[2024.07.19] Koalicja marnie skończy
Dodane przez Administrator dnia 21/07/2024 19:07:23
Głosowanie nad ustawą umożliwiającą zabijanie nienarodzonych dzieci, przegrane przez rządową koalicję w zeszłym tygodniu, doprowadziło do kolejnych podziałów w sejmowej większości. Wyłamanie się części posłów PSL z koalicyjnej dyscypliny rozwścieczyło lewicę i postawiło pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie rządu. Co ważniejsze, stało się osobistą porażką Tuska, który zabiega o przejęcie lewicowego elektoratu, a dzięki opowiedzeniu się po stronie zwolenników aborcji liczył na dalsze w tych staraniach sukcesy. W dodatku dopiero teraz, już po głosowaniu, okazało się, że projekt ustawy zawierał błędy, kompromitujące dla jej autorów.
Lewica, coraz słabsza w sondażach, potrzebuje jakiegoś sukcesu, a jej działacze widzą, że kierownictwo partii za cenę sejmowych i rządowych posad, całkowicie uległo Tuskowi. Dla partii jest to samobójstwo, ale dla kilku cwaniaków okazja do zarobienia pieniędzy i obsadzenia na pomniejszych stanowiskach swoich znajomych i pociotków. Podobnie zresztą jest w PSL-u, gdzie partyjne doły krzywo patrzą na sojusz z Tuskiem i lewicowymi krzykaczami. Za tytuł wicepremiera i pozorowanie władzy nad wojskiem dla Tuskowej marionetki, PSL powoli traci poparcie nawet w tych powiatach, w których jeszcze niedawno uchodziło za niepokonane. Prędzej czy później, ale raczej prędzej, „ludowa” partia zbuntuje się przeciwko swoim szefom i zostawi Tuska na lodzie.
Tymczasem w Platformie trwają gorączkowe dyskusje nad kandydatem w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Najlepiej w sondażach wypada Trzaskowski, ale gdyby nie powiodły się zabiegi Tuska o jakąś poważną funkcję w Brukseli, to jest bardzo prawdopodobne, że to on wystartuje w roli kandydata na prezydenta. Platforma w tej sprawie jest podzielona, a Trzaskowski nie chce póki co wszczynać otwartego konfliktu z Tuskiem. Na jego korzyść działają także ci członkowie rządu, którzy tak jak Sikorski uważają, że również mogliby powalczyć o prezydenckie zaszczyty. Oczywiście jest to przejaw chorej megalomanii, ale już samo ujawnianie marzeń o ich kandydowaniu osłabia pozycję Tuska.
Jest jeszcze jeden koalicyjny pretendent czyli Hołownia. Niedobitki jego partyjki w wystawieniu kandydatury marszałka sejmu upatrują ostatniej szansy na utrzymanie się na powierzchni politycznych przepychanek. Gwiazda Hołowni bardzo już przygasła, ale wciąż po mediach błąka się pamięć o pierwszych miesiącach po wyborach i jego sejmowym gwiazdorzeniu. Kiedyś wzbudzało to zachwyt mniej bystrej części telewizyjnej widowni, dzisiaj wywołuje najwyżej lekceważące wzruszenie ramion. Czy polityk, który przynudza nawet swoich niegdysiejszych zwolenników, może być poważnym kandydatem na prezydenta? Tusk to rozumie, ale mimo wszystko chce się pozbyć konkurenta z Trzeciej Drogi, którego część elektoratu w drugiej turze mogłaby zagłosować na kandydata prawicy.
Tymczasem rządowa koalicja nie tylko się dzieli, ale także nie ma pomysłu na polityczną ofensywę jesienią, kiedy rozpocznie się prezydencka kampania. Odbieranie immunitetu posłom opozycji i stawianie przed sądem pod zmyślonymi zarzutami to za mało, żeby utrzymać sympatię wyborców. Nieudolność i pazerność władzy, drożyzna i rosnące podatki, wreszcie polityka na kolanach wobec Berlina i Brukseli to słabość rządu Tuska. Koalicja 13 grudnia marnie zaczęła, ale skończy jeszcze marniej.
Ryszard Terlecki