Stan wojenny w kombinacie
Dodane przez Administrator dnia 22/12/2009 18:08:23
DZIESIĄTKI SAMOCHODÓW I TANKIETEK JECHAŁO OD STRONY WZGÓRZ KRZESŁAWICKICH
Początek grudnia 1981 r. wskazywał, że ostatni miesiąc roku będzie mroźny, z tym
że już z końcem listopada temperatura spadła poniżej zera, a na św. Mikołaja spadł śnieg, który utrzymywał się przez cały grudzień. W hucie, która w tym czasie miała strukturę kombinatu, poza uczuciem oczekiwania na coś co się ma nieuchronnie zdarzyć, nic się ciekawego nie działo. Sprawy służbowe były załatwiane w normalnym trybie i tak naprawdę nic, poza wspomnianym oczekiwaniem, nie wskazywało na jakąś zasadniczą zmianę.

W tym czasie, tzn. z początkiem grudnia, trwały m.in. przygotowania w sprawie podziału kwoty ok. 3 mln zł. na cele społeczne. Pomimo, że sprawa podziału tych pieniędzy – w zasadzie - była formalnością, na spotkanie z tzw. dyrekcją w dniu 12 grudnia (sobota pracująca) przybyła kilkuosobowa delegacja „Solidarności”, której przewodniczył pan Edward Petlic (członek Prezydium KRH). Z uwagi na to, że nie było zastrzeżeń do przedmiotu spotkania, a także z uwagi na sobotę, obie strony spotkania w miarę szybko podpisały protokół uzgodnień zaznaczając, że huta niezwłocznie wprowadzi w życie zapadłe ustalenia.
Początek
Pracująca sobota minęła szybko, natomiast w niedzielę rano w radiu nadawano przemówienie generała Jaruzelskiego. Telefon był wyłączony. W całej Polsce został wprowadzony stan wojenny, a związki zawodowe zostały zawieszone. Ponadto z radia usłyszeliśmy, że została powołana WRON oraz szereg innych rzeczy, które były konsekwencją stanu wojennego. Internowania w większości przypadków były dokonywane w nocy, tj. z 12-go na 13-go grudnia. W radiu nadawano komunikaty WRON i przemówienie Jaruzelskiego. Telewizję uruchomiono wieczorem tj. w porze dziennika, aby pokazać przemówienie Jaruzelskiego.
W poniedziałek rano, tj. 14 grudnia, komunikacja nie funkcjonowała, a na ulicach było widać liczne patrole wojskowe, wojskowe ciężarówki oraz wozy opancerzone. W tej sytuacji grupki ludzi zmierzały na piechotę do pracy. Kombinat był otoczony. Milicjanci stali jeden przy drugim (tworząc szpaler) pomiędzy budynkami dyrekcyjnymi „Z” i „S”, mniej więcej ok. 80-100 metrów od wejścia do Kombinatu. Po okazaniu legitymacji milicja przepuszczała pracowników, natomiast przy bramie wejściowej stali robotnicy. W kombinacie był strajk generalny, po raz pierwszy w jego historii. Robotnicy protestowali w ten sposób przeciwko decyzji WRON. Strajkowało jednorazowo ponad 11 tys. ludzi. Reszta była w domu z uwagi na stosowaną w hucie pracę zmianową. Strajkiem kierowali bezpośrednio Mieczysław Gil
i Edward Nowak, których nie zdołano w nocy internować, a którzy schronili się w głębi kombinatu na jednym z wydziałów. Do strajku przyłączyli się także studenci z uczelni krakowskich oraz robotnicy z zakładów sąsiadujących z Kombinatem. Mróz był coraz większy, zima zapowiadała się ostra. Robotnicy strajkujący, stojący na poszczególnych posterunkach zapalili koksiaki, aby się ogrzać. A przed bramą zomowiec przy zomowcu, następnie ośnieżona przestrzeń, potem przy bramach zwarte grupy robotników pilnujące kombinatu. Obie strony w tym czasie stały spokojnie. W każdym razie kombinat nie pracował.
