[2022.04.22] Spotkać klenia
Dodane przez Administrator dnia 22/04/2022 17:28:20
Zanim przejdę do bliższej charakterystyki zwyczajów klenia, a także do informacji, które mogą okazać się przydatne w połowach tej ryby, zacznę od opinii na jej temat wyrażonych przez autorów dwóch ciekawych książek wędkarskich.
Pierwsza z tych opinii została sformułowana przez Wacława Strzeleckiego i zamieszczona w jego wielce interesującej pracy „Czytać w rzece, rozumieć ryby”. Strzelecki pisał tak: „Kleń należy do ryb, które cieszą wędkarza: okazały, klocowaty, cały w ciemną kratkę, utkaną z czarnych obrzeży dużej srebrnej łuski. Daje nam szczególną przyjemność, kiedy walczy na wędce jak bohater i potem, kiedy obejmujemy dłonią jego grube karczysko. Dobrze też prezentuje się w siatce; trzy cztery zaś w niej sztuki, to już cicha euforia wędkarza, zachwyt widowni”.
Na temat kleni ciekawe uwagi poczynił także Jacek S. Jóźwiak. W swojej książce „Sztuka łowienia ryb w rzece” Jóźwiak pisał o kleniu: „To ryba, o której mówi się, że jest trudna do złowienia, nadzwyczaj ostrożna, sprytna. I jest to prawda, ale jak to z prawdami bywa, nie cała. Łowienie kleni jest bowiem sprawą złożoną, wymagającą specyficznej wiedzy i specyficznego zachowania się nad wodą”.
I dalej pisał o kleniu: „To ryba szybkiego nurtu, niespokojnej wody. Kleniowe łowiska wymagają od wędkarza zaawansowanej techniki. Nie jest sprawą prostą prowadzenie zestawu czy sztucznej przynęty w sposób zapewniający stałą i pewną kontrolę. Żyłka musi być przez cały czas napięta, tak aby krótki ruch nadgarstka zacinał rybę. Luzy, zwisy, łuki, linka poniewierająca się na wodzi – dyskwalifikują łowcę.
W czas zacięty kleń walczy pięknie. Nawet trzydziestocentymetrowy potrafi zdrowo potrząsnąć szczytówką. Natomiast ryba wyrośnięta, półtorakilogramowa wymaga bardzo opanowanego, rozumnego holu. Zagrożone klenie znają mnóstwo sztuczek pozwalających na uwolnienie się z haka. Potrafią uporczywie murować do dna, często wbijają się w zawady. Odrobina luzu i wielkie klenisko umknie w dziurę między kamieniami, skąd nie da się już wyrwać.
Tuż po zacięciu wielki kleń może gnać pod prąd, prosto na wędkarza, z ogromną szybkością. Nawet kołowrotek o największym przełożeniu nie skontruje rybiej desperacji. Sekunda, półtorej i kleń zakręci o sto osiemdziesiąt stopni. Czasami uczyni to pod nogami wędkarza, brodzącemu otrze się o wodery. Odrobinę zbyt sztywny kij, zacinający się hamulczyk kołowrotka spowodują, że manewr taki uratuje kleniowi życie. Strzeli przypon, trzaśnie żyłka przy agrafce, rozegnie się hak czy groty kotwiczki...”.
Tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że przynajmniej kilku adeptów wędkarstwa zainteresowałem rybą, która należy do ryb pospolitych w naszych rzekach, ale którą niezbyt wielu wędkarzy miało na swoim haku.
Jakub Kleń