Moim zdaniem
Dodane przez Administrator dnia 16/12/2006 14:57:24
Stan wojenny: przetrącić kręgosłup „Solidarności”

Wiedza o przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego jest już wystarczająco obszerna. Historycy jasno stawiają tezę, ze już z chwilą podpisania Porozumień Sierpniowych władza komunistyczna szykowała się do zniszczenia „Solidarności”. Metody były różne: prowokacja, przenikanie do struktur „Solidarności” agentów, skłócanie środowisk robotniczych z inteligenckimi, pomówienia. W przygotowania włączono (w sposób tajny) wszystkie siły militarne kraju.
Realizację rozbicia „Solidarności” planowano początkowo jeszcze w grudniu 1980 r., później w marcu i sierpniu 1981 r. Jeśli chodzi o sierpień 1981 – chodziło o niedopuszczenie do wyboru pierwszych władz związku. Pretekstem miało być doprowadzenie do konfliktu na tle ustawy o przedsiębiorstwie państwowym i samorządzie załóg. Jako negocjator tej ustawy podpisałem jej kompromisową wersję, by oddalić decyzje Jaruzelskiego o stanie wojennym. Kompromis wypracowany w Sejmie rozładował napięcie i pierwsze, demokratyczne wybory odbyły się podczas II tury Zjazdu „Solidarności” w Gdańsku.
Stan wojenny był jednak nieuchronny. Władza pozorowała rozmowy ze stroną związkową i przygotowywała się do ataku. My, działacze „Solidarności” dobrze wiedzieliśmy, że każdy dzień jest dniem darowanym, I że wiele tych dni już nie będzie. Generałowie Jaruzelski, Siwicki, Kiszczak i Janiszewski spierali się już tylko o datę: 12 czy 13 grudnia. Kiszczak był za 12 grudnia.
Hutnicy z Nowej Huty zdali wtedy egzamin z Solidarności. Był to największy w Polsce strajk i największa też jego pacyfikacja. Szkoda, ze tak mało o tym strajku, o udziale w nim tysięcy hutników, ale i wspomagających nas profesorów i studentów z krakowskich uczelni mówi się i pisze. Dlatego tez jako przywódca strajku chciałbym raz jeszcze wszystkim podziękować za postawę w tamtych dniach i za wierność „Solidarności”.
Dziś wiadomo też, że władza do końca nie była pewna zwycięstwa. Chciała jednak w obronie swojego status quo, w obronie socjalizmu i dominacji PZPR przetrącić kręgosłup „Solidarności”. I to jej się poniekąd udało.
Mieczysław Gil