W dyrekcji pracownicy byli pod wrażeniem powstałej sytuacji, centrala telefoniczna kombinatu była wyłączona. Wszyscy tzw. dyrektorzy branżowi byli na naradzie u Dyrektora Naczelnego. Około godz. 11.00 dyrektor Bolesław Szkutnik zwołał kierowników pionu pracowniczego i poinformował ich o zaistniałej sytuacji, tzn. że kombinat nie pracuje,
że zabarykadowano bramy (używając do tego starych autobusów, samochodów, wagonów
i inny sprzęt), że Mieczysław Gil wydał na piśmie (w formie ulotki) apel oraz że również radiowęzeł nadawał jakieś komunikaty „Solidarności”. Następnie wydał polecenie o zaplombowaniu pomieszczeń „Solidarności” w kombinacie.
Otrzymaliśmy specjalne przepustki od „Solidarności”, które były podstawą wychodzenia i wchodzenia do kombinatu. Wieczorem za kordonem MO i ZOMO od strony miasta zebrał się spory tłum ludzi (rodziny, żony robotników), którzy obserwowali co się dzieje. Niektórzy wznosili okrzyki popierające robotników, lecz ogólnie tłum nie zachowywał się agresywnie wobec zomowców.
W tym czasie z Mieczysławem Gilem przeprowadzono pierwsze rozmowy w gabinecie Dyrektora Naczelnego Eugeniusza Pustówki. W dniu następnym sytuacja nie uległa zmianie. ZOMO nadal otaczało kombinat, przed bramami pas neutralny, przy bramach robotnicy. W dyrekcji pracowniczej jedni zbierali informacje o stanie zatrudnienia, inni nic nie robili wałęsając się po pokojach. W godzinach przedpołudniowych odbyła się druga rozmowa z Mieczysławem Gilem, który wszedł do budynku dyrekcyjnego „Z” (klatką oznaczoną litera „C”) w eskorcie setek robotników. Robotnicy zrobili podwójny kordon, zabezpieczając w ten sposób Mieczysława Gila oraz innych członków Komitetu Strajkowego. Rozmowy nic nie przyniosły. Gil nie odwołał strajku okupacyjnego mimo pogróżek ze strony wojskowych. Wolą robotników był strajk i manifestowanie protestu wobec stanu wojennego. Ok. godz. 21.30 patrol robotniczy poinformował znajdujących się jeszcze w budynku pracowników, że za kilka minut zamykają na stałe bramy kombinatu, bo liczą się z atakiem wojska i milicji. Stąd też chodzą po pokojach i uprzedzają o tym pracowników dyrekcji.
Atak nastąpił w nocy, w godzinach tuż po północy. Najpierw w ciszy nocnej usłyszano szum silników samochodowych. Dziesiątki samochodów i tankietek jechało od strony Wzgórz Krzesławickich. Otoczyli kombinat. Widać ich było z okiem dyrekcji. Dyrektorzy zebrali się w gabinecie Naczelnego i tam czekali na przebieg wydarzeń. Wojsko zaatakowało niektóre bramy i ogrodzenia. Duża część wojska przedostała się przez ogrodzenie niedaleko od ówczesnego PZOZ nr 2. Gdy byli już w środku wraz z czołgami i tankietkami, zaczęli rozwalać barykady, rozjeżdżając je czołgami. Tak też rozbili zabarykadowane wejście główne. Czołgi po prostu wjechały w bramy od środka, rozwalając autobus (którym była zastawiona brama) i samą bramę. Robotnicy byli bezsilni, niektórzy krzyczeli, ale musieli się cofnąć i schronić się w wydziałach i zakładach. Po sforsowaniu barykad i bram reszta poszła już gładko. Odpowiednio dobrane oddziały ZOMO wpadały do wydziałów, zakładów, budynków, drzwi rozwalano jednym kopnięciem, demolowano i rozbijano szafy, biurka, szyby. Złapanych robotników ładowano do samochodów i wywożono. Umieszczano ich w więzieniach krakowskich i aresztach, a nawet na posterunkach milicji. W sensie formalnym były to zatrzymania, stąd milicja nie przekazała hucie faktycznej ilości osób zatrzymanych w tym czasie, a także wykazów tych osób.
