Specjalna szkoła, dla wyjątkowych dzieci...
Dodane przez Administrator dnia 20/03/2021 12:28:43
Gdy mówimy, że coś jest specjalne – większość myśli o czymś wyjątkowym, ekskluzywnym, unikatowym. Kiedy natomiast pojawia się określenie szkoła specjalna – emocje bywają już różne. Okazuje się, że zupełnie bezpodstawnie bo te placówki – czyli szkoły specjalne to miejsca naprawdę wyjątkowe! Zajrzyjmy do jednej z nich, do Zespołu Szkół Specjalnych nr 6 na ul. Ptaszyckiego.
Rozgorzała w mediach dyskusja na temat szkół specjalnych. Rodzice, nauczyciele i dzieci zgodnie występują w ich obronie – choć oficjalnie nie mówi się o ich zamykaniu czy przekształcaniu - coś się w sprawie dzieje. Nowostworzony przez Ministerstwo Edukacji i Nauki dokument pod bardzo ogólną nazwą „Edukacja dla wszystkich”, który w założeniach ma m.in. edukację włączającą - budzi niepokój, gdyż póki co owiany jest tajemnicą. W rodzicach dzieci z niepełnosprawnościami sytuacja budzi strach, który jak wiadomo zawsze jest pochodną niewiedzy. Nie ma jednak możliwości aby tą wiedzę uzupełnić, gdyż nie można poznać jeszcze rozwiązań przyjętych do realizacji. Wciąż trwają prace nad dokumentem, rodzice pytają jednak zgodnym głosem – czemu nie są do tych prac zaproszeni! Pozostają w nadziei, że nowe rozwiązania nie zburzą wypracowanego przez lata systemu, który ich dzieciom daje poczucie bezpieczeństwa i możliwość rozwoju. O tym jak wyjątkowe są szkoły specjalne i czy umieszczenie dziecka niepełnosprawnego w szkole masowej to sposób na skuteczną integrację czy raczej droga do pogłębiania się różnic między dziećmi zdrowymi a tymi, które mają dysfunkcje rozmawiam z rodzicami dzieci, które uczą się w nowohuckim Zespole Szkół Specjalnych nr 6.
Bezpieczeństwo, radość, rozwój
Te słowa najczęściej padają gdy pytam o to co daje ta szkoła ich dzieciom. Mamy są zgodne okazuje się, że dla każdej z nich oznacza to co innego. -Bartuś chodzi do II klasy i od pierwszego dnia w szkole – mimo moich wielkich obaw - odnalazł się świetnie. Atmosfera jaka tu panuje, kameralny klimat placówki, jej doskonałe wyposażenie, organizacja a przede wszystkim świetna kadra – wszystko to sprawia, że syn wręcz nie lubi weekendów, bo tak dobrze czuje się w szkole. Zajęcia są dla niego bardzo atrakcyjne i rozwijające, robi ogromne – jak na swoje możliwości – postępy. Najbardziej cieszy nas rozwój umiejętności komunikacyjnych i samoobsługowych. Przez niespełna dwa lata spędzone w szkole osiągnął progres jakiego nie udało mu się uzyskać przez 9 wcześniejszych lat intensywnej pracy na zajęciach wczesnego wspomagania i w przedszkolu. – opowiada mama małego chłopca z zespołem Downa. Zupełnie inaczej wygląda rozwój autystyka – 12-letniego Mikołaja. – U syna nie widać spektakularnej różnicy – podkreśla jego mama – on idzie do przodu bardzo małymi kroczkami. Odnalazł się w tej szkole, funkcjonuje dużo lepiej niż w przedszkolu, tu jest wielu terapeutów, z pomocy których może skorzystać, on kwitnie – oczywiście na miarę swoich możliwości. Dobrze działają na niego zajęcia sensoryczne, masaże – to go wycisza. Mama Julki, dziewczynki z rzadkim schorzeniem jakim jest Zespół Angelmana z dumą opowiada o tym, że jej córka gdy wraca, że szkoły z książką do komunikacji pokazuje jej co robiła w szkole, przy pomocy znajdujących się w książce obrazków. Dla Julki to właśnie jest rozwój. Bezpieczeństwo i radość – dla wszystkich chyba mam i dzieci mają jeden wykładnik entuzjazm z jakim dzieci idą do szkoły! Bo uczniowie Zespołu Szkół Specjalnych nr 6 czują się w tej szkole po prostu dobrze.
