„Czas zatrzymany” - źródło i urzeczywistnienie pomysłu
Dodane przez Administrator dnia 10/12/2010 14:42:48
Z Adamem Gryczyńskim, autorem powstającego trzeciej części dzieła dokumentującego przeszłość terenów, na których zbudowano Nową Hutę rozmawia Jan L. Franczyk

Jan L. Franczyk: Lokalizacja Nowej Huty w 1949 r. na urodzajnych ziemiach położonych zaledwie 10 km od centrum starego Krakowa do dziś budzi żywe emocje. Dla jednych nowe miasto i kombinat metalurgiczny na zawsze pozostanie przekleństwem systemu komunistycznego degradującego rolę Krakowa jako ośrodka kulturalnego i zabytkowego, a szczególnie jako sanktuarium narodowego, dla innych zaś szansą na lepszy start życiowy, założenie rodziny i awans społeczny…



Dzieci przed szkoła w Ruszczy. Lata 20. ubiegłego wieku.
Treść rozszerzona
Adam Gryczyński: Tak. Dwudzielności tych ocen prawdopodobnie nie uda się już uniknąć.
W Nowej Hucie zogniskowały się bowiem blaski i cienie całej powojennej historii Polski, gdzie z jednej strony mieliśmy odbudowę kraju ze zniszczeń wojennych, miejsca pracy, mieszkania, edukację i służbę zdrowia, zaś w latach 80. XX w. potężne zrywy ku niepodległości, a z drugiej ideologiczną indoktrynację, falę wywłaszczeń i prześladowania. Odpowiedzialność za erozję struktury społecznej Krakowa i katastrofę środowiska naturalnego słusznie została przypisana decyzjom politycznym, lecz niektórzy wskazują na ważne motywy gospodarcze i demograficzne. Padają różne argumenty, ścierają się poglądy
i postawy. Jednak dziś, gdy od rozpoczęcia budowy Nowej Huty dzieli nas już odpowiedni dystans czasowy, można ten splot okoliczności zobaczyć i ocenić z szerszej perspektywy. Inny jest także klimat społeczny i polityczny Polski, która po półwieczu oddziaływań komunistycznego totalitaryzmu sowieckiego znajduje się obecnie w Unii Europejskiej.
+ Wspominając budowniczych Nowej Huty: architektów, inżynierów, rzemieślników, robotników, junaków – w większości ludność napływową, której życiorysy wplecione zostały w tutejszą rzeczywistość, nie można zapomnieć o pokoleniu pierwotnych mieszkańców kilkunastu wiosek wchłoniętych przez to miasto. Oni byli tu wcześniej, wielu z nich wciąż żyje, a odkłamanie krzywdzących mitów i przybliżenie ich zapomnianego świata jest naszym obowiązkiem.
+ Dokładnie tak. W styczniu 2006 r. w lokalnej prasie, na ulotkach i w Internecie ukazał się mój apel pod nazwą „Czas zatrzymany” dotyczący gromadzenia starych fotografii, wspomnień i wszelkiej dokumentacji (pamiętniki, przyśpiewki, opracowania, kroniki etc), które chciałem pozyskać od ludzi pochodzących z terenów, na których zbudowano Nową Hutę. Celem tego przedsięwzięcia było utrwalenie śladów przeszłości oraz pamięci o dawnych, rdzennych mieszkańcach podkrakowskich wsi. Dodatkowo motywacją było zaś to, że jako kurator prowadzący od lat foto-galerię w Nowohuckim Centrum Kultury, pragnąłem po serii wystaw poświęconych Nowej Hucie takich autorów jak: Stanisław Senisson, Roman Wesołowski, Henryk Hermanowicz, Wiktor Pental, Henryk Makarewicz, Robert Kosieradzki
i in., pokazać dla przeciwwagi świat sprzed „wielkiej budowy”. Świat, który odszedł już
w zapomnienie, tym bardziej, że wcześniej tak rzadko gościł na kartach historii, w okresie PRL-u zmitologizowanej i przekłamanej, ukazującej ten region w krzywym zwierciadle jako przykład biedy galicyjskiej, ciemnoty, zabobonów, starych chałup, piasków i jałowych ugorów. Takie ujęcie tematu w kontekście powstałej w tym miejscu Nowej Huty spotkało się z dość dużym zainteresowaniem społecznym, tym większym, że potomkowie tutejszych gospodarzy z ochotą podjęli inicjatywę odtworzenia wizerunku świata swoich przodków. Akcja otrzymała wsparcie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Prezydenta
i Urzędu Miasta Krakowa, Rady Miasta, Porozumienia Dzielnic Nowohuckich, Komitetu Obchodów 60-lecia Nowej Huty oraz Nowohuckiego Centrum Kultury.
