[2023.05.12] Kto wygra wiosnę
Dodane przez Administrator dnia 13/05/2023 09:29:53
Jeszcze przed wakacjami czeka nas ważne rozstrzygnięcie: kto wkroczy w kampanię wyborczą z największą energią i przekonaniem o własnym zwycięstwie, a kto zmęczony i zniechęcony będzie już tylko udawał, że jeszcze wierzy w swoją szansę na sukces. W maju i czerwcu Prawo i Sprawiedliwość ogłosi główne elementy swojego programu wyborczego, w lipcu przedstawi listy kandydatów do Sejmu i Senatu, a sierpniu i we wrześniu przeprowadzi polityczną ofensywę we wszystkich gminach i powiatach. Dwa tygodnie października to będzie już finał przed metą. Czy opozycja jest zdolna do takiego wysiłku? Czy zdoła przekonać większość Polaków, że trzeba zawrócić z drogi rozwoju i pogrążyć się w marazmie sprzed ośmiu lat?
Według sondaży więcej niż połowa Polaków jest przekonana, że dzisiejsza opozycja nie jest przygotowana do rządzenia Polską. Zaledwie dziesięć procent uważa, że „zdecydowanie tak” jest gotowa. Partie opozycyjne zapowiadają wspólny rząd, ale nie tylko nie są w stanie uzgodnić czym ten rząd miałby się zajmować, ale nawet nie wiedzą, kto ten rząd będzie tworzyć. Wyobraźmy sobie tę zbieraninę sejmowych krzykaczy, która obsiada rządowe ławy i decyduje o naszych finansach, bezpieczeństwie, zdrowiu czy edukacji naszych dzieci. Wtedy już nie będzie śmiesznie. Bełkot TVN nie zastąpi rządowego programu, a Ursula z Brukseli może i przyjedzie z kwiatami, ale na pewno nie zajmie się ratowaniem trzynastej emerytury ani programu 500 plus.
Na razie jakiś dywersant poradził Tuskowi, żeby skupił się na wielkim marszu 4 czerwca. Przez miesiąc Platforma będzie żyła przygotowaniami i wynajmowaniem autokarów. Owszem, być może uda się przywieźć 20, a może i 30 tysięcy (wielu z nich pod groźbą utraty pracy w opozycyjnych samorządach), TVN doliczy się stu, a może dwustu tysięcy, ale co z tego zostanie po paru dniach internetowej euforii? Głównym tematem będzie kto był, a kto nie był na marszu. Lewica była (ale nie cała), Hołownia nie przyszedł, za to ludowcy dopisali, a Wałęsa był, ale pomylił Tuska z Komorowskim (którego nie było, bo zapomniał). Po tygodniu takich rozrywek wróci przedwyborcza rzeczywistość i będzie za późno, żeby tropić dywersanta, który to wszystko wymyślił.
Czy stojąc od roku na krawędzi rozszerzenia się wojny, a przynajmniej pod groźbą, że zaledwie kilkaset kilometrów od Warszawy może stanąć zbrodnicza armia, możemy sobie pozwolić na zajmowanie się niewydarzonym paktem PSL i Hołowni? Problemami Petru i Giertycha, których koledzy nie chcą wpuścić na listę? Niedotrzymaną w Brukseli i Berlinie obietnicą Tuska, że za unijne świecidełka przyniesie im zwasalizowaną Polskę? Czy walcząc o nasze bezpieczeństwo i dobrobyt mamy za najważniejsze zmartwienie uznać przywileje nadzwyczajnej kasty i powodzenie szemranych biznesów? Nie sprawdziły się czarne wróżby opozycji, minęła zima, inflacja hamuje i zaraz zaczną spadać ceny. Zamuleni propagandą TVN jeszcze wierzą w gwiazdę Tuska, ale noc minęła, wschodzi słońce i Polska znów rozkwita na naszych oczach.
Ryszard Terlecki