[2007.09.22] Wyborczy kłopot
Dodane przez Administrator dnia 22/09/2007 16:07:24
Od tygodnia krakowska polityka jest przedmiotem zainteresowania wszystkich ogólnopolskich mediów. Stało się tak za sprawą posła Jan Rokity, który – po podjęciu przez jego żonę współpracy z Kancelarią Prezydenta RP – ogłosił, że rezygnuje ze swojego udziału w najbliższych wyborach. Motywy tej decyzji są przede wszystkim sprawą samego Rokity, natomiast dla wyborców w Krakowie ważniejszy stał się problem Platformy Obywatelskiej i jej list wyborczych. Rokita był nie tylko jednym z liderów PO, był także liderem tej części partii, która nie wyobrażała sobie przyszłej koalicji z Lewicą i Demokratami, czyli z towarzystwem panów Kwaśniewskiego i Geremka.
W polityce ważne są poglądy i programy, gdy ich zabraknie – zostają tylko interesy. PO bez Rokity, to partia bez poglądów. Demagogiczna krytyka rządu Jarosława Kaczyńskiego nie wystarczy za program, a spełnienie marzenia o tym, aby małe i średnie interesy mogły rozwijać się we współpracy z wielkimi interesami postkomunistów, grozi sprowadzeniem Polski do roli bananowej republiki, w której korupcja jest podstawowym elementem życia gospodarczego oraz metodą budowania szemranych fortun. Z katastrofy, jaka spotkała ich partię, nie zdają sobie sprawy ci działacze PO, którzy doprowadzili do dramatycznego kryzysu we własnych szeregach. Bez względu na wynik wyborczy – a należy się spodziewać, że będzie to dla Platformy wynik raczej marny – PO zmierza do rozpadu i przekształcenia się w dwa różne ugrupowania. Zwolennicy współpracy z LiD-em liczą na pieniądze, ale to nie pieniądze decydują o wyniku wyborów. Decydują wyborcy, a ci nie widzą powodu, dlaczego mieliby głosować na PO, skoro to, co z niej zostanie po odejściu Rokity, będzie zmierzać do połączenia się z postkomunistami i emerytami po Unii Wolności.
W tej sytuacji nawet opuszczenie SLD przez Leszka Millera nie wywołało większego wrażenia. Lewica nie ma szans na znaczący wynik, tym bardziej, że dramatycznie brakuje jej liderów. W Krakowie LiD-u praktycznie nie widać, zaledwie parę osób kręci się po magistracie i wokół miejskich spółek, nawet mnożenie stanowisk nie powoduje przypływu nowych kadr. Dawni aparatczycy krzywią się na kawiarnianych bywalców, którzy doszlusowali do lewicy, a teraz usiłują dostać się na listy wyborcze. Kwaśniewski przyjedzie i wyjedzie, a działaczom Lewicy przyjdzie znosić panoszenie się Demokratów, o ile ci zdołają uzyskać wyborczy sukces.
Przyjazd Stefana Niesiołowskiego aby ratować PO – niewiele zmieni. Krakowianie nie lubią „spadochroniarzy” z innych miast. Jeżeli zaś na czele listy znajdzie się Jarosław Gowin, dotychczasowy senator, oznacza to koniec nadziei na sojusz z Lewicą. A taki sojusz jest też potrzebny do realizacji głównego celu Platformy: doprowadzenia do wyboru Donalda Tuska na Prezydenta RP.
Wybory zapowiadają się tym bardziej interesująco, że poprzedzi je bardzo krótka kampania. Za cztery tygodnie rozstrzygniemy, kto wygra w Krakowie. W niedzielę 21 października dowiemy się kto wygra w Polsce.
Ryszard Terlecki