[2020.10.30] Polując na bolenia
Dodane przez Administrator dnia 31/10/2020 12:26:27
Boleń, zwany w niektórych rejonach Polski chwatem, rapą czy rozpiórem, jest jedynym w naszych wodach drapieżnikiem należącym do rodziny karpiowatych. Z wędkarskiego punktu widzenia, to ryba bardzo atrakcyjna. I dlatego, że jest wyjątkowo płochliwa, a przez to trudna do złowienia. I dlatego, że schwytany na haczyk boleń potrafi też zawzięcie walczyć. Rapa często wyskakuje nad wodę. Te widowiskowe skoki trzeba oczywiście odpowiednio „kontrować” wędziskiem tak, aby utrzymać przez cały czas napiętą żyłkę. Zluzowana żyła najczęściej oznacza odhaczenie i utratę ryby.
Bolenie potrafią miło zaskoczyć także swoją wielkością. Rekordową rapę w roku 1985 złowił Jan Dworak z Tarnowa. Wyciągnięty przez niego okaz mierzył 93 centymetry i osiągnął wagę 7,4 kilograma. Ryba ta została złowiona w połowie października w Jeziorze Rożnowskim na blaszkę.
A tak o rapie w opowiadaniu „Balet bolenia” pisał znany pisarz i wędkarz zarazem Jerzy Putrament: „Jest koniec czerwca, pełnia tegorocznego chłodnego lata. Boleń bije od rana. Bije zaciekle, raz po raz. To tu, to tam w grubym, pełnowodnym nurcie wybuchają pluski. Czasem poprzedza je srebrny deszcz wyskakujących panicznie wierzchówek. Czasem na betonowym pochyłym pobrzeżu biegnie szybka fala, migają białe rybki, dopiero pluska uderzenie. Czasem boleń po prostu wyskakuje w powietrze, zabawnie wyprostowany, poziomo, trochę może z uniesioną do góry głową – i tak samo sztywno chlupie do wody. Najczęściej wynurzają się karki rybie, ogony, grzbietowe płetwy, wir, uderzenie ogonem, drugie, trzecie.
Dziwnie podnieca ten widok. To jest, w zasadzie podnieca całkiem prosto. Każdy wędkarz widząc w tak oczywisty sposób obecność dużej ryby staje się nerwowy, czym prędzej chciałby ją schwytać, wiąże błysk czy puszcza żywca, macha kijem. Dziwne jest to, że równie nerwowo reaguje i nowicjusz, i wyga. A przecież ten ostatni wie doskonale, że pośpiech jest w tym wypadku zbyteczny, że takie letnie bicie bolenia wcale nie oznacza jakiejś szansy jego złowienia, że można machać błyskiem godzinami w najgorętszym żerowisku boleniowym, a żaden błysku nie muśnie”.
No cóż, bywa i tak. Ci, którzy wyprawiali się na bolenie niejeden raz obserwowali takie boleniowe harce, ale żadnego bolenia złowić się nie udało. Czy istnieją zatem jakieś sposoby, ażeby sprowokować tego bystrego pływaka do chwycenia przynęty? O tym postaram się napisać w przyszłym tygodniu.
Jakub Kleń