[2023.08.25] Pora na suma (2)
Dodane przez Administrator dnia 26/08/2023 09:14:34
Tydzień temu wspomniałem, że dzisiaj w poławianiu sumów z Wisły wykorzystuje się echosondy. Przy ich pomocy można dokładnie określić nie tylko ukształtowanie dna rzeki czy zbiornika, ale także zlokalizować ławicę ryb, a nawet duże pojedyncze osobniki. Do napisania o echosondach sprowokowały mnie dyskusje, do jakich doszło na różnych wędkarskich forach internetowych w związku z poławianiem rekordowych okazów sumów w Wiśle w okolicach Krakowa. Pojawiły się nawet opinie, że używanie w wędkarstwie echosond powinno zostać zakazane, gdyż w wyniku ich używania doprowadzimy do tego, że z Wisły wyłowione zostaną wszystkie duże sumy.
Czy zostaną wyłowione wszystkie duże sumy, czy też nie, tego nie wiem. Ale faktem jest, że wraz z pojawieniem się i rosnącą popularnością echosondy, coś w wędkarstwie się zmienia. Wędkarstwo przestaje być sztuką, a staje się zajęciem podobnym do tego rodzaju łowiectwa, jakie uprawiano w latach PRL-u, gdy do lasu przyjeżdżali towarzysze z Biura Politycznego rządzącej partii i ich koledzy z zaprzyjaźnionych krajów socjalistycznych, albo „dewizowi” myśliwi z krajów zachodnich. Wtedy takim „myśliwym” naganiało się jelenia czy łosia niemal pod sam nos. A oni mieli tylko ze swojej dwururki wystrzelić. Podobnie sytuacja wygląda z wędkarzami łowiącymi z łodzi z użyciem echosondy. Gdy zlokalizują dużego suma, niemal pod nos podsuwają mu pęczek rosówek czy inny przysmak. I każdy sum z takiej okazji skorzysta. A później wędkarze ci chwalą się w mediach społecznościowych kolejnym rekordowym okazem.
Wśród takich wędkarzy zanika to, co było wypracowywaną przez lata umiejętnością obserwacji przyrody, a co najlepiej oddawał tytuł znakomitej, a wydanej jeszcze w 1972 roku książki Wacława Strzeleckiego: „Wędkarz i rzeka. Czytać w rzece, rozumieć ryby”. Bo rzeki kryją wiele tajemnic, a wraz z ich odkrywaniem, odkrywamy miejsca, w których możemy spotkać rybę. Te wszystkie rzeczne spowolnienia nurtu, przykosy, główki, faszyny, wypłycenia i głęboczki – to wszystko ma fundamentalne znaczenie dla doświadczonego wędkarza. A do tego dochodzi przecież to, co znajduje się i nad samą wodą i w jej pobliżu – drzewa, krzewy, ale także łąki. To także ma znaczenie, bo z drzew spadają owady, a na pobliskiej łące w pewnym czasie pojawia się mnóstwo świerszczy – a że do wody blisko to i niejeden świerszcz do niej wpadnie.
W rzekach możemy wyróżnić także jej różne strefy – jak choćby strefę powierzchniową, gdzie spotkać można stada uklejek, czy strefę przydenną, która zaskakuje wędkarza dogodnością dla bytowania ryb w każdej prawie rzece. Jest bezpieczna, bo osłania ją gruby płaszcz dynamicznej strefy górnej, a na dodatek jest to strefa obfitująca w pokarm własny i naniesiony. Tu skupia się życie rzeki. I tutaj najpewniej trafimy na rybę. Trzeba też pamiętać, że woda w rzece najszybciej płynie pod powierzchnią, a najwolniej przy dnie. Z tego faktu, też wynikają dla wędkarza ważne konsekwencje. By odnosić wędkarskie sukcesy trzeba było nauczyć się „czytać w rzece”. Tę umiejętność zdobywało się latami. Czytać w rzece uczyli nas dziadkowie i ojcowie, starsi doświadczeni koledzy i wreszcie tę wiedzę zdobywaliśmy - obserwując przyrodę – sami.
Oczywiście alternatywą dla tej obszernej wiedzy jest łódź i echosonda. Ale jest jeszcze prostsze rozwiązanie – zamiast wyprawy nad wodę można zorganizować wyprawę do hipermarketu i tam kupić rybę. Tam już nie potrzeba żadnych umiejętności. Tam wystarczą tylko pieniądze.
Jakub Kleń