Integracja ważna rzecz
Co do tego żadna z mam nie ma wątpliwości, jednak swoich dzieci nie posłałyby do szkoły integracyjnej - wybrały placówkę specjalną z pełną świadomością. – Wiktoria chodziła do przedszkola integracyjnego, pierwsze lata było w porządku. Małe dzieci nie widzą różnic między sobą. Dziewczynki były w stosunku do niej bardzo opiekuńcze. Ale pod koniec, jak już miały 5, 6 lat wiedziałam, że nie będzie kontynuowała nauki w integracji. Po co mam dziecko stresować? Chciałam, żeby trafiła do grupy z dziećmi na podobnym poziomie. – opowiada mama 14-latki z zespołem Downa. Wszystkie zgadzają się, że powinno się rozpocząć działania uświadamiające ludziom zdrowym, że w społeczeństwie są osoby niepełnosprawne. Być może rozwiązaniem były projekty, w ramach których uczniowie ze szkół masowych i specjalnych podejmowały by wspólne działania. – Podkreśla się rolę integracji w wieku szkolnym jako ważnego elementu przygotowującego nasze dzieci do życia w społeczeństwie, do późniejszej pracy, ale przecież nasze dzieci raczej do pracy nie pójdą. Integracja ważna rzecz, ale czy trzeba ją przeprowadzać na siłę?- pytają mamy.
Wyłączeni przez włączanie
Bo źle przeprowadzona integracja może wyrządzić ogromną krzywdę i to zarówno dzieciakom z niepełnosprawnościami jak i tym zdrowym. – Absolutnie nie wyobrażam sobie Mikołaja w szkole masowej. Prosta sprawa jak zadzwoni dzwonek Mikołaj zatka uszy. A przecież w szkole masowej dzwonek dzwoni właściwie co chwilę! – mówi mama autystyka. Moje rozmówczynie są zgodne co do tego, że umieszczenie ich dzieci w placówce z dziećmi zdrowymi mogłoby skończyć się katastrofą. - Mieliśmy krótką „przygodę” z nauczaniem integracyjnym na poziomie przedszkola. Wydawało nam się wówczas, że Bartek będzie się szybciej uczył głownie przez naśladownictwo od zdrowych rówieśników i dzięki intensywnej pracy nauczyciela wspomagającego. Z perspektywy czasu widzimy, że to był stracony rok, bo niestety syn nie funkcjonował w grupie, znacznie cofnął się w rozwoju, przestał mówić a zdrowe dzieci traktowały go jak dziwoląga - wspomina mama chłopca z Zespołem Downa. – Mówi się, że połączenie dzieci zdrowych z niepełnosprawnymi w jednej placówce miałoby przeciwdziałać dyskryminacji. Mnie się wydaje, że zmuszanie ich by rywalizowali z rówieśnikami, z którymi tak naprawdę nie mają szansy rywalizować to dopiero byłaby dyskryminacja – podkreśla mama Wiktorii. Jej córka jak każda nastolatka lubi być chwalona, w szkole specjalnej codziennie ma na to szansę. Czy podobnie byłoby w szkole masowej? -Z naszego doświadczenia integracja dzieci niepełnosprawnych intelektualnie ze zdrowymi to tylko pobożne życzenie. Dajmy więc szansę zdrowym dzieciom na zrównoważony rozwój na w miarę zrównoważonym poziomie, ale w warunkach zdrowej szkolnej konkurencji. Pozostawmy natomiast dzieciom niepełnosprawnym intelektualnie szansę na rozwój i edukację na poziomie dostosowanym do ich możliwości, dajmy im szansę na rozwój komunikacji i maksymalne usamodzielnienie w bezpiecznej, świetnie wyposażonej specjalistycznej placówce, w przyjaznym gronie podobnych sobie rówieśników, pod opieką wysokiej klasy specjalistów. Nie róbmy krzywdy dzieciom. ani tym pełnosprawnym, ani tym niepełnosprawnym. Dajmy im równe szanse, dostosowane do ich możliwości. – apeluje mama Bartka. A mama Julki wspomina – Kiedy córka była w przedszkolu w grupie z dziećmi, które funkcjonowały lepiej niż ona była płaczliwa, nie chciała nic robić. Gdy trafiła do grupy gdzie były dzieci na jej poziomie odżyła. Ten przykład wyraźnie pokazuje że włączając dziecko niepełnosprawne na siłę w grupę dzieci zdrowych można je tak naprawdę skutecznie wyłączyć.
