[2025.08.15] W sierpniu na klenia
Dodane przez Administrator dnia 13/08/2025 13:07:05
Jak wszyscy wędkarze doskonale wiedzą, klenie to ryby, które z powodzeniem można łowić przez cały rok. Także dlatego, że ryby te, jako jedne z niewielu, żerują nawet wtedy, gdy temperatura powietrza spada poniżej zera. Klenie nie są też specjalnie wybredne, jeśli chodzi o pożywienie, ale najbardziej smakują im białe robaki, zwykła śniadaniowa mielonka, czerwone robaki, chleb, żółty ser, kukurydza, poczwarki os, a w sezonie, gdy są dostępne: czereśnie i wiśnie.
Klenie to typowe ryby rzeczne, ale można je spotkać równieź w kanałach ze spokojną wodą, a nawet – co zaskoczy zapewne niejednego wędkarza - w niektórych wodach stojących. A skoro dominującym ich środowiskiem są rzeki, to najlepiej sprawdzają się w takich warunkach zestawy spławikowe oraz zestawy gruntowe z koszyczkiem zanętowym. Sprawdza się nawet przynęta na wolnej żyłce. W kanałach, z uwagi na to, że klenie mogą się kryć pod przeciwległym brzegiem, sprawdzają się długie tyczki z zestawem skróconym lub prostym zestawem gruntowym. Ale dobrze jest też pamiętać, że niezależnie od tego, gdzie łowimy, jeśli w wodzie znajdują się zaczepy, to zacięte klenie płyną prosto w ich stronę. Ryby te są znane ze swoich umiejętności błyskawicznego pozbywania się haczyka. A często udaje im się to w ostatniej chwili, tuż przed podebraniem. Oczywiście, nie znaczy to, że klenia nie można złowić. Można, ale wymaga to pewnego doświadczenia w łowieniu tej ryby. Bo załóżmy, że w sierpniu pojawiłeś się nad wodą. Łowisz w Dunajcu na przepływankę. Puszczasz z nurtem białego robaka na zestawie ze spławikiem. I nagle spławik daje nurka. Zacinasz. Być może spodziewasz się kolejnego kiełbika. Tymczasem... co za niespodzianka! Na kiju czujesz potężny opór. To kleń!
Tymczasem na kołowrotku masz żyłkę o wytrzymałości 0,5 kg. Dziesiątki myśli kłębią się w głowie. Adrenalina buzuje. Ręce się trzesą. A ryba ostro odjeżdża z nurtem rzeki. Ale w pewnym momencie przystaje, a ty możesz powoli zacząć zwijać żyłkę. Po kolejnych minutach kleń wychodzi na powierzchnię, a ty widzisz go po raz pierwszy. Wychodzi na powierzchnię wody i co chwilę potrząsa głową. I, co najdziwniejsze, nie przestaje nią potrząsać, gdy ku swojemu zaskoczeniu, systematycznie przesuwa się po sfalowanej wodzie, wprost do twojego podbieraka.
Tak, tak. Klenie potrafią dostarczyć wielu niezapomnianych emocji. Między innymi dlatego, że spotyka się je – zwłaszcza większe sztuki – w zarośniętych rzekach. Do dzisiaj mam w pamięci obraz takiej rzeki. I przynętę zarzuconą w wąski pas wolnej wody pomiędzy sąsiadującymi ze sobą, falującymi wstęgami wodorostów. Wystarczył ułamek sekundy. Żyłka nagle drga. Potem napręża się. A dla nas rozpoczyna się szaleńcza jazda, bo właśnie udało nam się zaciąć klenia. Dużego klenia. Wędzisko wygina się do granic możliwości, podczas gdy ryba miota się jak opętana, od brzegu do brzegu. Wreszcie jesteśmy świadkami jej ostatniego sprintu. Kleń wbija się głową prosto w zielsko pod naszymi stopami...
Takich przeżyć nie zapomina się przez lata.
Jakub Kleń