Podobnie wyglądała sytuacja w budynkach administracyjnych „Z” i „S”. Uzbrojone grupy zomowców wpadały do pomieszczeń szukając zbiegłych robotników, m. in. Mieczysława Gila i Edwarda Nowaka, którym (tak jak i Janowi Ciesielskiemu) udało się uciec. Jedna z grup zomowców wpadła do Naczelnego. Pierwszym ich okrzykiem było zapytanie: „który z was jest Bujak?” Na to Naczelny wyjaśnił, że są tu tylko sami dyrektorzy kombinatu i że Bujaka tu nie ma. Po tym okrzyku można było przypuszczać, że milicja była przekonana, że strajkiem obok M. Gila i E. Nowaka kieruje również Zbigniew Bujak. Inny patrol wpadł do radiowęzła, gdzie dyżur pełniła redaktor Bronisława Rożko. Zachowali się brutalnie, wyrzucili ją z redakcji.
W dniu 16 grudnia (środa) kombinat już był cały otoczony, tym razem tylko przez zomowców, w hełmach z plastikowymi tarczami. Bramy rozwalone, wtłoczone w śnieg, tuż za rozwalonymi bramami przesunięty i rozbity autobus, grupki żołnierzy i zomowców stojące przy koksiakach (tam wczoraj jeszcze stali robotnicy).
Dyrektorzy huty byli zdenerwowani. Naczelny ostrzegał, że musimy być zdyscyplinowani, że trwają poszukiwania M. Gila i E. Nowaka oraz że wprowadzono militaryzację Kombinatu. Militaryzacja zakładała zawieszenie praw pracowniczych i przekształcenie umowy o pracę w obowiązek służby o charakterze podobnym do wojskowej. Zaczęto nawet straszyć robotników karą śmierci (co brzmi wręcz absurdalnie). Dyrektorzy Huty mieli obowiązek egzekwowania prawa stanu wojennego od wszystkich, a szczególnie od pracowników dyrekcji. Już 16 grudnia pojawił się w hucie komisarz (pełnomocnik Komitetu Obrony Kraju płk. Mazurkiewicz oraz ppłk. Woyda). Usadowili się u Naczelnego zajmując pomieszczenia reprezentacyjne ówczesnego asystenta Dyrektora Naczelnego Ryszarda Kaczora, a później Jerzego Adamowicza. W ten sposób nastąpiło otwarcie nowej karty w historii kombinatu – militaryzacja, komisarze, internowania, aresztowania. Zaczynały się także czystki w partii, władzach administracyjnych, itd. Dzięki rozwadze Dyrektora Naczelnego kombinat uniknął przede wszystkim rozlewu krwi, a także większych represji, np. zwolnień dyscyplinarnych. Natomiast później szereg osób, w tym E. Nowak otrzymało porzucenie pracy (tj. zgodnie
z art. 65 § 1 obowiązującego w tym czasie Kodeksu Pracy ).
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, zima była nadal ostra. Aby wyjechać z Krakowa należało mieć specjalną przepustkę. W dyrekcji Kombinatu było raczej spokojnie. Wśród pracowników kursowała prasa podziemna: m. in. „Hutnik” i inne wydawnictwa w formie ulotek. Pojawiły się także różnego rodzaju napisy, były też krótkotrwałe strajki. Stosowano kary regulaminowe, ale nie było zwolnień dyscyplinarnych. Zamiast zwolnień dyscyplinarnych były przeniesienia pracowników do innych zakładów z obniżeniem zaszeregowania. Trwało zwracanie legitymacji partyjnych. Partia w kombinacie przestała faktycznie funkcjonować, istniała tylko formalnie. W praktyce jedynymi ogniwami władzy był tylko Dyrektor Naczelny i komisarze.