Czemu ktoś ma za nas decydować?
To pytanie w rozmowie pojawia się najczęściej. Żadna z mam uczniów ZSS nr 6 nie twierdzi, że szkoły integracyjne są złe. Z rozmowy wynika jednak wyraźnie, że dzieci niepełnosprawne – to niezwykły zbiór osobowości. Nie da się ich objąć, nie da zdefiniować tym bardziej nie da się wrzucić do jednego worka i zastosować jednej reguły, która uczyni ich życie lepszym, łatwiejszym. – Przecież jak ktoś chce to jego dziecko może chodzić do szkoły integracyjnej, są dzieci, które dadzą sobie tam radę - mówi z przekonaniem mama Kuby, który ma zespół Downa- ale mój syn by sobie tam nie poradził. Poszedł by dzień , może dwa trzy a potem powiedziałby, że nie idzie i co ja miałabym zrobić? On potrafi być bardzo uparty. I dodaje - Dobrze jest tak jak teraz kiedy to mama ma wybór czy jej dziecko będzie chodzić do szkoły masowej, integracyjnej czy specjalnej. Dla moich rozmówczyń ten wybór był oczywisty -Żadna masowa czy nawet integracyjna szkoła nie zapewni naszym dzieciom takich warunków edukacji, wspomagania rozwoju, takiego poziomu opieki, komfortu i bezpieczeństwa jak szkoła specjalna. – podkreśla mama Bartka i nie są to puste słowa szkoła ma bowiem niezwykle bogate zaplecze zarówno kadrowe jak i pod względem wyposażenia są tu m.in. sale specjalistyczne – sala do integracji sensorycznej, gabinet hydromasażu, sala doświadczania świata, ścianka wspinaczkowa. Tu uczniowie, w malutkich klasach, odziały są bowiem kilkuosobowe – są klasy do których chodzi 2 lub 3 dzieci, rozwijają się na miarę swoich możliwości.
Bo sukces ma różne oblicza
Każda mama marzy o tym by jej dziecko go osiągnęło. Dla każdej mamy znaczy to co innego. Każde też dziecko różne ma predyspozycje i w różnych dziedzinach może być najlepsze. Niezaprzeczalnie jednak osiąganie sukcesów, dużych czy tez małych jest konieczne do prawidłowego rozwoju, daje nam wiarę w siebie i pozwala się iść do przodu. Mamy są zgodne -Szkoły specjalne wyciągają z naszych dzieci to co najlepsze, sprawiają ze są one w stanie normalnie funkcjonować – normalnie czyli zjeść przespać się, może cos koło siebie zrobić! To jest sukces na miarę ich możliwości. Są przekonane, ze w szkole masowej nikt by dziecka za taki sukces nie pochwalił, nikt by go nie docenił. Sukcesem Julki jest „zdanie złożone” w postaci dwóch obrazków w książce do komunikacji i to że chce się sama myć, sukcesem Wiktorii wyprawa do sklepu podczas której „umiała się zachować” i umiejętność ubrania się, sukcesem Bartka to, że nauczyć się sygnalizować potrzeby fizjologiczne zespół pracujących w Zespole Szkół Specjalnych nr 6 nauczycieli to ludzie, którzy doceniają te, może dla as ludzi zdrowych małe sukcesy, ale dla tych młodych ludzi to wielkie sprawy! Dobrze, że jest miejsce i że są ludzie dzięki którym są one „oklaskiwane”
Agnieszka Łoś