[2015.11.08] W telewizji po staremu
Dodane przez Administrator dnia 08/11/2015 16:15:18
Aby zmiany, które zapowiada Prawo i Sprawiedliwość były nie tylko możliwe do przeprowadzenia, ale także cieszyły się społecznym poparciem, trzeba pilnie poskromić medialną histerię, prezentowaną przez trzy stacje telewizyjne, niestety wciąż cieszące się największą popularnością. Ponieważ dwie z tych stacji są prywatne, w tym wypadku można jedynie ograniczyć ich dochody z publicznych pieniędzy, przekazywanych w postaci reklam przez państwowe instytucje i spółki skarbu państwa. Co innego z telewizją publiczną, która najwyraźniej wciąż uważa, że ordynarna propaganda, kierowana przeciwko zwycięskiej partii, pozwoli – nie wiadomo w jaki sposób – zmienić wynik wyborów. Telewizja publiczna nie może pozostawać w rękach wynajętych aferzystów, którzy nie cofną się przed żadnym oszustwem czy kłamstwem.
Tymczasem właśnie programy „informacyjne” telewizji publicznej cieszą się największą oglądalnością wśród widzów przeciętnych, mało interesujących się polityką, oglądających wieczorny program raczej z przyzwyczajenia niż z potrzeby poszerzenia swojej wiedzy o aktualnych wydarzeniach. Podobnie wczesnym rankiem, przed pracą, wielu Polaków ogląda przy śniadaniu programy telewizji publicznej. Dlaczego właśnie tacy telewidzowie mają być okłamywani za pieniądze podatników? Ci wszyscy, którzy swoją przynależność do Polski chcą wyrzucić na śmietnik i cieszyć się opinią przygłupów, ale za to Europejczyków, niech sobie oglądają TVN, najlepiej łącząc to z lekturą „Gazety Wyborczej”. Ale większość Polaków, która nie zamierza wyrzec się własnej ojczyzny ani wysługiwać się obcym interesom, powinna mieć prawo do rzetelnej i uczciwej informacji, dostarczanej przez państwowe media.
Niestety, generalne zmiany będą możliwe dopiero po zmianie ustawy, a więc po paru miesiącach od rozpoczęcia pracy Sejmu. Do tego czasu trwać będzie medialne kłamstwo. Tak jak obecnie, gdy słyszymy, że nowy rząd nie wywiązuje się z obietnic wyborczych. Nowego rządu jeszcze nie ma, bo nie zebrał się Sejm, który ten rząd powoła, ale to nie przeszkadza ani telewizyjnym naganiaczom, ani zapraszanym przez nich ekspertom. Dyrektywa rządowej propagandy o niespełnionych obietnicach PiS, obowiązująca w czasie kampanii, wciąż jest wykonywana, bo telewizyjni funkcjonariusze nie dostali nowych wytycznych. Za to dostali instrukcje w sprawie reformy edukacji. Od lat Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało likwidację gimnazjów, ale teraz propagandowa ferajna udaje zaskoczoną i rozpacza nad losem biednych dzieci i nauczycieli. Często powtarzany jest argument, że skoro reforma edukacji przyniesie poprawę poziomu wykształcenia dopiero za kilka lat, to po co ją dzisiaj wprowadzać? Jak mówił Tusk: ważne jest tu i teraz, a nie to, co w przyszłości.
Rządu jeszcze nie ma, ale już wiadomo, że będzie zły. W programach publicystycznych trwa festiwal przegranych. Lewica, która nie dostała się do Sejmu, teraz okupuje telewizyjne studia. Nie powtórzył się cud wyborczy w wydaniu PSL, więc przegrani politycy tej partii codziennie przed kamerą wylewają swoje żale na krnąbrny naród. A najważniejszym problemem, którym według TVP żyje dziś Polska, jest odpowiedź na pytanie kto zastąpi Kopaczową: Schetyna czy może Gronkiewicz-Waltz? Wybory już za nami, ale prymitywna propaganda wciąż zalewa nasze domy. Najwyższy czas, aby uwolnić się od tej trucizny.
Ryszard Terlecki