[2019.09.06] Wyborczy plebiscyt
Dodane przez Administrator dnia 07/09/2019 09:08:57
Wybory coraz bliżej, ale wybór niewielki. W rzeczywistości będzie to plebiscyt: za rządem dobrej zmiany, czy przeciw. Po jednej stronie Prawo i Sprawiedliwość oraz jego koalicjanci, po drugiej blok partii opozycji, na czele z Platformą (pod nazwą Koalicja Obywatelska) oraz z SLD (który połknął partyjki Biedronia i Razem) oraz PSL (który jeszcze przeżuwa Kukiza). Decyzja podczas głosowania jest jasna, bo można głosować albo na PiS, albo na którąkolwiek z partii opozycji. Gdyby opozycja wygrała (na co się jednak nie zanosi) to powstałby rząd-zlepek, bez programu i bez celu, szczęśliwy z posiadania władzy. Schetyna zostałby premierem, Lubnauer ministrem rozrywki, Gawłowski ministrem sprawiedliwości, Nitras ministrem zdrowia psychicznego, Kosiniak-Kamysz ministrem obciachu, Czarzasty ministrem przemysłu włókienniczego itd. Każdy znalazłby coś dla siebie.
Ten oczywisty podział za rządem lub przeciw rządowi usiłują zakłócić rozmaite partyjki, które udają, że też mają coś do powiedzenia i chciałyby zebrać przynajmniej okruszki z politycznego stołu. Na razie więcej jest takich, które udają prawicę, chociaż i na lewicy pojawiło się kilka pomysłów. Większość nie zbierze podpisów, żeby zarejestrować się w całym kraju, czasem wystawią listę tylko w jednym okręgu, ale przynajmniej namieszają w głowach mniej zorientowanym wyborcom. Komitet Wyborczy Prawica, Skuteczni, Konfederacja, Jedna Polska Ruch Oddolny – to właśnie nazwy politycznego drobiazgu, który walczy wyłącznie o nagłośnienie swoich szyldów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, ze zawsze znajdzie się parę tysięcy wyborców, wprowadzonych w błąd i wierzących w niemożliwe. Te kilka tysięcy głosów może zaważyć na wyborze jeszcze jednego posła PiS w tym, czy innym okręgu. A to może się przełożyć na bezpieczną większość parlamentarną, zdolną powołać stabilny rząd i kontynuować zmienianie Polski na lepsze. A jest jeszcze wiele do zrobienia i wciąż daleko nam do poziomu najbogatszych państw Europy.
Co spotkałoby nas, gdyby opozycja wygrała, najlepiej ilustruje przykład Warszawy. Wybory na prezydenta miasta wygrał przedstawiciel Platformy, chociaż równie dobrze mógłby reprezentować partię Biedronia czy SLD. Zaczął od energicznej promocji „tęczowej” patologii i szybko się okazało, że nic więcej nie ma do powiedzenia. Okazało się także, że nie można liczyć na spełnienie obietnic, składanych w kampanii wyborczej przed rokiem. Tak dzieje się z planami rozbudowy metra czy budową nowego mostu. Tymczasem wygląda na to, że doszło do ekologicznej katastrofy, czyli zatrucia Wisły ściekami, które zamiast do oczyszczalni, trafiły wprost do rzeki. Prezydent Warszawy najpierw wiadomość ukrywał, potem zwyczajnie bagatelizował, a antyrządowe media aż zanosiły się ze śmiechu, że głupi Polacy przejmują się takimi drobiazgami. Po paru dniach nie dało się już ukryć skali zatrucia Wisły, ani konsekwencji dla środowiska naturalnego wzdłuż rzeki poniżej Warszawy. Dopiero energiczna interwencja rządu i użycie wojska pozwala mieć nadzieję na powstrzymanie fali ścieków. Prezydent Warszawy uchodził za jednego z najzdolniejszych polityków Platformy i podobno mógł nawet zagrozić przywództwu Schetyny. W jego partii mówiono, że może być kandydatem na premiera i prezydenta. Jeżeli jednak człowiek całkowicie bezradny wobec lokalnego kryzysu należy do czołówki Platformy, to wyobraźmy sobie jak wyglądałaby Polska, gdyby tacy nieudacznicy dorwali się do władzy.
Ryszard Terlecki