[2005.09.30] Z wędką nad Adriatykiem
Dodane przez Administrator dnia 30/09/2005 20:41:54
Tak się złożyło, że tegoroczny krótki wrześniowy urlop przyszło mi spędzić na południu Chorwacji, a właściwie na chorwackiej wyspie Korčula. Głównym ośrodkiem jest tutaj miasto noszące tę samą nazwę co wyspa, a określane czasami – ze względu na swoją urodę - małym Dubrownikiem. Miejscowi nie lubią tego określenia, uważając, że Korčula, to Korčula, a nie żaden mały Dubrownik. I nie dziwię im się. Na pewno nie byłbym zachwycony, gdybym usłyszał, że Kraków to mały Lwów... A w Korčuli, jakby nie było, urodził się ponoć sam Marco Polo, którego dom – położony nieopodal miejscowej katedry św. Marka, można podziwiać do dzisiaj.
Spaloną słońcem wyspę pokrywają oliwne gaje przetykane murkami z kamieni, drzewa figowe i uprawy winorośli. Wyspa słynie z tłoczonej w domowych warunkach oliwy z oliwek i z domowego wina. Niemal w każdej zagrodzie można kupić taką oliwę, wino i... oczywiście rakiję – kolejny lokalny wytwór, który cieszy się tutaj sporą popularnością. Napisy: „vino, rakija, ulja” można spotkać co krok. Wyspa słynie także z owoców morza i świeżych ryb. A skoro o rybach mowa...
Z rybami po raz pierwszy zetknąłem się na półwyspie Peljesac, czekają na prom z miasteczka Orebič na Korčulę. Miałem godzinę czasu, więc zacząłem wędrówkę po niewielkim porcie, pełnym rybackich łódek i jachtów. W krystalicznie czystej wodzie widać było dziesiątki mniejszych i większych ryb. Na jednym z pomostów siedział starszy mężczyzna z wędką i łowił. Zwyczajnie, na spławik. Na haczyk zakładał kawałek bułki. Wcześniej, kawałkami tej samej bułki lekko podnęcił łowisko i po chwili wyciągał niewielkie, może piętnastocentymetrowe rybki. Kolejnego wędkarza spotkałem następnego dnia, pod wieczór, już na wyspie. Łowił z brzegu. Bez spławika, za to z solidnym gruntowym ciężarkiem. Chwilę postałem, popatrzyłem i wiedziałem, że za parę dni, po zwiedzeniu co ciekawszych miejsc i po popływaniu w ciepłym morzu, spróbuję powędkować. Na szczęście w samochodzie zawsze mam dwa uzbrojone kije. Wystarczy wyjąć je z bagażnika i ruszać nad wodę.
(Ciąg dalszy za tydzień)
Jakub Kleń