POMNIK TO, CZY CO?
Dodane przez Administrator dnia 14/04/2011 18:54:36
Wiosenna pogoda wypędziła nas z domów w plener: do parków, nad nowohucki zalew (gdzie w niedzielę stawili się wszyscy: spacerowicze, rolkarze, biegacze, rowerzyści i właściciele psów ze swoimi pupilami) oraz oczywiście tam, gdzie najbliżej, czyli w Aleję Róż.
A tam też ludzi sporo, choć to już zwykły poniedziałek. Ławeczki zachęcają do zatrzymania się na chwilowy odpoczynek. Wprawdzie róże jeszcze nie kwitną i ogólnie jest dość szaro, ale w pąkach widać potencjał żywiołu nadchodzącej wiosny. Właściwie ten plac to całkiem przyjemne miejsce. I w południe całkiem przyjazne - i dla starszych i najmłodszych.
Ostatnio plac w Alei Róż wzbogacił się o jeszcze jeden element. Czy ozdobny? To kwestia problematyczna. W Alei Róż znienacka ustawiono usuniętą z placu św. Marii Magdaleny rzeźbę autorstwa Krzysztofa Krzysztofa. To wynik współpracy artysty z Zarządem Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Stojąca na czerwonym trójnogu złota postać wzbudza mieszane uczucia. Znajduje aprobatę nastoletnich i młodych ludzi. Michał (student) zwrócił wprawdzie na nią uwagę dopiero słysząc pytanie o opinię, ale szybko odpowiada, że całość jest „w porządku”. Podoba mu się i czerwony kolor odbiegających od „pomnikowych cokołów”, chudych, stelażowych nóg „pomnika”. Nie ma też nic przeciwko „złotej postaci”, choć ta na razie nie kojarzy mu się z niczym. Uważa, że takie kolorowe „coś” ożywia szarość placu i budynków go okalających.
To, co podoba się Michałowi nie podoba się Annie – plastyczce. – Najpierw widać tylko te nogi, dopiero po jakimś czasie zwraca się uwagę na postać – mówi. Nawiązuje do „wystroju” placu, do którego taki pojedynczy, wysoki, element nie bardzo pasuje. Istniejące rabaty, zieleń, niskie betonowe słupki sugerowałyby wkomponowanie kolejnych elementów wystroju w całość. Annie bardzo podobał się fortepian, ustawiony tu podczas Roku Chopinowskiego. Już go nie ma, a mógłby pozostać na dłużej: wykonany z miedzi bardzo by się w kolorystykę budynków otaczających plac wkomponował. Brylastym pomnikom w tym miejscu pani Anna mówi zdecydowane „nie”. Raczej jakieś drobne elementy ozdobne, nie przytłaczające całości. Podoba się jej zieleń, może dodałaby do niej elementy wody?
Nowohucianie zostali uszczęśliwieni trochę na siłę. Jeśli już coś przenosić z centrum Krakowa, to może pomysł niezbyt efektownego dla Małego Rynku podświetlanego strumyka? Tam ginie, a tu dobrze wpisałby się w kamienne płyty i zieleń. Chociaż tyle w zastępstwie fontanny.
Pozostając w temacie ozdabiania miejsc publicznych: to dziś już mało kto o nich pamięta, bo zawłaszczyła je zieleń, ale w kilku osiedlach pozostały jeszcze formy przestrzenne z lat siedemdziesiątych: „żaglowiec” z os. Tysiąclecia, czy „paw” znad nowohuckiego zalewu. Do dziś niewiele straciły one ze swej urody, (tyle ile zabrały im zniszczenia), a przywrócone do świetności i odpowiednio wyeksponowane byłyby prawdziwą ozdobą.
(l)