[2020.11.20] Brzana na haczyku (2)
Dodane przez Administrator dnia 20/11/2020 19:22:15
Wybór łowiska brzan nie jest specjalnie trudny. Szukamy odcinka wody o bystrym nurcie, o dnie zbitym gliniastym, żwirowatym lub wśród kamiennych raf, gdzie w pobliżu znajdują się przerwane główki, zatopione albo stojące w wodzie drzewa. Dno powinno być zawsze twarde o zróżnicowanej głębokości, a nurt rzeki przy brzegu powinien charakteryzować się pewnym spowolnieniem biegu nad podwodnymi przeszkodami. W takich miejscach możemy spodziewać się dużej brzany.
Odrębną umiejętnością jest łowienie brzan w miejscach, które przez większość wędkarzy są omijane. To miejsca, w których dno jest pełne kamieni. A takie odcinku wody można spotkać w wielu miejscach Dunajca czy Wisły. W takich miejscach wędkuje się trochę trudniej. Wędkarzom zdarza się zerwać kilka przyponów zanim pierwsza brzana wyląduje na brzegu. Dlatego w takich miejscach przed wędkowaniem dobrze jest rzucić dość lekki ciężarek w spodziewane miejsce późniejszego zarzucenia wędki. Spływający ciężarek pomoże nam poznać w przybliżeniu ukształtowanie dna. Dopiero wówczas montujemy zestaw z właściwym obciążeniem.
W miejscach, gdzie dno jest wolne od zaczepów, piaszczyste i lekko żwirowate, można łowić stosując cieńsze żyłki i mniejsze ciężarki, które wyrzucamy daleko, nieco pod prąd rzeki. Przynęta będzie nam wtedy spływać z jej prądem.
Spodziewając się dużej brzany właściwie dobieramy sprzęt. Przypon zawsze długi – do osiemdziesięciu centymetrów. Mocna żyła – 0,45 milimetrów. Wielkość haczyka uzależniamy od rodzaju przynęty. Na haczyk zakładamy jedną, a nawet dwie żwawe rosówki. Grot haczyka zostawiamy zawsze odsłonięty – ułatwia to zacięcie ryby.
Branie dużych brzan jest często ledwo wyczuwalne. Natomiast mniejsze brzani biorą przynętę zazwyczaj dość łapczywie. Zacięta brzana, zwłaszcza duża, często rusza wolno pod prąd. Niektórzy zaczynają wówczas zwijać żyłkę, ale nie jest to najlepsze rozwiązanie. Znając zwyczaje dużych brzan lepiej jest nie odrywać ich natychmiast od dna. Lepiej dać im chwilę na odejście i próbować zatrzymać przyszłą zdobycz napiętą żyłką. Trzeba bowiem pamiętać, że nasza ryba dysponuje wtedy pełnią sił i może nam spłatać jakiegoś figla. Dopiero, gdy uporczywe „chodzenie” po dnie zmęczy rybę, rozpoczynamy właściwe holowanie.
Brzana i tak będzie próbowała jeszcze kilka razy wyrwać się z zastawionej na nią pułapki. Żyłka niejednokrotnie będzie napięta niemal do granic wytrzymałości. Ryba będzie parła w górę rzeki, a my będziemy próbowali ciągnąć ją w dół. Taka walka może trwać nawet kilkanaście minut. Ale za to wspomnienia takiej walki pozostają w pamięci na długo.
Jakub Kleń