[2007.08.18] Po³owiæ nad Ba³tykiem (3)
Dodane przez Administrator dnia 18/08/2007 13:44:58
Na wêdkarski rejs po Ba³tyku wybra³em siê w pi±tek. W porcie zameldowa³em siê przed pi±t± rano. Na nabrze¿u czeka³a ju¿ grupka wêdkarzy, tak jak i ja, spragnionych spotkania z wielk±, morsk± ryb±. Kilka minut po pi±tek wyp³ynêli¶my w morze. Ka¿dy z wêdkuj±cych zaopatrzony zosta³ w kamizelkê ratunkow±, a ci, którzy nie mieli w³asnego sprzêtu otrzymali przygotowane przez organizatorów wyprawy kije. Z ka¿d± minut± byli¶my coraz dalej od brzegu. I z ka¿d± minut± coraz bardziej zaczyna³o bujaæ naszym niewielkim kutrem. Wiêkszo¶æ z nas ko³ysanie znosi³a dobrze, ale jeden z wêdkarzy minê mia³ jak±¶ nietêg±, a na dodatek wyra¼nie poblad³. Po chwili opar³ siê o reling i zacz±³ wymiotowaæ. Szyper, wyra¼nie oswojony z takim widokiem, zapyta³ co podaæ: aviomarin czy kieliszeczek czystej? Dopiero co skompromitowany na oczach wspó³towarzyszy wêdkarz prze³kn±³ ¶linê i bojowo odpowiedzia³: - czyst±! – Panowie, w trakcie rejsu nie pijemy. To by³o tylko lekarstwo, dla kolegi, który poczu³ siê nieswojo. Nie chcê was wy³awiaæ z Ba³tyku zamiast dorszy – pouczy³ nas szyper i schowa³ butelkê. – Wypijecie w porcie.
Tymczasem wia³ lekki zachodni wiatr, a po niebie p³ynê³y leniwie niewielkie, bia³e chmury. L±du prawie nie by³o ju¿ widaæ. Zapowiada³ siê piêkny dzieñ. Dowiedzieli¶my siê, ¿e za jakie¶ pó³ godziny bêdziemy mogli zarzuciæ. Na razie, na rozgrzewkê, wszyscy dostali po kubku mocnej kawy z termosu. Wreszcie kuter zatrzyma³ siê. G³êboko¶æ w tym miejscu nie by³a specjalnie du¿a – jak dowiedzia³em siê do dna by³o jakie¶ 35-40 metrów. By³o to w okolicy tzw. £awicy S³upskiej – to jakby wnosz±ca siê miêdzy g³êbiami i rynnami podwodna wyspa utworzona z piasku i kamieni. Generalnie Ba³tyk nie nale¿y do mórz g³êbokich. Jego ¶rednia g³êboko¶æ wynosi 55 metrów. Tylko w kilku miejsca s± g³êbiny siêgaj±ce poni¿ej 300 metrów.
Tymczasem jeden z kolegów wyj±³ zapas pikerów, a ja postanowi³em zarzuciæ na ma³e szprotki. Kilkana¶cie martwych szprotek powêdrowa³o do wody w charakterze zanêty. Po zarzuceniu zestawu, opar³em kij o reling i czeka³em na branie, który mia³o sygnalizowaæ wygiêcie szczytówki. Po pó³ godzinie mocno wygiê³a siê, nie moja, niestety, tylko szczytówka kolegi. Do¶æ energicznie zaci±³, a szczytówka nadal pozosta³a wygiêta. – Ci±gnij pan – odezwa³ siê szyper. Po kilku minutach w podbieraku zakoñczonym d³ugim kijem znalaz³ siê pierwszy dorsz – niezbyt du¿y jak na warunki tej ryby. Mierzy³ 52 centymetry, a ba³tyckie dorsze potrafi± osi±gn±æ nawet 130 cm d³ugo¶ci. Na takie dorsze rybacy maj± specjalne osêki, którymi ryby wyjmowane s± z wody. Przez nastêpn± godzinê nie dzia³o siê nic. Wreszcie i mój kij drgn±³. Drgn±³ mocniej i szczytów wygiê³a siê w pa³±k. Podci±³em i czu³em, ¿e na drugim koñcu zestawu wisi jaki¶ ciê¿ar. Zacz±³em ci±gn±æ go ku górze. Przez chwilê ryba próbowa³a uciekaæ, ale do¶æ mocno podkrêcony hamulec stopowa³ jej zapêdy. Znów zacz±³em pompowaæ. Po kilku minutach opór os³ab³, a ja przechylony przez burtê zobaczy³em mój wielki morski okaz. Szyper pomóg³ go podebraæ. – Dorsz mo¿e nie jest osza³amiaj±cy, ale zawsze dorsz – stwierdzi³ flegmatycznie, a ja zaj±³em siê mierzeniem zdobyczy. Dorsz mia³ 56 centymetrów. Pó¼niej koledzy z³owili jeszcze trzy dorsze, wymiarami zbli¿one do naszych. Do portu wracali¶my tylko z piêcioma rybami, ale wra¿eñ mieli¶my w nadmiarze.
Jakub Kleñ