. Dawno tam nie byliśmy. O czwartej rano podjechałem pod budynek dawnego kina „Światowid”, gdzie już czekał na mnie mój kompan. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. – Żeby tylko ryby brały – rzucił w moją stronę Leszek. – Może będą – odpowiedziałem, z naciskiem na słowo „może”. Nad wodą byliśmy po dwudziestu minutach. Było pięknie. Ani śladu ubiegłorocznej powodzi. Wszędzie soczysta, bujna zieleń. I żyjąca woda… Co chwilę, a to słychać jakiś plusk, a to na wodzie pojawia się charakterystyczne, rozchodzące się koło, a to kolejny plusk… Poza tym, kompletna cisza, przerywane co jakiś czas kwileniem przelatującego ptaka. Wokół ani żywej duszy. Byliśmy sami. - No, nie wygląda to najgorzej – rzuciłem w stronę Leszka i zabraliśmy się za rozpakowywanie sprzętu. Ja postanowiłem połowić na klasyczny grunt, natomiast Leszek postanowił jeden kij również zarzucić na grunt, natomiast drugi zaczął uzbrajać w odległościowy spławik. Szybko zdecydowaliśmy, że łowimy na najbardziej uniwersalne przynęty – na czerwone i białe robaki. Zobaczymy, jak nic nie będzie brało, popróbujemy z makaronikiem i kukurydzą. Po piętnastu minutach na trzech kijach zwisały już majestatycznie sygnalizacyjne bombki, a w odległości parunastu metrów od brzegu, na wodzie delikatnie kołysał się spławik. Pozostało czekać.
(Ciąg dalszy za tydzień)
Jakub Kleń
Nad kanałem ciepłej wody w Pleszowie.
· Napisane przez Administrator
dnia June 16 2011
966 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".