[2025.07.26] Tusk przegrywa dwa razy
Dodane przez Administrator dnia 27/07/2025 10:19:22
Tusk przegrał wybory prezydenckie. Trzaskowski, warszawski fircyk, miał być posłuszną marionetką w rękach premiera. Trzaskowskiego nie interesowała polityka tylko celebrowanie urzędu, od polityki miał być Tusk, gwiazda europejskich salonów, poskromiciel „populistów”. Nic z tego nie wyszło. Trzaskowski okazał się za słaby, propaganda TVN zbyt nachalna, ataki na Karola Nawrockiego jawnie kłamliwe, wielkomiejska „elita” zbyt pewna zwycięstwa. Po pierwszych wynikach platformiana ferajna cieszyła się jak dzieci zwycięstwem swojego pupilka, szybko wypiła szampana i poszła spać, a kiedy z bólem głowy obudziła się rano, wynik wyborów był już inny i Karol Nawrocki okazał się zwycięzcą.
To była pierwsza przegrana Tuska. Ale już następnego dnia usłużni klakierzy zaczęli przekonywać, że przecież nie wszystko stracone, że Bruksela z powodzeniem przetestowała unieważnianie wyniku wyborów w Rumunii, że warszawka z radością przyjmie wiadomość o sfałszowanych wyborach, że Giertych jest już gotowy, że parę odkurzonych prawniczych autorytetów za parę groszy (no, może za trochę więcej) potwierdzi każdą bzdurę. I machina ruszyła. Tusk, który niemal do końca był przekonany, że wygra Trzaskowski, teraz uwierzył, że przegrane wybory można jeszcze odkręcić.
Był tylko jeden kłopot. Bruksela i Berlin już się niecierpliwiły. Nie tak miała wyglądać pacyfikacja „populistów”. System miał być domknięty, a Polska przykładem dla całej Europy, że nie ma demokracji dla wrogów demokracji, zwłaszcza demokracji walczącej. Tusk dostał wielkie wsparcie przed wyborami do parlamentu, ale prawicowa hydra wciąż żyła i nawet wcale nie traciła poparcia. Aby ją ostatecznie zabić, dobić, zagłodzić, zamknąć w więzieniach, deportować, potrzebny był jeszcze podpis prezydenta. Tusk w Brukseli i Berlinie obiecywał, że Trzaskowski wygra i podpisze wszystko co trzeba. Nie wygrał. Tusk okazał się nieudacznikiem. Niemcy jeszcze pozwolili mu jechać do Kijowa z szefami europejskich mocarstw, ale już w osobnym wagonie. Paszoł won – warknął niemiecki kanclerz na kijowskim peronie.
Tak więc została ostatnia szansa. Giertych wszystko wytłumaczy, a Hołownia nie zwoła Zgromadzenia Narodowego. Szacher-macher, Bodnar policzy głosy, prezydenta przez chwilę nie będzie, szybko zmieni się ordynację wyborczą, a na jesieni albo jeszcze lepiej na wiosnę powtórzy wybory. Takie to proste, musi się udać – zapewniali sędziowie na telefon.
Czy coś nie wyszło? Giertych gdzieś zniknął, Tusk postarzał się o dekadę, Hołownia wyjechał na urlop. Za dwa tygodnie zaprzysiężenie prezydenta Karola Nawrockiego. Czy uda się odwrócić bieg historii? Jakoś coraz mniej widać chętnych.
Tusk jeszcze udaje, że jest premierem, odkłada zapowiadaną rekonstrukcję, grozi koalicjantom, pozoruje pracę rządu. Nikt mu już nie wierzy, ani Berlin, ani Bruksela, ani koalicjanci, ani własna partia, ani nawet dotychczasowi wyborcy. Coś tam jeszcze obiecuje, że za rok odejdzie – ale kto to bierze poważnie? Nikt go już nie chce, chociaż na razie mało kto mówi o tym głośno. Niezadowolenie jednak narasta, a coraz liczniejsi komentatorzy przewidują, że Tusk nie utrzyma się do końca roku.
Ryszard Terlecki