[2019.06.14] Pogrzebane nadzieje
Dodane przez Administrator dnia 14/06/2019 19:53:21
Liderzy Platformy Obywatelskiej zapowiadają, że ich posłowie i działacze lato spędzą w tak zwanym terenie, jeżdżąc po wsiach i miasteczkach oraz przekonując potencjalnych wyborców do głosowania na to „co było”. Trudno nie zadać im pytania, do czego będą przekonywać? Do „parad równości” i drwin z religii? Do likwidacji 500 plus i zabrania emerytom trzynastki? Do podniesienia wieku emerytalnego i wstrzymania „rozdawnictwa”? Do przyjmowania imigrantów, ograniczenia roli państwa, likwidacji wojewodów i oddania wszystkiego samorządom? Do przekazania pełnej władzy skorumpowanym sędziom? A może mają coś pozytywnego w swoim programie, oprócz ponownego przyzwolenia na okradanie Polski? Łatwo to sobie wyobrazić, gdy przyjeżdżają do „szarańczy”, „nierobów” , „ciemnego plebsu” i pouczają, jak należy głosować jesienią. Oni, bogaci i najmądrzejsi, ważni i postępowi, zaradni i wpływowi, bo przecież stoją za nimi takie gejzery intelektu jak Janda, Stuhr czy Szyc, wskażą drogę głupim i zacofanym zwolennikom polityki dobrej zmiany. Łatwo sobie wyobrazić te spotkania w strażackich remizach, przyozdobionych tęczą, różowymi balonikami i portretem Tuska. A także te zasłuchane tłumy, dotąd głosujące na PiS, które wreszcie zrozumieją, kto już jesienią powinien stanąć na czele „tego kraju”.
Platforma, ukryta w Koalicji Europejskiej, przegrała europejskie wybory, w których tak bardzo była pewna zwycięstwa. Teraz czeka ją znacznie trudniejsza próba. Musi wykazać, że jeżeli nie w tym roku, nawet jeżeli nie za cztery lata, to jednak będzie jeszcze zdolna do utrzymania pozycji najsilniejszej partii opozycyjnej. W tym celu wzywa na pomoc samorządowców, szczególnie tych, którzy żyją w panicznym strachu, że w następnej kadencji zreformowany wymiar sprawiedliwości wreszcie zapyta o pochodzenie ich majątków. Zapowiadany przez opozycję na początek czerwca polityczny przełom nie nastąpił, Tusk ośmieszył się obietnicami zwycięskiego marszu po władzę, a gromada maszerujących stopniała do rozmiarów garstki żyjącej z poselskich diet i partyjnych etatów. Platforma łączy się z Nowoczesną, czyli z nikim, natomiast do koalicji z pewnością przystąpi SLD, bo tylko w ten sposób może liczyć na parę poselskich mandatów. Schetyna zasłuży sobie na wdzięczność komuny, którą przywrócił do życia, nie wiadomo jednak, czy wszyscy wyborcy Platformy będą zachwyceni koalicją z emerytami bezpieki i PZPR. Także Biedroń, który obiecywał, że będzie premierem, a ostatnio ledwo przeczołgał się przez próg wyborczy, dołączy do tęczowej koalicji i dzielnie zastąpi niedoszłych pogromców religii i Kościoła od Palikota. Taka koalicja pozyska głosy antykościelnych maniaków, ale straci poparcie umiarkowanych wyborców, którzy dotąd głosując na Platformę wyobrażali sobie, że głosują na liberałów i demokratów. Schetyna uparł się skończyć jak niegdyś Unia Wolności, która po kolejnych przeobrażeniach, wylądowała na wysypisku politycznej historii.
Jest jeszcze PSL, którego lider zapowiada tworzenie Koalicji Polskiej, nie wiadomo jednak, kto poza niedobitkami Kukiza mógłby być brany pod uwagę. Z pewnością nie Korwin-Mikke albo narodowcy, bo to są środowiska polityczne, które swoimi kłótniami utopią każdą kampanię. Mrzonki PSL o koalicji „umiarkowanych” są równie poważne, jak ich strat w wyborach razem z wojującymi ateistami z PO i od Biedronia.
Ryszard Terlecki