Modernizm… świat w którym żyjemy?
Dodane przez Administrator dnia 24/05/2012 19:07:33
Tym razem o nowoczesnej przestrzeni nowohuckiej, o modernizmie w Nowej Hucie można dowiedzieć się więcej odwiedzając Muzeum Historyczne Miasta Krakowa Odział Dzieje Nowej Huty na os. Słonecznym. Otwarta 19 kwietnia wystawa „Nowa przestrzeń. Modernizm w Nowej Hucie”, potrwa do 1 lipca br.
Niewielka przestrzeń muzealna jaką dysponuje nowohuckie muzeum wymaga od kuratoriów kolejnych wystaw ogromnego wyczucia tematu i intuicji. Co wybrać, z czego zrezygnować, jakie eksponaty i w jakim układzie zaprezentować odbiorcy aby temat zobrazować mając do dyspozycji jedynie 80m2. Tym razem z problemem zmierzyła się Magdalena Smaga, kurator najnowszej ekspozycji „Nowa przestrzeń. Modernizm w Nowej Hucie”. Z nią właśnie rozmawiam o tym, dla kogo ta wystawa i co można na niej zobaczyć.


Fot. Maria Lempart
Treść rozszerzona
+ Zacznę mało oryginalnie, dla kogo ta wystawa, co można na niej zobaczyć?
- Cóż ja zatem powiem też mało oryginalnie: dla wszystkich ( uśmiech). A poważnie – to naprawdę dla wszystkich (uśmiech). Już tłumaczę, odpowiadając na pytanie drugie. Przestrzeń wystawową podzieliliśmy na dwie części. W pierwszej zaprezentowana została architektura, głównie zdjęcia oraz plany niektórych osiedli, w drugiej wnętrza charakterystyczne dla okresu modernizmu. Czyli można powiedzieć od ogółu do szczegółu. Z jednej strony widzimy nowohuckie bloki, które powstawały w okresie modernizmu, tj. po 1956 r. Druga strona to aranżacja dwóch nowohuckich mieszkań z tamtego okresu. Meble, bibeloty przedmioty codziennego użytku. Pokazane zostały dwa wnętrza: tradycyjne i nowoczesne.
+ Czyli bloki, które widzimy na co dzień i wnętrza, które większość z nas pamięta? Rodzi się pytanie po co przychodzić?
- Dobre pytanie. Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze zaaranżowane przez nas wnętrza budzą wiele pozytywnych emocji, wspomnień. Padają tu słowa: miałem taką lampę, takie krzesło. Moja babcia miała, albo nawet wciąż ma, taki kredens. Na wystawie jednak możemy jednak nie tylko zobaczyć i powspominać, ale również dowiedzieć kto zaprojektował dany mebel, kiedy wszedł do produkcji, gdzie był produkowany, w jakich latach. Często nie myślimy o tym, że przedmioty codziennego użytku, zanim wejdą do produkcji masowej, muszą zostać zaprojektowane. Zatem po stronie wnętrz możemy poznać historię przedmiotów, które znamy i pamiętamy jako „zwykłe krzesło jakie mieli wszyscy” czy „po prostu lampę”. Część architektoniczna to głownie fotografie, zdjęcia nowohuckich bloków Sektora D – czyli Centrum D, os. Kolorowe, os. Handlowe, os. Spółdzielcze plus bloki na Wzgórzach Krzesławickich, Bieńczycach i Mistrzejowicach. Można ponowić pytanie, po co przychodzić patrzeć na to co codziennie widzimy podczas spacerów czy w drodze do pracy. Po pierwsze, podobnie jak w przypadku aranżacji wnętrz – opisy, które podają nieznane szczegóły, ciekawostki. Drugi powód to możliwość porównania nowohuckich bloków, zatrzymania się i dokładnego przyglądnięcia. Pozornie wydaje się, że bloki które powstawały w okresie modernizmu, tj. w latach 1956-1970, są takie same. Jednak to nie jest prawda. Kto nie wierzy, zapraszam na wystawę. Można zobaczyć w tej samej chwili bloki z różnych nowohuckich osiedli i porównać je ze sobą.
+ Możemy przybliżyć naszym czytelnikom pojęcie modernizmu?
