[2025.09.19] Kanał ciepłej wody i... bolenie
Dodane przez Administrator dnia 19/09/2025 10:07:00
Korzystając z ładnej pogody, w ubiegłą środę wybrałem się z Leszkiem i Andrzejem, moimi kolegami „po kiju”, nad kanał ciepłej wody na Kujawach. Dawno tam nie byliśmy. Jedno, co bardzo się zmieniło w tamtejszej okolicy, to wybudowana tam nowa potężna hala spedycyjno-magazynowa przystosowana do przyjmowania tirów. Ale sam kanał pozostał takim, jakim był w ostatnich latach. No, może brzegi bardziej zarosły krzakami i różnymi samosiejkami.
Łowiliśmy na zestawy gruntowe. W charakterze przynęty do wody powędrowały białe i czerwone robaki, duże rosówki oraz kukurydza. Mając wiedzę na temat tego, jakich ryb można się było tam spodziewać, mógł wziąć i karp, i duży leszcz, mogły też wziąć karasie i płocie. Problem w tym, że siedzieliśmy tam od ósmej rano do czwartej po południu i nawet nie drgnęło na żadnym kiju. Zresztą o wpół do dziewiątej rano zaczepił nas jadący na rowerze wędkarz, który właśnie wracał do domu. Powiedział, że przyjechał świtem, ale po ósmej zaczął się zbierać. To, co nam wtedy powiedział, to nie był dobry prognostyk na ten dzień dla nas, no ale cóż. Człowiek zawsze liczy, że może jednak coś przynętę skubnie. Jednak, jak wspomniałem, tego dnia nie skubło.
Czy ten środowy wyjazd uznaliśmy za nieudany? Nie. Wręcz przeciwnie. Był bardzo udany. Po pierwsze, byliśmy ze sobą przez kilka dobrych godzin na łonie przyrody. Mogliśmy się do woli nagadać. No i, dzięki Leszkowi, zjedliśmy rewelacyjną kiszkę podgrzaną na tacce na ognisku.
Oczywiście, oprócz konsumpcji kiszki, przez dłuższy czas obserwowaliśmy też wodę. Co prawda, sygnalizatory brań wisiały u kijów nieruchomo, ale woda nie była martwa. Co jakiś czas, bliżej środka kanału, a niekiedy bliżej jednego lub drugiego brzegu, dało się słyszeć głośny chlupot. Z kolei czasami obserwowaliśmy srebrzysty wachlarz pojawiający się na powierzchni utworzony przez uciekającą przed czymś drobnicę. – Może szczupak, może sandacz... – rzucił od niechcenia Andrzej. – Drapieżniki najwyraźniej żerują...
Zgodziłem się z nim, ale w tym momencie przypomniał mi się widok Wisły w okolicach Kujaw. Tam widziałem wędkarza, który obławiał Wisłę spinningiem. I tam też, co jakiś czas można było zaobserwować pierzchające stadka małych, srebrzystych uklejek. Tamten wędkarz polował wtedy na bolenia. Na bolenia, który z kolei polował na drobnicę. A wracając do naszego pobytu nad wodą, wszystko wskazywało na to, że w kanale ciepłej wody także grasował jakiś boleń. Bo było mało prawdopodobne, żeby przy powierzchni atakował szczupak czy sandacz.
A boleń, to ryba wyjątkowa. Ostrożna i przebiegła. Niezwykle trudna do złowienia. Bolenie są niezwykle silne i bardzo wytrzymałe. Całymi dniami potrafią się uganiać za zwinnymi uklejami. Atakują je z olbrzymią agresją. Tuż przy powierzchni. Wzbijając przy okazji fontanny wody. Bywa, że przerażone uklejki, tracąc orientację, wyskakują na brzeg. Szczupaki i sandacze, to przy boleniach spokojne rybki.
A skoro już pojawił się temat boleni, więcej o tych rybach napiszę w przyszłym tygodniu.
Jakub Kleń