Proces żmudnego poszukiwania prywatnych pamiątek, i zdobywania zaufania ofiarodawców nabrał większego tempa w kwietniu 2006 r. po zamieszczeniu przez „Dziennik Polski” artykułu „Podkrakowscy Indianie” pióra Katarzyny Kobylarczyk oraz innych publikacjach w lokalnej, jak również polonijnej prasie („Gwiazda Polarna”, „Dziennik Związkowy”), opisujących powstanie, przebieg i efekty tego pomysłu.
+ Przypomnijmy, że w ciągu następnych lat, w oparciu o pozyskany materiał urządzono w Nowohuckim Centrum Kultury kilka dużych wystaw, wydano broszurę „Franciszek Twaróg - nauczyciel z Luboczy” oraz dwie książki: „Czas zatrzymany 1” i trzytomowe opracowanie „Czas zatrzymany 2”, na którego kształt miała wpływ sympatyczna współpraca i wydatna pomoc w gromadzeniu wywiadów terenowych przez studentów Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 2007 r. ukazał się album „Nowa Huta – najmłodsza siostra Krakowa” towarzyszący wystawie plenerowej pod tym samym tytułem na Placu Centralnym, którą obejrzały dziesiątki tysięcy osób z Polski i zagranicy, a w 2009 r. nakręcono paradokumentalny film „Pamiętnik Leo”. Prócz tego w nowohuckich przedszkolach, szkołach, bibliotekach i klubach osiedlowych zorganizowałeś ok. 30 spotkań i wykładów popularyzujących tematykę „przed-nowohucką”.
+ Cieszę się, że udało się tyle zrobić. A jeszcze bardziej się cieszę, że udało się ocalić tak wiele archiwalnych fotografii (a właściwie ich cyfrowych reprodukcji). Gromadzenie materiałów na ten temat jest tak cenne, ponieważ one odzwierciedlają minioną rzeczywistość, którą bez pośrednictwa fotografii trudniej byłoby nam pojąć. Celem jest dokumentowanie śladów własnej przeszłości narodowej, której interpretacja odwołuje się do poziomu samoświadomości społecznej, wiedzy, intuicji, doświadczenia ale też indywidualnych dążeń i poglądów. Zachowane obrazy przenoszą widza ponad czasem w nostalgiczny, niemal baśniowy klimat pokazując, że zanim nastała epoka betonu, stali i asfaltu, istniał tu całkiem inny świat; materialnie biedniejszy ale za to piękniejszy wizualnie. Żyjący w nim ludzie nie byli ogarnięci gorączką załatwiania spraw doczesnych w takim szalonym tempie jak dzisiaj. Pomimo trudniejszych warunków egzystencji jakże często na zdjęciach się uśmiechają! W ich jasnych spojrzeniach odmalowane są takie cechy jak: serdeczność, duma, szczerość, skromność i pogoda ducha. Nie ma wątpliwości, że posiadali kult przyrody, ponieważ ona i zmienność pór roku wyznaczały rytm ich codziennych zajęć i obowiązków. A byli bardzo pracowici i zdolni do wielkiego wysiłku i wyrzeczeń. Na zdjęciach widzimy ich podczas wznoszenia domostw, wykonywania prac polowych; przy żniwach i zbiorach ziemniaków, oddawaniu do skupu tytoniu, owoców i morwy, w czasie koszenia łąk, szczepienia drzewek owocowych i pielęgnacji pasiek. Fotografie ukazują miejscową ludność w czasie dożynek, parad, festynów i zebrań, także podczas prywatnych spotkań w ulubionych miejscach; przy jazie na Dłubni w Bieńczycach i Krzesławicach, nad Wisłą, na Kopcu Wandy w Mogile, Kopcu „Lutrów” w Łuczanowicach i zabawach na Wielkiej Łące. Widać, że jeżdżono koleją, furmankami lub udawano się pieszo do Krakowa na Rynek i Wawel. Brano też udział
w pielgrzymkach i wyprawach do odległych miejscowości takich jak Częstochowa, Kalwaria Zebrzydowska, Zakopane, Czerna, Ojców i Racławice. Organizowano wycieczki na kopce: Wandy, Krakusa i do Lasu Wolskiego, gdzie w drugiej połowie lat 30. ubiegłego wieku gremialnie uczestniczono w sypaniu kopca Józefa Piłsudskiego na Sowińcu.