- Oczywiście. Nazwa modernizm pochodzi od francuskiego słowa moderne czyli nowoczesny. W architekturze modernizm oznaczał odejście od wszelkich stylów historycznych. Priorytetem stała się funkcjonalność. Ozdoby ograniczone zostały do minimum. Właściwie nie istniały ozdoby dla samych ozdób jeśli dany element nie spełniał jakiejś funkcji uznawany był za zbędny. Dla porównania we wcześniejszym stylu, socrealizmie, bloki miały ozdobne attyki, gzymsy, pilastry. Bloki budowane po 1956r. są tego zupełnie pozbawione. Również w urządzaniu wnętrz króluje funkcjonalność. Modernizm w mieszkaniach to dominacja meblościanki. Ta którą znamy i kojarzymy, z przesuwanymi drzwiczkami w których zamiast uchwytu była dziura, z chowanym blatem i łóżkiem, które zamieniało się w miejsce do siedzenia, to projekt małżeństwa Kowalskich, który zwyciężył w 1961r. w konkursie zorganizowanym przez Zjednoczenie Przemysłu Meblarskiego w Poznaniu. Ocenione prace pokazano w 1963 roku na Targach Wzornictwa w Warszawie. Wśród nagrodzonych prac znalazła się meblościanka Kowalskich (1962 rok produkcji) i ona weszła do masowej produkcji. Powiem, z żalem, jako ciekawostkę, że nie udało się nam pozyskać tego meble dla naszej wystawy. Okazało się, że ludzie wciąż używają meblościanek i nikt nie chce się go tak łatwo pozbyć. Nawet wypożyczyć.
+ Czyli można powiedzieć, że wciąż żyjemy w epoce modernizmu?
- Trochę tak i trochę nie. Już tłumaczę, modernizm panował w sztuce użytkowej i architektonicznej do lat 70-tych. Więc można śmiał powiedzieć, że już dawno minął. Jednak większość z nas mieszka w budynkach „ z tamtego okresu”. Jak widać również modernistyczne meblościanki, nie mylić z segmentami, wciąż są w użyciu. Można zatem powiedzieć, że minął, ale jego echo trwa do dziś, jego skutki są bardzo widoczne a dziedzictwo wciąż jest tłem do naszej codzienności.
+ Czy „modernizm w Nowej Hucie” był inny niż modernizm gdzie indziej?
- Szczerze mówiąc, nie. Chcieliśmy jednak aby ta wystawa była od a do zet nowohucka. Dlatego eksponaty są typowo nowohuckie. Część architektoniczna - to oczywiście fotografie nowohuckich osiedli. Tu nie ma problemów i wątpliwości co do lokalnego charakteru wystawy. Natomiast jak chodzi o wnętrza, muszę przyznać, ze ogromną motywacją był dla mnie właśnie „Głos Tygodnik Nowohucki” i jego archiwalne numery. Mało kto dziś zapewne wie, że w waszej gazecie była rubryka „Urządzamy nasze mieszkanie”, czy też „Architekt wnętrz radzi” - autorem tej rubryki był Janusz Trzebiatowski. Można było przeczytać w nich o tym co było modne. Jakie meble pasują do wnętrz konkretnych mieszkań. Pojawiały się również informacje gdzie można takie meble kupić. Bardzo chciałam na tej wystawie pokazać to co w tamtych czasach można było zobaczyć nie gdzie indziej, ale właśnie tu w nowohuckich mieszkaniach. Mam nadzieję, że mi się to udało. Nie jest to próba schlebiania, ale lektura waszej gazety bardzo mi w tym pomogła. Przykładowo pojawił się w niej artykuł „Spełnione marzenie o własnym mieszkaniu”, w którym opisana i zilustrowana zdjęciami, jest historia małżeństwa, które wprowadza się do Nowej Huty i wozem przywozi do nowego mieszkania okrągły stół . Bardzo podobny stół jest na naszej wystawie. Zresztą wycinki z „Głosu Nowej Huty” również można tu zobaczyć. Zarówno te z poradami dla czytelników jak i inne dotyczące architektury czy urządzania wnętrz. Jako ciekawostkę dodam, że w latach 60-tych na terenie tej dzielnicy, w ośrodku kultury HiL na os Górali (dzisiejszy O.K. im C.K. Norwida) działała poradnia, w której architekt wnętrz, Janusz Trzebiatowski, udzielał indywidualnych porad dotyczących mieszkań i aranżacji wnętrz.
+ Jak ocenia pani tę wystawę? Czy jako kurator jest pani z niej zadowolona?
- Wystawę ocenią odbiorcy, ja zrobiłam wszystko aby była miła dla oka a jednocześnie pozwalała dowiedzieć się czegoś nowego, czegoś ciekawego o materii, którą, z pozoru, znamy na wylot. To moja pierwsza samodzielna wystawa, więc stres związany z tym jak zostanie odebrana na pewno jest. Przy jej tworzeniu spotkałam się jednak z tak ogromną pomocą i życzliwością, specjalne podziękowania dla kierownika nowohuckiego Oddziału Muzeum Historycznego Miasta Krakowa – Pawła Jagło. Muszę przyznać, że ta praca przyniosła mi więcej satysfakcji niż przypuszczałam. Jedyne co bardzo utrudniało tworzenie wystawy to niezwykle ograniczona przestrzeń Oddziału . Nie da się w związku z tym pokazać wszystkiego co by się chciało. Do szczegółowej oceny zachęcam wszystkich, codziennie od wtorku do niedzieli od 9.30 do 17.00, w środy wejście za darmo.
+ Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Łoś