[2014.07.03] Czas na suma (II)
Dodane przez Administrator dnia 03/07/2014 13:01:11
W ubiegłym tygodniu napisałem, że sum jest krótkowidzem. Że średnica jego oka stanowi zaledwie jedną setną długości ciała. Wzrok służy mu jedynie do ogólnej orientacji, a i to raczej na niewielkie odległości. Za to rozstawienie otworów węchowych daje sumowi stosunkowo dużą powierzchnię błon z zakończeniem nerwów węchowych i jednocześnie niesamowitą wręcz wrażliwość na działanie nawet śladowych ilości substancji zapachowych. Sum to prawdziwy węchowiec. I właśnie o tym musimy pamiętać usiłując rozwiązać kluczowy dla każdego wędkarza problem – jak zwabić rybę, jak ją „przywołać” w okolice naszej przynęty i jak ją zachęcić do jej połknięcia?
Celowo użyłem słowa „zwabić” rybę, bo o typowym zanęcaniu czy podkarmianiu, jak na przykład w przypadku leszczy, raczej mowy być nie może. Ten trud zwabienia czarnej ryby do naszej przynęty podejmujemy z myślą o zacięciu jednego, ale za to potężnego suma. To pierwszy problem jaki musimy rozwiązać. Drugi wiąże się wyborem właściwego łowiska. To musi być miejsce, które dają rybie poczucie bezpieczeństwa i które jednocześnie leży na trasie spokojnego i w miarę prostego prądu, podążającego od zastawionego kija do pobliskich sumowych ostoi – przybrzeżnych jam i śródrzecznych dołów.
Trzeci problem związany z wabieniem suma dotyczy zastosowanej przez nas zanęty. Suma nie wabimy kęsami karmy, ale raczej zapachowo-smakową smugą. Mieszkankę, która jest w stanie wytworzyć taką smugę umieszczamy w gęstej i obciążonej siatce – zatopionej ale podwieszonej nad dnem. Możemy do tego wykorzystać jakiś palik czy gałąź, a gdy łowimy z łodzi – nawet jej burtę. I w pobliżu tak ustawionej zanęty zarzucamy nasz zestaw z sumową przynętą.
A jak i z czego przygotować zanętę? Najprostsza w użyciu jest zwierzęca krew, wymieszana z wyrobioną suchą gliną w małe gałki. Może też użyć różnych rozdrobnionych substancji mięsnych, takich jak mielone podroby, jelita drobiu czy królika oraz mięso niskiej wartości ryb (jazgarze, krapie). To wszystko urabiamy z gliną w starym wiadrze za pomocą tłuka. Takiej zanętowej masy w zupełności wystarczy nam pół kilograma.
Jeśli idzie o przynętę, to każdy łowca sumów ma w tej materii swoje własne preferencje. Przeglądając różne poradniki wędkarskie i słuchając opowieści doświadczonych wędkarzy można powiedzieć, że sprawdza się kilka rodzajów przynęt. Po pierwsze mogą to być filety z krąpia, jazgarza czy płotki. Może to być odpowiednio spreparowana żabka. Może to być kawałek mięsa użytego w zanęcie lub pęczek jelita albo rosówki (dość dobrze sprawdza się wątróbka). Skuteczne bywają także ruchliwe żywce – karasie i krąpie.
Z taką przynętą możemy próbować zapolować na prawdziwego wąsatego potwora. A jeszcze raz przypomnę, że ryby te mogą osiągać naprawdę ogromne rozmiary. W słynnej książce „Ryby Rosji” jej autor L. P. Sabaniejew wspomina o sumie, jaki został wyłowiony z Odry w roku 1830. Okaz ten ważył ponad 400 kg. Aż wierzyć się nie chce. Co prawda dzisiaj takich sumów już się nie spotyka, ale przecież okazy ważące ponad 60 kg i dochodzące do dwóch metrów długości do rzadkości nie należą.
Jakub Kleń