W TEATRZE LUDOWYM ZAWSZE COŚ SIĘ DZIEJE…
Dodane przez Administrator dnia 16/10/2014 14:05:34
Z Inką Dowlasz rozmawia Natalia Kiedyk

Na Scenę Stolarnia w Teatrze Ludowym, gdzie odbywał się akurat pokaz pracy uczestników rocznego Studium Terapii przez Sztukę, trafiłam przez zupełny przypadek, zaprosiła mnie znajoma. W niedużej sali, do której weszłyśmy miejsca były już zajęte przez osoby w różnym wieku. Usiadłyśmy obok starszej pani z dzieckiem, która co raz powtarzała mu do ucha: „zaraz zobaczysz mamusię, będzie grała na scenie”. Zgasły światła. Przywitała nas szefowa Studium - Inka Dowlasz i od razu przydzieliła nam zadanie. W ostatniej lekcji, jak wyjaśniła, musi wziąć udział stres, adrenalina, mobilizacja i odwaga pokazania publicznie rezultatu.


Treść rozszerzona
I my – zebrani na widowni mamy to zapewnić. Zaczął się pokaz. Miałam świadomość, że zmieniające się, coraz bardziej żywiołowe fragmenty scen, pieśni, tańca, improwizacji – wykonane są przez takie same osoby jak ja, czyli tzw. amatorów. Zaintrygowana tym, co zobaczyłam poprosiłam Inkę Dowlasz – reżyserkę, autorkę znanych sztuk o rozmowę:

+ Uczestniczyłam w pełnej humoru i pozytywnej energii zabawie. Co jest zasadniczym celem tak pojętej pracy z ludźmi?
- Czasy, w których po prostu „się” chodziło do teatru – mamy za sobą. Kocham teatr i wierzę, że ludzie wchodząc na scenę, improwizując uruchamiają jakieś swoje motory, mądrzeją – ale i…mam ogromną nadzieję: są bliżej materii spektaklu. Po takim doświadczeniu - chętniej zasiądą na widowni. Będą czerpać pełniej. W ten sposób przyczyniamy się do rozprzestrzeniania idei teatru i silnej w naszej tradycji idei uczenia się różnych rzeczy poprzez sztukę.
+ Ominęła Pani słowo terapia…
- Owszem. Istnieją słowa etykiety, a nam chodzi o treść, więc chętniej mówię: zmiana, inspiracja, twórczość…Ważna jest dramaturgia tych naszych spotkań, ważny jest początek, przebieg, i finał. Zabieramy uczestników w rodzaj artystycznej podróży trwającej dziewięć miesięcy. Różnica pomiędzy początkowym samopoczuciem a końcowym – jest tym właśnie, o co toczy się gra. Dla każdego indywidualnie może to znaczyć coś innego.
+ Czy trzeba mieć talent, by tu trafić?
- Tak. Żyjemy w warunkach, które wymuszają rozwój. Każdy ma jakiś talent. Ta myśl przyświecała nam dwanaście lat temu, z niej wyłoniła się idea Studium. Ważne jest, żeby go rozpoznać, wzmocnić, ukierunkować. I odważnie wykorzystać.
+ Do kogo jest zatem kierowana oferta Studium?
- Zapraszamy każdego, kto zechce poświęcić czas, nauczyć się czegoś. Studenci, instruktorzy teatralni, nauczyciele – generalnie osoby, które pracują z ludźmi, trafiają się też osoby biznesowe, a nawet duchowne…
+ Praca odbywa się w grupie czy indywidualnie? Jak otworzyć się przed obcymi przecież ludźmi?
- Nasza praca tu w Studium odbywa się na scenie. Wykorzystujemy cudowne możliwości jakie daje grupa. To jasne, że prawie każdy przychodzi do nas pełen obaw, onieśmielony…Lody szybko się przełamują, przychodzą zadania… Żywioł wspólnej pracy niweluje wstępne wątpliwości…
+ Czy stosujecie techniki, które wpływają na rozwój empatii wśród uczestników zajęć? Jak one wyglądają i jak przebiegają takie zajęcia?
- Powiem tylko tyle, że tzw. „technikami” można się upić, że mogą one funkcjonować tak, jak zwykłe teatralne sztampy. Tu chodzi o żywy proces między żywymi ludźmi. Trzeba oczywiście go jakoś uruchomić, delikatnie pokierować, żeby nie zamienił się w bezproduktywny chaos. W Studium pracują aktorzy, reżyserzy, choreograf i psycholog. Każda z osób selekcjonuje narzędzia swojej pracy dostosowuje do naczelnego zadania.
+ Jak można wykorzystać w praktyce umiejętności nabyte w czasie pracy w Studium?
- Coraz częściej, nawet w korporacjach, trenerzy odwołują się do technik właściwych w różnego rodzaju twórczości. Już nie jest tajemnicą, że te sprawy idą w parze, ze zwiększeniem obrotów firmy. A w pedagogice, czy szkolnej zabawie w teatr instruktor bardziej świadomy, posiadający lepsze umiejętności – może łatwiej i mądrzej nimi zarządzać.
+ Czy utrzymuje Pani kontakt z absolwentami, jak praca tutaj wpłynęła na nich?
- Naszą Scenę Stolarnia, przez te dwanaście sezonów, opuściło już ponad trzysta osób. Z radością obserwujemy ich dalszy rozwój, spotykamy na konkursach różnego rodzaju, dzielimy się troskami i zwycięstwami. Studium to zaledwie cześć spotkań, warsztatów, kursów – które prowadzę w różnych miejscach. Mam w komputerze folder p.t. „kadzidła”- kiedy ogarnia mnie zniechęcenie, albo myślę, że właściwie robię tyle kosztem moich reżyserskich spraw… Otwieram ten folder i myślę, że może ta moja praca z ludźmi ma jednak sens…
+ Dziękuję za rozmowę.