Skutki osobowe wprowadzenia stanu wojennego

Zgodnie z oficjalnymi dokumentami jakie zostały przesłane do huty, w związku
z wprowadzeniem stanu wojennego było internowanych ogółem 23 pracowników Kombinatu, w tym z:
+ Zakładu Stalowniczego (ZH) - 4 pracowników: Jerzy Kuczera, Adam Czechowski, Stanisław Górali, Tadeusz Gunkiewicz,
+ Zakładowego Domu Kultury (ZDK) - 2 pracowników: Maria Luberadzka i Piotr Gajdarski,
+ Zakładu Mechaniczno-Odlewniczego (ZM) - jeden pracownik: Kazimierz Fugiel,
+ Zakładu Remontowego (ZR) - jeden pracownik: Jerzy Kuc,
+ Zakładu Walcowni Gorących, Slabów i Blach (ZG)- jeden pracownik: Zdzisław Kozień,
+ Zakładu Automatyzacji (ZA)- 2 pracowników: Marian Mirowski i Władysław Chmurzewski,
+ Zakładu Rur Zgrzewanych (ZZ) jeden pracownik : Andrzej Kozieł,
+ Zakładu Koksochemicznego (ZK)- 2 pracowników: Jan Zieliński i Adam Siatka,
+ Zakładu Walcowni Drobnej, Drutu i Taśm (ZW)- 5 pracowników: Edward Petlic, Józef Sawa, Czesław Szewczuk, Marian Kania, Jerzy Ostałowski,
+ Zakładu Walcowni Zimnej Blach (ZB)- 4 pracowników: Bogdan Stelmach, Józef Machowski, Krzysztof Naruszewicz i Wiesław Mazurkiewicz.
Niezależnie od tego była również internowana redaktor Anna Gorazd (nie była pracownikiem Kombinatu), która redagowała wówczas 3 i 4 stronę „Głosu Nowej Huty”. Anna Gorazd była również redaktorką „Biuletynu Solidarności” Kombinatu. Internowanych osób mogło być więcej, np. Kazimierz Nosalski z Zakładu Remontowego był internowany, ale jego nazwisko nie występuje w oficjalnym wykazie.
Skazanych na karę pozbawienia wolności zostało w sumie (w tym czasie, tj. z początkiem stycznia i lutego 1982 r.) 10 pracowników, w tym także Mieczysław Gil (który formalnie nie był pracownikiem kombinatu) oraz Edward Nowak. Wykaz tych pracowników ilustruje poniższe zestawienie:
Mieczysław Gil - skazany na 4 lata pozbawienia wolności,
Edward Nowak - na 3 lata i 6 mies. pozbawienia wolności,
Jan Miętka - na 3 lata pozbawienia wolności,
Stanisław Handzlik - na 4 lata pozbawienia wolności,
Zbigniew Libront - na 3 lata pozbawienia wolności,
Jerzy Orzeł - na 3 lata i 5 mies. pozbawienia wolności,
Jan Klasa - na 3 lata pozbawienia wolności,
Jerzy Uczkiewicz - na 3 lata pozbawienia wolności,
Eugeniusz Oleksiński - na 3 lata pozbawienia wolności,
Krzysztof Sajboth - na 3 lata pozbawienia wolności (w niektórych dokumentach Krzysztof występuje jako Seiboth ).
W tym czasie (1981/1982) Kombinat zatrudnił ponad 30 tys. pracowników. Wobec pracowników, którzy uczestniczyli w strajku w dniach 13, 14 i 15 grudnia 1981r., a nie odpracowali dni strajku, dokonano potrąceń „trzynastej” pensji należnej za 1981 r. Dotyczyło to 55 pracowników. Za samowolne przerwanie pracy (krótkotrwały strajk) w dniu 13 marca 1982 r. 23 pracowników Zakładu Mechaniczno-Odlewniczego (ZM) zostało czasowo przeniesionych do innej pracy z obniżeniem grupy zaszeregowania (kierowano ich głównie do Zakładu Koksochemicznego, w którym występowały poważne braki kadrowe).
Za udział w różnego rodzaju demonstracjach w dniach: 13 czerwca, 31 sierpnia, 13 września i 13, 14, 15 października 1982 r. zatrzymano przez milicję 159 pracowników Huty, z czego:
40 ukarano karą grzywny, 35 karą aresztu, 9 karą aresztu z zawieszeniem wykonania, 75 zwolniono bez zastosowania sankcji, w tym 9 pomimo rozpatrywania ich sprawy przez Kolegium ds. Wykroczeń.
Wacław Kmita
Autor w grudniu 1981 roku był odpowiedzialny w kombinacie za sprawy kadrowe