[2019.11.22] Żegnając sezon w Gdowie (4)
Dodane przez Administrator dnia 22/11/2019 20:10:06
Czas pomiędzy pierwszą a czwartą po południu, wędkarsko był najlepszy. Po czwartej zaczął zapadać zmrok, a na dodatek znów pojawiła się mgła. Ale przez te trzy, popołudniowe godziny (od pierwszej do czwartej) emocji mieliśmy sporo. Andrzej i ja. Co rusz mieliśmy brania. I co rusz wyciągaliśmy jakąś rybę. Zaczęło się od niewielkich leszczy – takich dwudziestopięcio-, dwudziestosześciocentymetrowych. Oprócz leszczy, ja wyciągnąłem jeszcze dwa ładne, złociste karasie, a Andrzej złowił też dwa ładne karpie. Łącznie złowiliśmy 15 ryb. Tylko Leszek tego dnia miał wyraźnego, wędkarskiego pecha. Złowił tylko niewielkiego okonka – rybka wzięła na zestaw z czerwonym i białym robakiem. Długo zastanawialiśmy się, co mogło być przyczyną takiego braku farta. Łowił przecież tam gdzie i my. Na te same przynęty. I my ciągnęliśmy ryby niemal jedną po drugiej, a Leszek tylko to obserwował.
No, cóż. Na tym polega urok wędkarstwa. Znajomy opowiadał mi kiedyś, że łowiąc któregoś dnia na nowohuckim zalewie nie miał ani jednego brania. A jego sąsiad, który siedział obok, ciągnął rybę za rybą. Widząc smętną minę znajomego dał mu swoją przynętę i zamienili się miejscami. I znów, znajomy nadal nie miał żadnego brania, a jego sąsiad ciągnął rybę za rybą.
Taki wędkarski los.
Jakub Kleń

(Dokończenie w następnym numerze)
Jakub Kleń


Takich leszczyków złowiliśmy jedenaście. Wszystkie wróciły do wody.