Budynki godne miasta
Dodane przez Administrator dnia 03/07/2015 17:35:27
Wkrótce dawne budynki centrum administracyjnego krakowskiej huty znajdą nowego właściciela. Zaprojektowano je dla potrzeb dyrekcji. Stąd późniejsza, zwyczajowa nazwa odzwierciedlająca funkcję - budynek „Z” - jak „zarząd” i „S” - jak „socjalny”. W tym ostatnim, uboższym pod względem wykończenia wnętrz, mieściły się biura wydziału spraw socjalnych i związków zawodowych oraz organizacji partyjnej. W przyszłości, jak zapewnia wojewoda Jerzy Miller w tych budynkach znajdą siedzibę agendy wojewody małopolskiego.
Przyjrzyjmy się zatem raz jeszcze dwom charakterystycznym, interesującym budowlom, wpisanym, jako całość założenia architektonicznego, (łącznie z łączącą je ogrodzeniem i bramą), na listę konserwatora zabytków.


Treść rozszerzona
***
Huta stali i nowe miasto, w którym mieli zamieszkać hutnicy - rosły równolegle. Choć były to zupełnie dwie różne wizje przestrzeni, to już na początku budowy huty stali zadbano o to, by pewne elementy architektoniczne zakładu przemysłowego były godne „socjalistycznego miasta”. Wizytówkami huty, obok wielkich pieców i stalowni miały być także budynki dyrekcji kombinatu. Niewątpliwie były one uwieńczeniem całego urbanistycznego założenia i ozdobną klamrą zamykającą widok od Placu Centralnego.
A przecież mogło tak się zdarzyć, że w tym miejscu powstałyby radzieckie „stalinowskie pałace”! Rozpisany w 1951 roku ogólnopolski konkurs na projekt siedziby dyrekcji huty stali pod Krakowem wygrał jednak projekt Janusza Ballenstedta, Janusza Ingardena i Marty Ingarden, nawiązujący do polskiego renesansu, baroku i klasycyzmu.
Dwa reprezentacyjne budynki, nazwano „pałacem dożów”. Nazwa odzwierciedlała nie tylko kształt zewnętrznej bryły, reprezentacyjne wnętrza. Budująca się Nowa Huta ściągała do Krakowa najlepszych specjalistów, architektów, urbanistów, projektantów. Zwrócono się więc do Mariana Sigmunda, Władysława Winczego i Mariana Steczowicza, z reaktywowanej po wojnie spółdzielni „Ład” o zorganizowanie zespołu, który miałby się zająć wystrojem wnętrz. Miały dodawać powagi, zadziwiać swoją wielkością, reprezentować, a jednocześnie spełniać praktyczne funkcje. Tu wszystko było specjalnie projektowane, tworząc miejsce niepowtarzalne.
Tym, którzy wchodzą do tzw. dużej sali konferencyjnej rzuca się w oczy olbrzymi (odpowiedni do skali wielkości tej sali) oryginalny żyrandol. Nie wiemy czy zaprojektował go sam Sigmund. Być może. Efektowne szklane klosze wyprodukowano w którejś z jeleniogórskich fabryk szkła, a konstrukcja przypomina zamarzniętą fontannę. Żyrandol waży 350 kg i ma ponad 2 metry wysokości. Jest opuszczany przy pomocy specjalnie do tego celu zamontowanej (w pokoju wyżej) wciągarki. W sali konferencyjnej krakowskiej huty, zwanej „dużą salą konferencyjną” zachowały się oryginalne meble z lat pięćdziesiątych. To wzory, również tkanin obiciowych, zaprojektowane tylko dla tego miejsca. Komplety sigmuntowskich mebli pozostały jeszcze w budynku Z do dzisiaj.
***
Wchodzących do budynków centrum administracyjnego huty, szczególnie budynku Z, zachwyci monumentalny charakter wnętrza, nadawany m.in. przez kolumny, kamienne okładziny, sztukaterie, żyrandole, masywne meble czy kasetonowe stropy, ozdobne balustrady czy kraty na drzwiach wejściowych.
