Kościuszko na pleszowskim skwerze
Dodane przez Administrator dnia 10/10/2013 18:37:34
To niegdyś kwitnąca, podkrakowska wieś, w latach 60.tych ubiegłego wieku upchnięto między tzw. zwałkę a hutę. Wielu mieszkańców pod naciskiem poszerzania terenu kombinatu przeprowadziło się do miasta. Teraz, po zniesieniu strefy ochronnej wokół kombinatu, niektórzy wracają na ojcowiznę. I do czego jeszcze?
Liczący dziś 340 mieszkańców Pleszów to znowu nie takie byle osiedle. Bądź co bądź odwiedził go sam Karol, książę Wali, w 2002 roku składając wizytę na hutniczej hałdzie, na której gospodarowała polsko-szkocka spółka Slag Recycling. A w odleglejszej przeszłości zawitał tu sam Naczelnik Tadeusz Kościuszko.
Ludwika Hacuś, dziś starsza pani, jest jedną z tych, którzy wrócili. Wrócił tu również, jej syn Leszek Hacuś. Oboje udzielają się w Towarzystwie Przyjaciół Ziemi Pleszowskiej.
Jako stowarzyszenie mieszkańców w Dzielnicy XVIII nie byli pierwsi. Pierwsze było Stowarzyszeni Obrony Ruszczy, zawiązane na fali protestu przeciwko budowie interwencyjnego osiedla. Dzięki wspólnemu stanowisku mieszkańców pierwotny kształt osiedla ostatecznie zmieniono.
- Spotkaliśmy się w 2005 roku, jeszcze w starej świetlicy przy kościele. To był impuls: ze nie mamy wody, kanalizacji, gazu, chodników, a w osiedlu nic się nie dzieje. Pozostali starsi mieszkańcy, z pokolenia które przeżyło czasy, gdy władza „zabierała” albo „dawała”, wyznający opcję, że „powinni nam zrobić”. Słuchałem ludzi, ale zwróciłem uwagę, że musimy sami na nasze, potrzeby popatrzeć inaczej. Jako Towarzystwo Przyjaciół i Ziemi Pleszowskiej chcemy nie tylko żyć historią, ale zmieniać nasze osiedle. Działamy – mówi Leszek Hacuś dziś prezes Towarzystwa.
Choć wrócił do Pleszowa z centrum Krakowa, nie ukrywa, że Nowa Huta bardzo go interesuje. A własne osiedle szczególnie. Dlatego zwrócił uwagę na projekt Ogrody Nowej Huty prowadzony przez Ośrodek Kultury im. C.K.Norwida. I zainspirował się pomysłem przekształcenia zaniedbanego osiedlowego skweru w park, z jednoczesnym upamiętnieniem Tadeusza Kościuszki.
Prawdą jest że Kościuszko w Pleszowie nocował. Gdy zmierzał w stronę Racławic zatrzymał się w dobrach i drewnianym dworku rodziny Czartoryskich, rodziny która łożyła na jego wychowanie. Mieszkańcy długie lata pamięć tego epizodu kultywowali. Symbolem stała się „ławeczka” na której siedział Kościuszko stojąca przy wjeździe do Pleszowa. Jedno z ostatnich zdjęć, tego zabytku, cementowej czy granitowej ławeczki, wykonał w 1968 roku, pochodzący stąd Władysław Rospondek, hutnik i fotograf, w którego kadrach ocalały widoki dawnej wsi. Dziś po ławeczce nie pozostał ślad, ale na budynku dawnego baru Meksyk, którego właścicielem był wówczas Jerzy Bednarski i za jego sprawą, zawisła tablica poświęcona temu wydarzeniu.
- Myślałem o tym naszym zaniedbanym osiedlowym ryneczku... To byłoby dobre miejsce by i uczcić Naczelnika, i zmienić go w ładne, reprezentacyjne miejsce – mówi L. Hacuś. Warto, bo sąsiedztwo też jest znakomite – zabytkowy kościół, w głębi za nim pałac a tuż przy – urokliwa kapliczka.
Dobry początek juz został zrobiony. Kilka lat temu za osiedlowym sklepem i świetlicą powstał ogródek jordanowski. Teraz mieszkańcy splantowali pod nowy ogród teren obok i skwer na środku rynku.
Jaki kształt przyjmie „pleszowski park” ostatecznie – tego jeszcze nie wiadomo.
Najlepiej gdyby rewitalizacja objęła cały około 2-hektarowy teren w centrum osiedla. Oczywiście z wykorzystaniem rosnącego ty urokliwego starodrzewia.
Sam Kościuszko ma być upamiętniony inaczej. Leszkowi Hucusiowi najpierw marzył się zwykły kamień, z pamiątkową tablicą, położony na środku uporządkowanego skweru. Teraz pomysł rozwija się, w konsultacji ze specjalistami od krajobrazu i dróg z Politechniki Krakowskiej, gdzie L. Hacuś pracuje.
- Jak to zrobimy – to jeszcze sprawa do ostatecznego rozstrzygnięcia. Może będzie to pomnik ławeczka z siedzącym Naczelnikiem, a może nawiązując do krakowskiej tradycji i kopiec i kamień na nim położony – zawiesza głos L. Hacuś.
W wyremontowanej w 2007 roku świetlicy osiedlowej dumnie wisi sztandar PSL ufundowany przez mieszkańców Pleszowa w 1936 roku. Przetrwał wojnę, przechowywany jako obraz, w kościele. Po wojnie zaopiekował się nim Stanisław Kawula, który przekazał sztandar Towarzystwu Przyjaciół Ziemi Pleszowskiej. I choć rolników w osiedlu niemal już nie ma to przetrwała ludowa tradycja uwidaczniająca się podczas dożynek osiedlowych, nowohuckich i Dni Pleszowa.
Pleszów zaczyna ożywać. Młodzi wracają, ale wprowadzają się również nowi mieszkańcy - na ul. Martenowskiej wbudowano cztery nowe domy.
- Jest coraz lepiej. Po pierwsze powietrze już idealne. Dawniej nie dało się okna otworzyć, teraz oddycha się swobodnie – podkreśla Ludwika Hacuś.
Ale do ideału daleko i Towarzystwo Przyjaciól Ziemi Pleszowskiej ma o co walczyć. Doskwiera brak chodników. Z zapowiadanego projektu ich budowy wykonano zaledwie jeden odcinek, wzdłuż ul. Igołomskiej. Osiedle nie ma kanalizacji, choć niezbyt odlegle, biegnie kolektor ściekowy, zrzucający ścieki do oczyszczalni Kujawy, właściwie na terenie Pleszowa. Samo osiedle może zostanie skanalizowane w 2015 roku, ale na razie nic się nie dzieje w tej sprawie. W Pleszowie nie ma gazu. Dlatego interesujące będzie rozwiązanie, jakie miasto będzie musiało z zastosować w kontekście zakazu opalania węglem!
O ile mieszkańcy sami zadbają o swoje obejścia: domy i ogrody, to o wyglądzie osiedla świadczy wspólna, osiedlowa przestrzeń. I ten skwer, który trudno ominąć. Ale i tu coś się zmienia. Najpierw w okolicach kapliczki, która zostanie bardziej wyeksponowana. Prace ruszają w tym tygodniu.
Krystyna Lenczowska