[2020.03.13] Kampania w cieniu epidemii
Dodane przez Administrator dnia 13/03/2020 19:57:13
W cieniu rozszerzającej się epidemii koronawirusa trwa kampania przed wyborami prezydenckimi. W końcu minionego tygodnia rozstrzygały się losy ustawy, pozwalającej finansować telewizję publiczną ze środków budżetowych. Jest to forma rekompensaty, jaką państwo wypłaca polskiej telewizji i radiu za tę część abonamentu, którą obejmują zwolnienia na rzecz seniorów, kombatantów itp. Opozycja kłamliwie przedstawiała tę wpłatę, jako pieniądze, które mogą być przeznaczone na służbę zdrowia. Tymczasem państwo musi finansować różne dziedziny życia, np. szkolnictwo, budowę i utrzymanie dróg, kolej, armię, opiekę społeczną. Przekazywanie informacji, ale także funkcje edukacyjne czy upowszechnianie sztuki to także ważne zadanie, z którego państwo nie może zrezygnować. Czym jest codzienny i rzetelny obieg informacji przekonujemy się choćby w czasie trwającej epidemii. Dlatego telewizja i radio musiały dostać odpowiednie wsparcie i słusznie Prezydent podpisał ustawę, przyjętą wcześniej przez Parlament. Histeria, jaką przy tej okazji usiłowała wywołać opozycja, świadczy wyłącznie o jej słabości programowej i koncentrowaniu się wyłącznie na upowszechnianiu kłamstw i prowokowaniu awantur.
Ostatnie sondaże są nadal pomyślne dla Andrzeja Dudy: za jego ponowną prezydenturą chce oddać głosy 42 procent badanych. Opozycja wciąż słaba, najlepiej wypada Kidawa-Błońska, z poparciem na poziomie 24 procent. Reszta właściwie się nie liczy, Biedroń musi zadowolić się poparciem 11 procent ankietowanych, Kosiniak-Kamysz i Hołownia mają po 9 procent, a Bosak 5 procent. Można się spodziewać, że o ile dojdzie do drugiej tury (tzn. w pierwszej Duda nie zdobędzie 50 procent), wtedy wszyscy kandydaci przekażą swoje poparcie Kidawie-Błońskiej. Wiele zależy wtedy od mobilizacji zwolenników dobrej zmiany, żeby poszli i głosowali na kandydata prawicy. A trzeba pamiętać, że są tacy, którzy chętnie pobierają 500 plus na swoje dzieci albo chętnie korzystają z dodatkowej trzynastej emerytury, a głosują na opozycję. Można sobie wyobrazić ich miny, gdyby wygrała Kidawa-Błońska i gdyby zaczęła blokować ustawy, utrzymujące wsparcie dla rodzin na obecnym poziomie. Wszyscy pamiętamy jak jej partia głosiła, że „pieniędzy nie ma i nie będzie” wtedy, gdy bezkarnie rozkradano miliardy z kasy polskiego państwa. Warto też przypomnieć, że Kidawa-Blońska wraz ze swoją partią wstrzymała się od głosu, kiedy Sejm uchwalał 300 plus.
Nie wiem czy kandydatka Platformy występowała na odbywających się w ostatnią niedzielę (w dniu Święta Kobiet!) demonstracjach feministek pod hasłami m.in. „Łączy nas aborcja” czy „Aborcja jest OK.”. Ze wsparciem dla zwolenniczek zabijania dzieci pospieszył za to Biedroń. Z kolei żona Kosiniaka-Kamysza, która chętnie udziela się w kampanii, oświadczyła, że państwo powinno finansować metodę in vitro, a związki partnerskie powinny zostać uznane tak jak małżeństwa. Powiedziała też, że osoby żyjące w takich związkach „są w wielu kwestiach pokrzywdzone”. Na pytanie o adopcję dzieci przez pary homoseksualne oświadczyła, że „w każdej kwestii trzeba rozmawiać”. A przypomnijmy, że Kosiniak-Kamysz po swoich występach zeszłej wiosny pod tęczową flagą udawał, że ostro zmienił kurs i dostosował się do konserwatywnych poglądów mieszkańców wsi. Tak to jest, kiedy nie ma się własnych przekonań i usiłuje przypodobać wyborcom.
Ryszard Terlecki