[2019.11.15] Do roboty
Dodane przez Administrator dnia 15/11/2019 18:46:54
Opozycja pociesza się jak może. A to twierdzi, że Prawo i Sprawiedliwość wygrało, ale słabiej niż się spodziewało. A to kombinuje jak przejąć prezydium Senatu (PiS ma 48 senatorów, Platforma 43, PSL 3, SLD 2, 4 jest niezależnych). A to wreszcie zapowiada, że wygra wybory prezydenckie. Tymczasem PiS powołuje nowy rząd, utrzymuje samodzielną większość w Sejmie, prędzej czy później przejmie też większość w Senacie, a przede wszystkim rozpoczyna kampanię prezydencką, popierając i promując Andrzeja Dudę. Opozycja przegrała po raz piąty wybory (prezydenckie w 2015, parlamentarne w 2015, samorządowe w 2018, europejskie w 2019 i wreszcie po raz drugi parlamentarne w 2019), a teraz nie może się pozbierać w obliczu kolejnej klęski. Winą za przegraną obarczany jest Grzegorz Schetyna, ale prawdę mówiąc nie zależało to od niego, ani od nieudolnej kampanii, ale od decyzji wyborców (od poprzednich wyborów parlamentarnych PiS zyskał ponad dwa miliony głosów). Na Platformie zemścił się brak programu, cztery lata jałowej awantury, mocne przesunięcie na lewo, sojusz z Nowoczesną oraz wprowadzenie do Parlamentu Europejskiego starych komunistów. Za te błędy trzeba było zapłacić, ale koszt z pewnością będzie o wiele większy i w najbliższych miesiącach, a najpóźniej po wyborach prezydenckich, oglądać będziemy rozpad Platformy i powstawanie nowych partii, budowanych na jej gruzach.
Dziś okazało się, że wobec wyniku wyborów Tusk, ostatnia nadzieja Platformy, zrezygnował z kandydowania na prezydenta. Trudno się dziwić, że wybrał astronomiczne uposażenie w Europie, a nie przegraną w kraju. Co wobec tego zostało Platformie? Wystawienie kogoś z jeszcze mniejszymi szansami na powodzenie. Może Kidawę-Błońską, ulubienicę warszawskiego salonu, ale ośmieszającą się w kontaktach z wyborcami, gdy tylko przekroczy warszawskie rogatki? A może Trzaskowskiego, słabego prezydenta Warszawy, który zawala wszystko za co się weźmie i który może liczyć na poparcie uczestników „tęczowych” marszów i bywalców klubów dla LGBT? Jest zresztą w PO jeszcze paru chętnych, jak zabawny Budka czy krzykliwy Arłukowicz.
Platforma nawet gdyby nie chciała, musi wystawić własnego kandydata, bo PSL już zapowiedział, że zgłosi Kosiniaka-Kamysza, a lewica obiecuje własnego kandydata na początek nowego roku. Lider PSL wciąż liczy, że zostanie kandydatem całej opozycji, ale po pierwsze ma niewielkie szanse, żeby przejść do drugiej tury, a po drugie wieś zauważy, że znowu skumał się z „tęczową” i antykościelną lewicą, zawiązując z nią sojusz w Senacie. Z kolei nie jest jasne czy lewica jest w stanie porozumieć się co do jednego kandydata, bo partyjka Razem może nie zaakceptować propozycji starej komuny. Tak więc w pierwszej turze będziemy mieć opozycyjną jatkę, dzielnie wspieraną przez Konfederację, której wiecznym (ale pewnie nie jedynym) kandydatem będzie Korwin-Mikke. Oczywiście w pierwszej turze kandydat Platformy będzie mógł liczyć na „Gazetę Wyborczą” i TVN, o ile nie przyjdzie rozkaz wspierania np. nikomu nie znanego Bodnara, albo jeszcze mniej znanego, jednego z sędziów „nadzwyczajnej kasty”.
Spory o kandydatów opozycji potrwają z pewnością dość długo, trzeba jednak pamiętać, że w tym czasie cały obóz dobrej zmiany powinien już pracować na rzecz ponownego wyboru Andrzeja Dudy. A więc: do roboty.
Ryszard Terlecki