[2009.02.05] WIOSENNE RZEKI (2)
Dodane przez Administrator dnia 05/02/2009 19:47:46
Tydzień temu pisałem o rzekach wczesnej wiosny. O czasie, gdy z nurtem spływają kry, gdy woda podnosi się, gdy rozmokła ziemia pachnie nadzwyczajną świeżością, a słońce coraz śmielej rozgrzewa zmarznięte po zimie kości.
Ale czas biegnie nieubłaganie. Mijają dnie za dniami, tygodnie za tygodniami. Późną wiosną wody zaczynają opadać. I jeśli słońce nie grzeje zbyt mocno, a woda nie opada zbyt szybko, większość ryb razem z nią spływa z zalanych rozlewisk do głównego nurtu. W odciętych od koryta starorzeczach i w przyrzecznych dołkach zostają tylko spóźnialscy. Zdarza się jednak, chociaż rzadziej, że woda opada gwałtownie, a wtedy przybrzeżne jeziorka aż roją się od odciętych od rzeki ryb. Dla większości z nich, ta sytuacja oznacza śmiertelną pułapkę. Nie dlatego, że zginęłyby z braku pożywienia, ale dlatego, że większość z nich znajdzie się dość szybko w siatkach mieszkańców pobliskich wiosek. Takie, odcięte od koryta rzeki ryby, od stuleci traktowane są przez chłopów jako naturalny dar rzeki - rzeki, która przepływa zaraz za płotem ich obejścia, a dołek pełen ryb znajduje się na ich polu. Żaden regulamin, ustawa czy strażnik nie przekona ich, by sami zrezygnowali z tego, co przyniosła im woda. Tak było zawsze i tak zapewne będzie w przyszłości.
Późna wiosna to także czas wycierania się wielu rzecznych gatunków, które korzystają z ciepła i wezbranej wody. Los takiej ikry także zależy od kaprysów pogody. Zdarza się przecież, że wiosną woda opada dość gwałtownie, a wtedy z odsłoniętych kamiennych główek roznosi się specyficzny rybi smrodek. Bywa, że podobnym, intensywnym zapaszkiem wonieją odsłonięte nagle krzewy i gałązki – ten smrodek powoduje rozkładająca się ikra jazi, krąpi, płoci i okoni. Na kamieniach zaś spotkać można wysychającą brązowożółtawą ikrę kleni. Może to mało romantyczne, ale taka jest natura. I nic tego nie zmieni.
W przybrzeżnych kałużach rozwija się tymczasem życie. Pływają w nich setki drobnych, przezroczystych rybek. Ale i ich los najczęściej jest przesądzony. Taki rybi drobiazg to doskonała zakąska dla rybitwy czy czapli. Ba, na rybią dietę w tym okresie potrafią przestawić się nawet sroki czy gawrony. Chyba, że przyjdą deszcze, poziom wody znów się podniesie i mały grajdoł połączy się z głównym nurtem rzeki. Wtedy narybek jest uratowany. Przynajmniej na razie. Bo przecież może zniknąć w paszczy okonia czy innego drapieżnika.

Jakub Kleń