+ Tamten świat wraz z wybuchem ostatniej wojny, a potem budową Nowej Huty i odejściem do wieczności żyjących w nim ludzi przestał już istnieć. Dziś może go wskrzesić tylko nasza pamięć i wyobraźnia. Być może zachowane fotografie pomogą lepiej wydobyć te wspomnienia. Gdy na nie patrzymy, rodzą się pytania o sens istnienia, sens pracy, sens przywiązania do tradycji, o patriotyzm… Czy takie spoglądanie wstecz, udokumentowane fotografią, może pomóc w tych rozważaniach?
- To sprawa wielce subiektywna, na miarę własnych, intymnych przekonań i światopoglądu, więc odpowiedzi będą tu niejednoznaczne, lecz ważna jest przy tym chęć wsłuchania się w „wołanie przeszłości”, które pomoże nam odkryć minione wydarzenia i dawnych bohaterów.
Na przekór bowiem obowiązującej w PRL-u propagandzie o „biedzie i zacofaniu”, mimo hekatomby nieszczęść narodowych, pojawiło się tutaj wiele postaci, zwłaszcza w okresie dwudziestolecia międzywojennego, które zasłużyły bez wątpienia na miano tytanów myśli, pracy, ducha i odwagi: mjr Jan Kotyza z Bieńczyc, ks. Józef Zastawniak, inż. Kazimierz Cieślewicz, Stanisław Suder z Czyżyn, ks. Jan Skarbek, inż. Józef Rosiewicz, Jan Gajoch i Kazimiera Witaszkowa z Pleszowa, Władysław Cieślewicz z Grębałowa, Helena Ściborowska – Mierzwina z Kościelnik i wiele innych. Niestety, utrata, rozproszenie zbiorów i wielkie migracje ludności sprawiły, że jak dotąd tylko nielicznych udało się wydobyć z otchłani zapomnienia. A byli to przedstawiciele ziemiaństwa, zarządcy majątków, księża, wojskowi, wójtowie, kronikarze dziejów i działacze chłopscy.
Na szczególną uwagę zasłużyli tutejsi kierownicy szkół i nauczyciele, którzy nie tylko uczyli w szkole przedmiotów przekazując wiedzę, ale kreując dziecięce charaktery byli
w pełni tego słowa znaczeniu wychowawcami. Oni wpajali swoim uczniom od małego zasady moralne, szacunek dla historii Polski i chrześcijańskiej tradycji. Tego rodzaju wartości były przekazywane uczniom w szkole i podczas rozmaitych zajęć pozalekcyjnych jak: wycieczki do Krakowa, zwiedzanie jego zabytków i muzeów, udział w przedstawieniach kółek teatralnych, muzycznych, zajęciach sportowych i pracach społecznych, uroczystościach religijnych, a w czasie okupacji - z narażeniem życia - na tajnych kompletach, które istniały niemal w każdej wiosce. A warto dodać, że tutejsze przedwojenne szkoły: w Mogile (kier. Franciszek Romański), Bieńczycach (kier. Kazimierz Łowczowski i kier. Józef Celiński), Czyżynach (kier. Franciszek Marszałek), Luboczy (kier. Franciszek Twaróg), Pleszowie (kier. Jan Twaróg), Raciborowicach (kier. Kazimierz Rumian), Ruszczy (kier. Jadwiga Hausner) miały wielkie szczęście do nauczycieli z powołaniem i zasadami, ale i obdarzonych elastycznością umysłu. Ludzi skromnych i uczciwych, walczących nieraz z prymitywizmem, zacofaniem i głupotą, którzy z oddaniem godnym podziwu uczyli tutejsze dzieci chłopskie, a one dzięki nim stawały się coraz częściej uczniami gimnazjów, co otwierało im drogę do uniwersytetu i innych uczelni Krakowa. Z radością cytuję słowa, w których tak ujął ich postawę prof. Piotr Jaroszyński: Nauczycielowi, który prowadził nas ścieżkami dobra i prawdy, winni jesteśmy wdzięczność do końca życia. Wdzięczność ta jest tym większa, im trudniejsze są warunki nauczania, takie jak bieda, wojna, totalitaryzm. Wówczas nauczyciel, który nie zaprzepaści swojego powołania, staje się wręcz bohaterem. Ten piękny album to próba oddania hołdu wspaniałym i bohaterskim nauczycielom ziemi nowohuckiej, o których Autor pamięta, by swą wdzięcznością dzielić się z innymi. To ważny i piękny gest.
