[2007.08.09] Po³owiæ nad Ba³tykiem (2)
Dodane przez Administrator dnia 09/08/2007 19:09:42
Na molo wybra³em siê w po³owie tygodnia. By³o pó¼ne popo³udnie. S³oñce zaczê³o przybieraæ lekko pomarañczowaw± barwê. Wiatr uspokaja³ siê, chocia¿ rozko³ysane morze uderza³o jeszcze kolejnymi kaskadami fal o piaszczyste pla¿e. Gdzie¶ w oddali, na linii horyzontu widaæ by³o ¿agiel jakiego¶ jachtu. W górze kr±¿y³y stada krzykliwych mew. Na szczycie mola by³o ju¿ kilkunastu wêdkuj±cych. Wiêkszo¶æ ³owi³a na przemy¶lne zestawy z kilkoma przyponami. Ich wêdki ustawione by³y pionowo, a wêdkuj±cy obserwowali zachowanie siê szczytówek. Ja zarzuci³em na przelotowy sp³awik. Na haczyku mia³em pêczek czerwonych robaków, które wydawa³y mi siê do¶æ uniwersaln± przynêt±, nawet tutaj, w miejscu gdzie S³upia wpada³a do morza. Rzuci³em po wewnêtrznej stronie mola, jakie¶ osiem metrów od brzegu. Do lustra wody by³o jakie¶ cztery metry, wiêc gdyby wzi±³ jaki¶ olbrzym, to z jego wyci±gniêciem by³yby spore problemy. Ale, jak opowiadali mi stali bywalcy tego ³owiska, tutaj ³owi siê co najwy¿ej pó³ kilogramowe p³ocie. Czasami trafi siê wiêkszy okoñ. A takie ryby wyci±ga siê bez u¿ycia podbieraka, który na tak wysokim molo i tak do niczego by siê nie przyda³.
Do siódmej wieczorem z³owi³em jedn± niewielk± p³otkê i jednego okonka. Zarzuci³em raz jeszcze. Sp³awik ³agodnie ko³ysa³ siê na wodzie. Od³o¿y³em kij i odda³em siê obserwowaniu portu, z którego akurat wyp³ywa³ wycieczkowy statek. S³oñce coraz bardziej chyli³o siê ku zachodowi, ale nie straci³o jeszcze swojej pomarañczowej barwy. Czerwonawe robi³o siê jeszcze pó¼niej, gdy zbli¿a³o siê do linii horyzontu. Z zadumy wyrwa³o mnie mimowolne spojrzenie na sp³awik. Zaraz, zaraz… a gdzie¿ on siê podzia³? Po chwili sp³awik wynurzy³ siê. Jak zwykle odezwa³a siê adrenalina. By³o branie. Czy sp³awik drgnie ponownie? Czy nie przegapi³em brania? Po chwili sp³awik znów gwa³townie zanurzy³ siê pod wodê. Zaci±³em i poczu³em znajomy opór niechybnie ¶wiadcz±cy, ¿e na haczyku mia³em kolejn± zdobycz. Po lekkim wygiêciu szczytówki i niezbyt silnym oporze zorientowa³em siê, ¿e zdobycz nie bêdzie wielka. Podholowa³em j± bez problemu do mola i zacz±³em wyci±gaæ na górê. To by³a niewielka, mo¿e piêtnastocentymetrowa p³otka. I wtedy wydarzy³o siê co¶, co rozbawi³o wiêkszo¶æ wêdkuj±cych, a mnie wprawi³o w os³upienie. Nagle, jak grom z jasnego nieba, na moj± rybkê rzuci³a siê z góry jaka¶ mewa. Zamar³em. Szczytówka wygiê³a siê w pa³±k. Po kilku sekundach zacz±³em skrêcaæ ko³owrotek. W górê zaczê³a wêdrowaæ nie tylko moja p³otka, ale równie¿ uczepiona niej mewa, która próbowa³a skra¶æ moj± zdobycz. Ptak wypu¶ci³ rybê dopiero wtedy, gdy ta znalaz³a siê niemal na wysoko¶ci mojej twarzy.
Dr¿±cymi z emocji wyczepi³em lekko poranion± p³otkê i wrzuci³em j± z powrotem do wody. Po chwili znów zobaczy³em moj± mewê. Gdy p³otka chlupnê³a cicho w taflê wody, niemal w tym samym momencie us³ysza³em g³o¶ny plusk spowodowany atakiem bia³ego ptaka. Widocznie p³otka by³a mu przeznaczona. I od tego przeznaczenia nie zdo³a³a siê ju¿ uwolniæ.
(Ci±g dalszy za tydzieñ)
Jakub Kleñ