[2019.11.01] Wybory za pół roku
Dodane przez Administrator dnia 01/11/2019 10:27:05
Wybory parlamentarne już za nami, a zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości przesądza o tym, kto będzie rządził przez następne cztery lata. Największa porażka spotkała Platformę Obywatelską, która zapewne jeszcze w czasie tej kadencji Sejmu zastąpiona zostanie przez inną, liberalno-lewicową partię. PiS ma bezpieczną przewagę w Sejmie, wygrał też w Senacie, zdobywając 48 mandatów, podczas gdy Platforma tylko 43. Zapewne dzięki 3 senatorom PSL i 2 lewicy, a także 4 tzw. niezależnym, którzy na razie przyłączyli się do opozycji, władzę w Senacie obejmą przeciwnicy rządu, wiadomo jednak, że nie na długo, bo opozycja jest skłócona i jej przedstawiciele zaczną przechodzić do obozu władzy. Teraz najważniejszym zadaniem dla zwycięzców jest przeprowadzenie ponownego wyboru Andrzeja Dudy na Prezydenta RP w maju 2020 roku.
Oficjalne ogłoszenie decyzji o kandydowaniu nastąpi na początku przyszłego roku, ale już wiadomo, że to obecny Prezydent będzie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Przeciwko niemu opozycja wystawi kilku kontrkandydatów, co oczywiście spowoduje rozproszenie głosów w pierwszej turze. O ile Andrzej Duda nie wygra już w tym pierwszym rozdaniu, to w drugiej turze zmierzy się zapewne z kandydatem Platformy. Kto nim będzie? Tego dziś nie wiadomo i jest bardzo prawdopodobne, że spory wewnątrz partii Schetyny trwać będą jeszcze przez kilka tygodni, a może miesięcy. Część działaczy chce powrotu Tuska, ale on nie jest tak głupi, żeby zrezygnować z unijnych posad i ryzykować udział w wyborach w Polsce. Poza tym przeciwnikiem jego startu jest Schetyna, który wciąż pozostaje szefem Platformy. Pomysł, żeby wystawić Kidawę-Błońską, jest oprotestowywany przez część działaczy PO z powodu jej bardzo skromnych szans w konkurencji z obecnym Prezydentem. W Platformie jest kilkoro chętnych do walki o prezydenturę, takich jak Budka czy Trzaskowski, ale ich perspektywy startu są raczej bliskie zeru. Schetyna myśli też o pozyskaniu jakiegoś celebryty, np. Owsiaka, ale kompromitujące występy innych „gwiazd” popierających Platformę, takich jak Janda czy Sthur, pokazują, jak bardzo ryzykowna jest to koncepcja.
PSL pewnie wystawi Kosiniaka-Kamysza, który w pierwszej turze może dostać parę procent, ale do drugiej tury nie przejdzie. Także lewica wystawi swojego kandydata, a może raczej kandydatkę, także bez większych szans powodzenia. Konfederacja, która prześlizgnęła się nad progiem wyborczym, do wiosny zdąży już się pokłócić i podzielić, wystawi więc paru kandydatów, z których żaden nie zdobędzie nawet mizernego poparcia. Nie znaczy to jednak, że PiS może odpuścić kampanię wyborczą i liczyć na pewne zwycięstwo. Konieczna jest walka o każdą wieś czy miasto, o każdą gminę, o każdy głos, który będzie też procentować na przyszłość. Opozycja zajęta wewnętrzną walką nie będzie zdolna do energicznej kampanii. Schetyna nie podda się bez oporu, a w Platformie nie ma osób cieszących się powszechnym autorytetem. W PSL też rośnie w siłę frakcja gotowa współpracować z Prawem i Sprawiedliwością, a z wyniku wyborczego nie są zadowoleni ci, którzy uważają, że Kosiniak-Kamysz za dużo mandatów rozdał nowym, politycznym nabytkom (w tym Kukizowi), a za mało starym partyjnym działaczom. Wreszcie lewica, sklejona z trzech partii, też nie łatwo porozumie się co do swoich kandydatów, nie tylko na prezydenta, ale także np. na członków sejmowych komisji. Jednym słowem nikt nie prognozuje, że nowy sezon polityczny będzie nudny.
Ryszard Terlecki