W ostatnich tygodniach często przebywam na wsi – takiej typowej małopolskiej wsi. Dojeżdżam autostradą do powiatowego Brzeska. Tam „przerzucam” się na dawną „czwórkę” wiodącą do Tarnowa. W stolicy gminy, Dębnie, skręcam na południe drogą powiatową w kierunku Melsztyna i po paru minutach jestem w Porąbce Uszewskiej.
I teraz kilka refleksji wynikających z obserwacji mijanych krajobrazów. Po pierwsze nigdy (a żyję w Polsce ponad 60 lat) nie widziałem tylu budowanych nowych domów. W mojej wsi powstaje ich kilkanaście, w sąsiednich wsiach jest podobnie. Widzę rozwijający się prywatny, często rodzinny biznes. Jak grzyby po deszczu powstają sklepy, zakłady usługowe, firmy ogrodnicze...
W ubiegłym tygodniu, trochę przez przypadek, trafiłem na kąpielisko „Chorwacja” w pobliżu Czchowa. Co prawda, nazwa trochę pretensjonalna, ale zagospodarowanie terenu nad wielkim akwenem, powstałym po wyrobisku żwiru, budzi respekt. Obiektem gospodaruje prywatna firma. Oprócz naturalnego akwenu, wielkości przynajmniej czterech nowohuckich zalewów, jest tam też otwarty basen, wypożyczalnia sprzętu pływającego, ogólnodostępne ubikacje, umywalki z bieżącą wodą i kabiny prysznicowe, gustowne domki campingowe. Do tego mała gastronomia, kręgielnia i inne atrakcje dla dorosłych i dla dzieci.
Polska się zmienia. I ludzie to doceniają. Nie pomogą lamenty tzw. totalnej opozycji, że demokracja się kończy, że nadchodzi dyktatura, a nawet zaczyna się faszyzm. Nie pomogą, bo ludzie wokół siebie widzą coś zupełnie innego.
Jan L. FRANCZYK
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".