- Pozostały w ogromnej mierze takie, jak pierwotnie zaplanowali projektanci. Do wystroju wnętrza użyto naturalnego kamienia – to wapienie kieleckie zwane marmurami, nie ze względu na ich budowę wewnętrzną, ale końcowy, wizualny efekt obróbki, identyczny jak dla marmurów. Obramowania wykonano z ciemnych „bolechowic”, na schodach leżą „szewce”, a na posadzce „zalejowa” i „szewce”. (Nazwy pochodzą od umiejscowienia kamieniołomów). „Biała Marianna” ze Śląska, szlachetna odmiana marmuru o śnieżnobiałym kolorze, dziś już niemal niedostępna, została użyta jako dodatek dekoracyjny. Obok naturalnego kamienia zastosowano tzw. „terazzo” czyli lastriko, wykonane przez rzemieślników, w kolorze ciemnej czerwieni. Znajdziemy tu również tzw. stiukolustro. Moim głównym zadaniem było, po ściągnięciu past i doczyszczeniu brudu, ukazanie ich „naturalnego”, wyjściowego koloru – mówi konserwator dzieł sztuki Natalia Soran-Maluty, dokumentująca materiały użyte do wystroju wnętrz w budynku Z. Wcześniej to ona wykonała m.in. pełną konserwację wnętrz Biblioteki Jagiellońskiej z jej marmurami i stiukolustrami. Budynek Jagiellonki powstawał w latach trzydziestych XX wieku i wówczas zastosowano tam znakomite marmury sprowadzane zza granicy.
Konserwatorka podkreśla że materiały użyte do wyłożenia klatek, schodów i posadzek budynku Z w latach pięćdziesiątych, kilka lat po wojnie, to była rzeczywiście „wysoka półka”, ale krajowa. Sensowne i zapewne mniej kosztowne, było wykorzystanie niemal miejscowych, kieleckich marmurów, które dodatkowo gwarantowały odporność na „polskie” warunki atmosferyczne. Stan zachowania kamiennych elementów wystroju jest bardzo dobry.
Do wykończenia budynku Z użyto zatem materiałów często spotykanych, które nadal są dostępne i wydobywane, dobrej jakości. W tym przypadku ze względu na rozmiar przedsięwzięcia, użyto ich bardzo dużo, – podkreśla konserwatorka.
Kamienie pochodziły z kamieniołomów położonych w pobliżu.
Każdy z materiałów został zastosowany zgodnie z właściwościami. Do okładzin schodów użyto najlepszego materiału o małej granulacji i jednorodnej strukturze, odpornego na nacisk i duże obciążenia, sprawdzającego się znakomicie przy dużym przepływie ludzi.
Całość – jest kolorystycznie świetnie zgrana. Warto zwrócić uwagę na czerwone lastriko okalające i udające marmur na zewnątrz spiralnych schodów. To forma naśladowcza kamienia- wykonana przez człowieka. Powstaje poprzez zmieszanie drobnych kamyków w masie, której kolor nadaje kolorystykę całości, a ta decyduje o ostatecznym wrażeniu..
Ta dostrzegalna do dziś jednorodność koloru świadczy o wielkości, jednorazowego przedsięwzięcia – przy „domieszaniu” trudno uzyskać identyczny materiał. Świadczy też o umiejętnościach lastrykarzy, który to zawód dzisiaj jest naprawdę rzadki – podkreśla Natalia Soran-Maluty.
Rozwiejmy jeszcze jeden mit. Kolumny na klatkach schodowych też tylko udają marmurowe. Ale to kolejna sztukatorska sztuczka – „stiukolustro” - w doskonałym gatunku i wykonaniu. Masa, która pokryto metalowe „wydmuszki” kolumn powstaje ze zmieszania mączki marmurowej i pigmentów.
I w tym przypadku kolorystyka została zgrabnie dopasowana do koloru ścian. Na klatkach - w kolorze kremowym, w przejściach, w korytarzach między klatkami – zielonym, zbliżonym do wojskowego i dopasowanym, do marmuru na podłodze. Kolumny to tylko ozdoba. Nie pełnią funkcji nośnych, lecz trudno wyobrazić sobie klatki schodowe bez nich.
***
Marmury po pracach oczyszczających i konserwatorskich odzyskają dawny blask. 70 lat to tylko krótki epizod w liczącym miliony lat „trwaniu” kamieni. I budynek Z , który wymaga unowocześnienia wraz ze swoimi kamieniami niemal współczesny, a przecież już zabytek, przetrwa. Przecież – jak opowiadają niektórzy - te dwa budynki miały już u zarania charakter obronny i przypominają fortece. Bo i wieżyczki i otwory w zwieńczeniu attyk, w których znakomicie mieściły by się lufy karabinów.
No i wracając jeszcze na moment do wnętrza - te kamienne schody również miały sprzyjać obronie. Gdy przyjrzymy się bliżej stopniom to zauważymy ich nietypowy kształt. Zaokrąglone wgłębienie, w które mieścić się mógł obcas żołnierskiego buta, zapewniając stabilizację podczas walki z przeciwnikiem. Ale to chyba tylko legenda....
Krystyna Lenczowska