Istnieli też zwyczajni, prości ludzie, którzy przywiązani do wiary, tradycji, rodziny, domu
i ziemi ojczystej, wykuwali swój los w znoju codzienności, ale w obliczu najwyższej próby pełnej ofiar i cierpienia - wojny, potrafili wznieść się na wyżyny autentycznego heroizmu, poświęcając lub narażając swoje młode życie za innych. Lista bohaterów jest długa.
Nie można o nich zapomnieć! Naród, tak bardzo dotknięty nadmiarem nieszczęść
i dziejowych zawirowań, musi zdobyć się na wielki wysiłek ocalenia swojej duchowości,
nie tylko zbiorową energią psychiczną, ale również za pomocą obrazów i reminiscencji
o minionej realności, w których zawarta jest cząstka wiedzy o ludziach, ich czynach i faktach w mrocznym okresie niemieckiej okupacji. Wiele takich życiorysów zamieszczono
w poprzednich opracowaniach, które zrodził narastający imperatyw ukazania prawdy historycznej w kalejdoskopie szczęścia i cierpienia ludności związanej z tą ziemią.
Przeczytać tam można m.in. o losach i działalności ważniejszych postaci wyłonionych
z tutejszych, wiejskich społeczności i tych napływowych (wówczas mówiono „ze świata”),
ale także fragmenty wspomnień Leona Silberbacha, dzielnego żydowskiego chłopca przeżywającego koszmar Holocaustu i ukrywającego się - jak wielu innych wraz z rodzinami - przed deportacją do getta u chłopów w podkrakowskiej Mogile i innych wioskach. Znajdziemy tam również wspomnienia i wzmianki o tutejszych żydowskich rodzinach: Rosenwaldów, Filkensteinów, Szrajberów, Fleischfarbów, Goldów, ponadto wymienieni są: Atteslander, Gutt, Wolffeiler, Goldfinger, Mendel, Wolffeiler, Lewek, Wasserberg, Kanarek, Goldman, Reiter, Krajewska, Kellerowie, Jasia Rutowicz, Helena Fabiańska, Weiser, Fiefenbrum, Grommer, Libenskind, Klafald, Haubenstock, Mames, Sperling Abrahamowicz,
i in. Dzisiaj, kiedy istnieją tak poważne kontrowersje i problemy ze zrozumieniem podważanego narodowego etosu i złożoności ludzkich charakterów trzeba przypomnieć,
że wola przetrwania i najczęściej nieugięta postawa tamtych ludzi, wobec potwornego zła uosabianego przez hitlerowskich, a wkrótce po nich UB-eckich katów, kształtowała się pomimo wiekowych zagrożeń zewnętrznych i wewnętrznych; w okresie zaborów, wynaradawiania, niewoli, powstań, zsyłek na Sybir, dwóch wojen światowych, kryzysów gospodarczych, bezrobocia i szalejącej w latach 1918 -20 grypy zwanej „hiszpanką”.
Te wszystkie przeciwności losu; głód, bieda, upokorzenie i gorycz wszelkich porażek,
a w okresie stalinowskim permanentna walka polskimi patriotami - „zaplutymi karłami reakcji” i z Kościołem, nie zdołały jednak całkowicie przetrącić narodowi moralnego kręgosłupa ani wyrwać z samoświadomości jego korzeni. Wyrazem tego była walka w 1945 r. o figurkę Niepokalanej Matki Boskiej na terenie Zakładów Monopolu Tytoniowego
w Czyżynach, w 1960 r. walka o krzyż, potem zbudowanie Arki Pana i innych kościołów, zaś w 1979 r. wizyta papieża Jana Pawła II w Opactwie OO. Cystersów w Mogile,
a w latach 80. powstanie w Nowej Hucie „bastionu” Solidarności.
+ Kiedy planowane jest wydanie „Czasu zatrzymanego 3”?
- Myślę, że trafi do rąk czytelników na wiosnę przyszłego roku.
+ Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.