Rzymianie w Branicach
Dodane przez Administrator dnia 02/06/2011 18:53:34
Czy rzymskie legiony stacjonowa³y w Nowej Hucie? Ile jest gatunków krzemienia? Jak wykonaæ gipsowy odlew zabytku? Odpowiedzi na te pytania mo¿na by³o poznaæ w Branicach. W sobotê, po przekroczeniu bramy dworu w Branicach i przy odrobinie wyobra¼ni, ka¿dy móg³ przenie¶æ siê w odleg³± przesz³o¶æ.
Wszystko to za spraw± miejscowych archeologów. Nowohucki Oddzia³ Muzeum Archeologiczne w Krakowie zorganizowa³ kolejny, dziewi±ty ju¿ piknik archeologiczny. W tym roku przebiega³ on pod has³em „Ma³opolska w czasach Chrystusa”. Chcieli¶my pokazaæ ¿ycie dwa tysi±ce lat temu. Atrakcyjn± oprawê stworzyli zaproszeni go¶cie ze Stowarzyszenia Pro Antica z Lublina oraz dwie krakowskie grupy – Dru¿yna Wojów Wi¶lañskich „Krak” i Stowarzyszenie Celtica. Piknik tradycyjnie odbywa³ siê w branickim parku, obok zabytkowego dworu i tajemniczej wie¿y obronnej – dawnej rezydencji mo¿nego rodu Branickich.


Tre¶æ rozszerzona
Po wej¶ciu na teren imprezy najbardziej rzuca³ siê w oczy obszar otoczony drewnianymi zasiekami z du¿ym namiotem w ¶rodku. Obok niego krêcili siê najprawdziwsi rzymscy legioni¶ci. W ziemiê by³y wbite s³ynne rzymskie oszczepy nazywane pilum. To niezwyk³a broñ. ¯elazne ostrze jest niewielkie i osadzone na d³ugiej ¿elaznej szyjce, po³±czonej z drzewcem. To po³±czenie by³o nietrwa³e – po wbiciu siê w cia³o przeciwnika broñ pêka³a w tym miejscu. Mia³o to swoj± dobr± stronê – po ataku wróg nie móg³ ju¿ wykorzystaæ tej broni. Oprócz tego Rzymianie byli wyposa¿eni w drewniane tarcze, ¿elazne, rêcznie kute miecze, zbroje p³ytowe i he³my. Niektórzy z nich dysponowali kolczugami. Dziêki naszym Kolegom-rekonstruktorom z Lublina mogli¶my podziwiaæ sprawno¶æ rzymskiej rzymskiej. Dowódca, zwany z ³aciñska centurionem dowodzi³ setk± pieszych legionistów. Teraz ³atwo zapamiêtaæ, ¿e w liczebnikach ³aciñskich 100 jest oznaczane jako „C”. Dowódca wydawa³ komendy po ³acinie a legioni¶ci, jak jedna sprawna maszyna maszerowali, zwierali szyki os³aniaj±c siê tarczami, wykonywali s³awnego „¿ó³wia”, czyli manewr polegaj±cy na szczelnym zas³oniêciu ca³ego oddzia³u tarczami z boku i od góry. By³o na co patrzeæ…
Legioni¶ci rzymscy reprezentowali obcych przybyszów, ale naprawdê stopy legionów rzymskich nigdy nie stanê³y na naszych ziemiach. Natomiast prawie na pewno (w archeologii rzadko pewno¶æ jest stuprocentowa) mieszkali tu Celtowie (Galowie) i Germanie. W ich role wcielili siê stali uczestnicy naszego Pikniku – Dru¿yna „Krak” i Celtica. Kulminacyjnym punktem imprezy by³y walne bitwy stoczone przez skonfederowane oddzia³y celto-germañskie i legion. W tej walce pad³ remis - 1:1. Pierwsze starcie wygrali miejscowi barbarzyñcy, drugie armia rzymska. W obu potyczkach mogli¶my podziwiaæ zorganizowany sposób prowadzenie walki (rozwijanie i zwijanie szeregów, manewry obronne) przez zawodowych ¿o³nierzy. Naprzeciw stanê³y wojska ochotnicze (pospolite ruszenie) bez uzgodnionej taktyki, bazuj±ce na spontaniczno¶ci, improwizacji i indywidualnych umiejêtno¶ciach wojowników. Pewnie w podobny sposób wygl±da³y rzeczywiste starcia tych dwóch wrogich si³ gdzie¶ nad Dunajem lub Renem.
Ta bitwa rozegra³a siê ju¿ w strugach ulewnego deszczu. Niestety, pogoda pokrzy¿owa³a nasze ambitne plany. Pocz±tek by³ jeszcze optymistyczny, choæ donoszono nam, ¿e w Krakowie ju¿ leje. Potem deszcz przeszed³ przez Branice, ale jeszcze na chwilê zrobi³o siê ja¶niej. A potem by³o ju¿ tylko gorzej…
Szczê¶liwi byli ci najm³odsi uczestnicy, którzy zd±¿yli spróbowaæ swych si³ na wykopie archeologicznym. Z ziemi wydobywali kawa³ki naczyñ, ko¶ci zwierzêce, a czasami nawet szklany paciorek, szlifowany kamieñ lub monetê. Jako do¶wiadczony archeolog, pisz±cy te s³owa mo¿e za¶wiadczyæ, ¿e emocje by³y wiêksze ni¿ na prawdziwych wykopaliskach, zw³aszcza gdy w ziemi co¶ zazgrzyta³o pod przys³owiow± ³opatk± archeologa.
