[2019.11.01] MEMENTO MORI…
Dodane przez Administrator dnia 01/11/2019 10:26:24
…czyli po łacinie pamiętaj o śmierci jest przypomnieniem, że nie da się uniknąć śmierci. Pozdrowienie „Memento mori” było używane w literaturze przez wiele zgromadzeń zakonnych, przede wszystkim przez kamedułów, kartuzów i trapistów, jakkolwiek jest to szeroko rozpowszechniona legenda związana z mało znanym ogółowi życiem klasztorów kontemplacyjnych. Treść tej formuły stanowi argument przeciwko zbytnim dążeniom ku sprawom przyziemnym, które przemijają wraz ze śmiercią.
Teraz, gdy jak co roku spotykamy się na grobach rodziny, bliskich oraz znajomych, 1 listopada na Wszystkich Świętych, przypominamy sobie o przemijaniu. Wyzwala to w nas refleksje o konieczności odchodzenia z tego padołu łez. Chociaż dla niektórych jest to jedno z wielu świąt, które trzeba zaliczyć i iść dalej. Mało tego są takie tradycje, które kultywują to święto zmarłych na wesoło. Halloween obchodzone w kulturze amerykańskiej z przebierańcami i wydrążonymi dyniami budzi u nas rezerwę, chociaż próbuje się przeszczepić i tę tradycję na nasz grunt. Moim zdaniem jest to póki co bez szans, bo dla nas śmierć jest czymś bolesnym, a nie wesołym.
Z tym, że nie jest to pełna konsekwencja wynikająca z naszej religii. Albowiem śmierć człowieka zgodnie z kanonami prawdziwej wiary powinna być przyjęta spokojnie, a nawet radośnie. Przecież zmarły wierzący i żyjący zgodnie z kanonami religii, przechodzi do lepszego bytu jakim jest osiągnięcie nieba, czyli wiecznej szczęśliwości. My żyjący też się z tym powinniśmy pogodzić, licząc na późniejsze spotkanie w niebie z naszymi bliskimi, jeśli będziemy żyli zgodnie z zasadami naszej religii. Chociaż nie ma reguły, bo przed kilkoma laty byłem na pogrzebie znanego krakowskiego dziennikarza, a wręcz powiem mojego wzorca na drodze dziennikarskiej, wywodzącego się z Dziennika Polskiego, tak mi kiedyś bliskiego i w którym spędziłem swoją młodość. Pogrzeb był świecki, na cmentarzu przygrywał znany big band, a kelnerzy podawali szampana. Pogrzeb z wolą zmarłego był radosny, chociaż mam wątpliwości, czy liczył on na niebo. Zresztą ta tradycja jest znana z tradycji słowiańskiej i podtrzymywana jest za naszą granicą wschodnią, gdzie nie tylko na pogrzebie leje się alkohol i dzieli się smakołykami, ale także w Dzień Zaduszny przychodzi się na groby z kieliszkiem czegoś mocniejszego pijąc symbolicznie ze zmarłym i zostawiając na grobie jego ulubione potrawy.
To już ma prawie symboliczne znaczenie więzi ze zmarłym, w ten jeden dzień w roku, a może jeszcze w rocznicę śmierci, bądź inne rocznice. Faktem jest, że zmarły „żyje” tak długo jak trwa w naszej pamięci. Stąd przeróżne próby utrwalenia w pamięci tych co odeszli. Tym największym buduje się pomniki, nadaje ulicom ich imię oraz w inny sposób próbuje utrwalić ich pamięć. Ci zwykli obywatele nie mają takich szans i pozostaje trwanie w pamięci tylko swoich bliskich. Im liczniejsza rodzina to większa szansa na przetrwanie w pamięci bliskich, ale i w tym przypadku czas jest nieubłagalny i kolejne pokolenia coraz bardziej zapominają o swoich bliskich zmarłych. Jedno jest pewne, póki żyjemy pamiętajmy o swoich bliskich zmarłych i nie tylko z rodziny, ale także o osobach z którymi zetknęliśmy się na tym świecie. W tych dniach odwiedźmy ich groby i zapalmy lampion, albo chociaż westchnijmy nad ich grobem wspominając dobre chwile, które kiedyś razem przeżyliśmy.
Rajcy krakowscy kultywują od kilku lat piękny zwyczaj. Zapalają na grobach osób zasłużonych dla naszego Miasta znicz z biało-niebieską wstążką i napisem „Kraków Pamięta”. Ja osobiście wybieram się na cmentarz grębałowski i zapalę tam te symboliczne znicze. Nie ukrywam, że bardzo szanuję ten zwyczaj, bo to świadczy o tym jak doceniamy naszych poprzedników. Zapalając znicz m.in. na grobach b. rajców krakowskich: Franciszka Nowaka, Wandy Zacharewicz - Białowąs wspomnę ich czyny mi znane i uśmiechnę się do nich, bo znałem ich dobrze. Podziękuję Filantropowi Krakowa Kazimierzowi Fuglowi za dobro, którym obdarzał za życia swoich bliźnich. Natomiast zapalając znicz w kwaterze kombatanckiej zadumam się przez chwilę z szacunkiem dziękując za odwagę i walkę o niepodległość Polski.
SŁAWOMIR PIETRZYK