[2021.06.04] Nad niewielkim potokiem
Dodane przez Administrator dnia 02/06/2021 14:53:56
W ostatnią środę maja, korzystając z wolnego dnia i zapowiadanej, ładnej słonecznej pogody postanowiłem wybrać się z Andrzejem i Leszkiem na wspólne wędkowanie. To był nasz pierwszy tegoroczny wspólny wyjazd na ryby. Już wcześniej postanowiliśmy pojechać tam, gdzie Raba wpada do Wisły, czyli w okolice Uścia Solnego. Trochę martwił nad jedynie poziom wody na Wiśle, ale liczyliśmy, że tam, gdzie postanowiliśmy pojechać da się łowić.
Pojechaliśmy drogą z Niepołomic w kierunku Szczurowej. Przed mostem na Rabie skręciliśmy w lokalną szutrowaną dróżkę i potem wśród łąk podjechaliśmy nad Wisłę. Niestety, uznaliśmy że warunków do wędkowania nie ma. Wysoki poziom wody w Wiśle i Rabie, zalane wodą piaszczyste łachy i błoto, które utrudniało dojście do wody zniechęcały. Na dobrą sprawę musielibyśmy łowić z wysokiej skarpy, w wodzie, która płynęła wartkim, szybkim nurtem. No cóż, miejsce wspaniałe, ale nie na dzisiaj. Do Uścia Solnego na pewno wrócimy, gdy woda w Wiśle opadnie. Gdy odsłoni piaszczyste łachy i główki.
Przez chwilę zastanawialiśmy się, co robić? Wtedy Andrzej zaproponował: - Panowie, jesteśmy na wysokości Bochni. Pojedźmy do Porąbki Uszewskiej. Przez tę wieś przepływa potok Niedźwiedź, dopływ Uszwicy. Dwa tygodnie temu widziałem tam piękne trzydziestoparo-, czterdziestocentymetrowe klenie. A w rzece (tak potok Niedźwiedź określają miejscowi) żyją też pstrągi potokowe. A nuż, coś się trafi. Będziemy tam za dwadzieścia minut – przekonywał.
Przystaliśmy na tę propozycję. Tym bardziej, że co do pstrągów Andrzej się nie mylił. Sam wyciągnąłem stamtąd pstrąga olbrzyma, która mierzył prawie pięćdziesiąt centymetrów.
Jednym problem tkwił tylko w przynętach. Potok Niedźwiedź, to woda specyficzna. Uznana za swoisty inkubator pstrągów i kleni, dlatego nie wolno używać tam nie tylko przynęt zwierzęcych jak białe czy czerwone robaki ale nawet tych pochodzenia roślinnego, jak chleb czy różne pasty. Jedynymi dozwolonymi przynętami są tam wyłącznie przynęty sztuczne: blaszki, woblery, gumki, muchy… A takie mieliśmy przy sobie. Ja szczególnie liczyłem na niewielkie sztuczne owady, które zamierzałem puszczać z biegiem nurtu – taka wariacja przepływanki z przytrzymaniem.
Po przyjeździe na miejsce, potok zastaliśmy takim, jakiego się spodziewaliśmy. Znając jego charakter od lat, wiedzieliśmy, że nawet gdy woda się w nim podnosi, to ten wyższy poziom nie utrzymuje się długo. Już na drugi dzień po wezbraniu, poziom wody opada do pierwotnego stanu. Tak było i teraz. Uwagę zwracały przedzierające się przez liście drzew promienie słońca, które padały złocistymi refleksami na wodę. A w niej zobaczyliśmy kilka rybek.
- Skoro są niewielkie rybki, to zapewne są też ryby większe – stwierdził filozoficznie Leszek, po czym zajęliśmy się rozpakowywaniem sprzętu.

Jakub Kleń
(Ciąg dalszy za tydzień)