[2023.11.24] W listopadzie na brzany (2)
Dodane przez Administrator dnia 25/11/2023 10:09:00
W ubiegłym tygodniu pisałem o brzanie – jednej z najsilniejszych ryb żyjących w naszych wodach. Kilka dni po napisaniu tego tekstu, przeglądając swoje szpargały w ręce wpadła mi niewielka broszurka pt. „Brzana” autorstwa Piotra Borkowskiego i Witolda Kopczyńskiego wydana w ramach „Biblioteczki Wędkarza”. Niestety, nie ma w niej roku wydania, ale jej cena (4 000 zł) wskazywała, że musiała ukazać się przed denominacją, czyli w latach, gdy bułka kosztowała 500 zł. Zapewne był to początek lat dziewięćdziesiątych, bo sama denominacja miała miejsce w roku 1995.
Wspominam o tej broszurce dlatego, że właśnie w niej znalazłem ciekawy opis złowienia dużej brzany w Popradzie, poniżej Muszyny. Złowił ją na przepływankę Stanisław Hodoly, mieszkaniec Krynicy i wszystko opisał w lutowym numerze „Wiadomości Wędkarskich” z 1988 roku. A oto jego relacja:
„… Łowiłem na 4,5 metrowy bambus, żyłka 0,18 (…) bez przyponu i jako przynęta czerwone robaczki. Szliśmy w dół rzeki. Po kilkunastu minutach mam pierwsze branie i pierwszą rybę (…) klenia blisko 40 cm. Siostrzeniec wyholował podobnego klenia i brania kończą się. Schodzimy około kilometra w dół rzeki. Zatrzymuję się w miejscu, gdzie przy prądzie tworzy się spore rozlewisko. (…) Prowadzę zestaw na granicy prądu i spokojnej wody. W pewnym momencie mam branie. Zacinam i czuję opór ryby. Ucieka w prąd. Staram się ją przytrzymać na spokojnej wodzie, udaje mi się to i po kilku minutach okazała brzana na brzegu. Na oko dobrze ponad kilo. (…)
Zakładam następny pęczek czerwonych robaczków. Sprawdzam, czy przy haczyku nie przetarła się żyłka. Przy trzecim rzucie – branie. Po zacięciu czuję, że i tym razem jest coś dużego. Ryba nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów, majestatycznie przesuwa się w górę rzeki, później zawraca. Próbuję holować ją do brzegu bardziej zdecydowanie, ale nie daję rady. Żyłka na granicy zerwania, dobrze, że mam dokładnie wyregulowany hamulec. Po 20 minutach zabawy ryba zmienia taktykę. Zdecydowanie rusza z prądem. Ale widzę, że jest już zmęczona, chociaż i ja wcale nie mniej. Co kilka metrów przystanek i „murowanie”. Nie pozwalam na te odpoczynki, staram się odrywać ją od dna. W pewnym momencie wychodzi pod powierzchnię i widzę potężną brzanę. Aż mi się zrobiło gorąco z emocji. Zacząłem szukać dogodnego do lądowania miejsca i tam prowadziłem delikatnie zdobycz. Moje zmagania z rybą dostrzegł szwagier i przybiegł, aby mi pomóc. Brzana – gdy znalazła się na płyciźnie – jeszcze usiłowała zwrócić w głębinę, ale zabrakło już jej sił”.
Tak właśnie bardzo często wygląda walką z zaciętą brzaną. Walka wyzwalająca ogromne emocje. Emocje, których się nie zapomina.

Jakub Kleń