+ + +
Pracownicy Muzeum Archeologicznego ods³aniali te¿ inne tajniki swojej pracy. Chêtni pod fachowym okiem konserwatorów sklejali rozbite naczynia, odlewali gipsowe kopie zabytków i zwalczali rdzê na starych przedmiotach ¿elaznych, przy pomocy specjalnych urz±dzeñ. Dzieciêce twarze skryte za okularami ochronnymi by³y skupione na pracy. Mo¿e w¶ród nich bêdzie nasz przysz³y kolega? Swoje stoisko mia³o te¿ muzealne archiwum i dzia³ o¶wiatowy.
Osobn± atrakcjê przygotowali Koledzy zajmuj±cy siê najstarszymi dziejami, czyli epok± kamienia. Na stoisku wystawione by³y próbki surowców krzemiennych z Polski. Mo¿na by³o podziwiaæ piêkne i wielkie bu³y krzemienne z Jury Krakowsko-Czêstochowskiej, Gór ¦wiêtokrzyskich (krzemieñ czekoladowy i pasiasty) i dziwny szary krzemieñ w bia³e kropki z okolic Zawichostu. Na monitorze komputera mo¿na by³o zobaczyæ jak ³upie siê krzemieñ. Nasi m³odzi go¶cie zdobywali sprawno¶æ cz³owieka epoki kamienia – rzucali oszczepami do sylwetek mamuta i renifera i malowali na zaimprowizowanej ¶cianie jaskini. Oczywi¶cie farbki nie by³y kupione w sklepie. By³a to starta ochra (czerwony barwnik ¿elazisty) wymieszana z olejem i wêgiel drzewny.
Bardziej „ucywilizowani” ludzie kosili zbo¿e, co prawda jeszcze niedojrza³e, ale by³a to prawdziwa pszenica. Samo koszenie nie jest czynno¶ci± zbyt interesuj±c±. Sytuacja zmienia siê, gdy do rêki m³odego cz³owieka trafia sierp z krzemiennymi wk³adkami. Zdziwienie budzi przede wszystkim fakt, ¿e krzemieñ jest ostry i skuteczny. I to jest czê¶æ wiedzy, do której nasi go¶cie sami dochodz± i bogatsi o ni± id± w ¶wiat. Na razie nie bardzo wiadomo, do czego mo¿e siê ta wiedza przydaæ, ale lepiej wiedzieæ wiêcej ni¿ mniej. W³asnorêcznie zmielona m±ka na kamiennych ¿arnach te¿ smakowa³a wybornie. Wiele dzieci ze zdziwieniem przekonywa³o siê na w³asne oczy, ¿e po roztarciu ziarna zbo¿a ukazuje siê bia³a substancja. Takich odkryæ na w³asny u¿ytek dokonywano wiele. Odkrywana by³a te¿ rezydencja Branickich. Archeolodzy oprowadzali po wystawie archeologicznej i opowiadali o historii miejsca.
Komu by³o ma³o atrakcji móg³ zajrzeæ do ku¼ni i popracowaæ razem z naszym zaprzyja¼nionym kowalem. Najstarsi kowale, jakich znamy na naszych ziemiach, byli Celtami. Dwa tysi±ce lat temu wykuwali z ¿elaza wiele potrzebnych wówczas przedmiotów codziennego u¿ytku, narzêdzi rolniczych, broni a nawet ozdób. Mo¿na te¿ by³o podpatrzeæ pracê innych rzemie¶lników celtyckich i rzymskich – garncarzy. Wypalali oni naczynia w kopii pieca sprzed 1700 lat. Ca³y proces wypa³u zaprezentowano te¿ na posterach. Najm³odsi, którzy nie bali siê ubrudziæ r±k lepili gliniane naczynia.
Dolegliwo¶ci, rany i choroby usuwa³ do¶wiadczony cyrulik. Jego stoisko z medycyn± (bardzo) tradycyjn± zawiera³o pojemniki z suszonymi ¿abami i myszami, skuteczne na niektóre choroby okazywa³y siê pszczele wylinki a sam widok pijawek móg³ uleczyæ natychmiast ka¿dego.
+ + +
Niestety, plany i wysi³ki organizatorów pokrzy¿owa³ deszcz. Mimo to, do Branic przyjecha³o 500 osób. Jeszcze o 15, gdy pada³o od kilku godzin, bramy dworu przekroczy³a rodzina z kilkuletnim ch³opcem. Na moje usprawiedliwienie, ¿e wszystko ju¿ tonie w b³ocie i niewiele zosta³o do obejrzenia odpowiedzieli, ¿e rok bez pikniku archeologicznego jest rokiem straconym. Maj±c tak± publiczno¶æ z pewno¶ci± zorganizujemy nastêpny Piknik. Mamy ju¿ nawet pomys³, aby by³a to impreza po¶wiêcona pradziejowym kultom i religiom.
Jacek Górski