[2009.04.16] Niebezpieczne oszczędności
Dodane przez Administrator dnia 16/04/2009 20:07:26
Czy polski rząd słusznie postępuje, zmniejszając liczbę żołnierzy i obcinając fundusze na unowocześnienie polskiej armii? Dlaczego nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jaka będzie liczebność polskiego wojska za rok czy dwa lata? Szkoły podoficerskie, reklamujące się jeszcze kilka tygodni temu, nagle zawiesiły nabór kandydatów. Minister Klich z poważną miną zapewnia, że podoficerowie są niepotrzebni, a w armii ważniejsi są szeregowcy. Ale tych ostatnich też ma być znacznie mniej, niż deklarowano jeszcze jesienią ubiegłego roku.
Wiadomo powszechnie, że kryzys finansowy zagroził budżetowi państwa i trzeba było pospiesznie znaleźć poważne oszczędności. Postanowiono więc ograniczyć przede wszystkim wydatki na nasze bezpieczeństwo: na wojsko i na policję. Czy jednak Polska nie musi myśleć o swojej obronie? Czy w naszym regionie nie może dojść do kryzysu, którego przezwyciężenie będzie wymagało przynajmniej groźby użycia siły? A o jakiej tu sile mówić z małą i słabo uzbrojoną armią, której najlepsze jednostki znajdują się w Afganistanie, o tysiące kilometrów od naszych granic? Jak odstraszyć ewentualnych agresorów, gdy polski przemysł zbrojeniowy przestaje istnieć, gdy mnożą się katastrofy polskich bojowych samolotów i helikopterów, gdy żołnierze z braku amunicji nie ćwiczą strzelania, a czołgi nie jeżdżą na poligonach z powodu braku benzyny?
Rozbroić państwo jest bardzo łatwo, natomiast znacznie trudniej jest uzbroić je na nowo. Nie wolno liczyć wyłącznie na sojuszników, tym bardziej, gdy w Stanach Zjednoczonych wraz z Obamą do władzy dochodzą „gołębie”, poszukujący porozumienia zarówno ze światem islamu, jak i z Rosją. Sojusznicy staną w obronie silnych – czy tak samo postąpią w obronie słabych?
Wojsko mieliśmy bardzo marne: niekompetentnych i zdemoralizowanych dowódców, słabo wyszkolonych żołnierzy, kiepski i przestarzały sprzęt. Od paru lat sytuacja zaczęła zmieniać się na lepsze. Misje w Iraku i w Afganistanie sprawiły, że po raz pierwszy od czasów II wojny światowej dorobiliśmy się prawdziwego wojska. Jednak rządy Platformy i w tej dziedzinie okazały się fatalne. Wycofaliśmy swoje jednostki z Iraku właśnie wtedy, gdy następowała stopniowa stabilizacja i można było pomyśleć o gospodarczych korzyściach naszej misji. Natomiast angażując się w Afganistanie nie zadbaliśmy o odpowiednie wyposażenie naszych żołnierzy. Radykalne zmniejszenie możliwości obronnych skutkować oznacza utratę prestiżu Polski nie tylko wśród państw nam niechętnych, ale także wśród dotychczasowych przyjaciół.
A o tym jak groźne jest oszczędzanie na służbach, odpowiedzialnych za nasze bezpieczeństwo, przekonaliśmy się po tragedii w Kamieniu Pomorskim. Straż Pożarna nie była odpowiednio wyszkolona, nie miała drabiny, dłuższej niż do pierwszego piętra, nie miała też odpowiedniego sprzętu ratunkowego i nie działały hydranty. Ktoś wcześniej podjął decyzję o obcięciu wydatków, w rezultacie czego zginęło ponad dwadzieścia osób. Wyobraźmy sobie jednak, jaka byłaby liczba ofiar, gdyby pożar zdarzył się w większym obiekcie, już nie mówiąc o sytuacji, która byłaby skutkiem np. ataku terrorystycznego. Okazałoby się wówczas, że wobec poważniejszych zagrożeń jesteśmy całkowicie bezradni. A poniesione straty byłyby znacznie wyższe od uzyskanych wcześniej oszczędności.
Ryszard Terlecki