[2018.09.21] TANIE PAŃSTWO?
Dodane przez Administrator dnia 29/09/2018 02:14:48
Szkoda, że przeminęły sprawy przyznawania sobie nagród przez rząd na którego czele stała Beata Szydło. Co prawda nie wyjaśniono do końca, czy zgodnie z poleceniem prezesa Jarosława Kaczyńskiego wszyscy ministrowie zwrócili kilkudziesięciotysięczne nagrody, ale media odpuściły ten temat. Zatem nie dowiemy się, czy wszyscy urzędujący ministrowie przekazali pobrane pieniądze na cele charytatywne. Natomiast w zasadzie wiadomo, że większość tych co przestali być ministrami nie oddała pieniędzy. Mało tego, jak głosi nieoficjalna plotka, były minister obrony narodowej korzysta pełną garścią z państwowych pieniędzy mając służbowe auto i pełną asystę różnego rodzaju urzędników i po wyborach samorządowych ma wrócić do łask zostając prezesem Najwyższej Izby Kontroli. Podobnie jest z byłym ministrem ochrony środowiska, który ponoć ma nadal powiązania i istotny wpływ na funkcjonowanie urzędu, którym kierował i też będzie mu powierzone kierownicze stanowisko.
Na szczęście niezależni dziennikarze nie odpuszczają i znów dowiedzieliśmy z jednego z poczytnych dzienników, że główny inspektor pracy, wywodzący się z partii rządzącej, przyznał sobie extra nagrodę za 2 miesiące pracy w kwocie 20 000 zł. Nowy inspektor PIP, został obsadzony szybko przez PiS, po nagłej śmierci poprzednika. Ten, który pożegnał się z tym padołem łez otrzymał za 8 miesięcy pracy w ubiegłym roku też blisko 20 tys., bo 19,7 tys. zł. Nowy inspektor jednak przesadził, bo tylko za 2 miesiące pracy, z wysoką pensją przyznał sobie dodatkowo wspomniane 20 tys. zł. W związku ze złożoną interpelacją przez jednego z posłów opozycji nowy inspektor PIP, na sejmowej Komisji Polityki Społecznej zaprzeczył jakoby sam sobie przyznał nagrodę. Poinformował posłów, że nagrodę przyznało mu kolegium. W wyniku dalszych pytań posłów dowiedzieli się oni, że w skład kolegium wchodzi trzech zastępców prezesa PIP, dyrektor gabinetu i księgowa, a na jego czele stoi sam prezes PIP. Zatem sami państwo osądźcie, kto przyznał nagrodę prezesowi Państwowej Inspekcji Pracy. Zresztą gdybyśmy poznali dalszy ciąg tej sprawy jak są przyznawane nagrody członkom kolegium PIP to wszystko byłoby jasne.
A propos Sejmu, jak posłowie mogą kontrolować takich prezesów PIP, gdy sami czerpią pełnymi garściami z publicznej kasy. Znów dzięki innym wścibskim dziennikarzom możemy się dowiedzieć jak to posłowie wędrują po świecie za nasze pieniądze z podatków. Zagraniczne wycieczki posłów w ciągu ostatniego półtora roku rządów PiS pochłonęły ponad 4 mln zł. Przykładowo Marcin P. z PiS pojechał sobie na mszę Matki Bożej Szkaplerznej na Ukrainę za 11 tys. zł. Posłowie Jerzy M. i Kazimierz M z PiS oraz Paweł P. z Nowoczesnej zwiedzali Australię w ramach Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego za 90 tys. zł. Anna P. posłanka PiS z Małopolski poleciała do USA, by wziąć udział w otwarciu ulicy im. Jadwigi Kaczyńskiej za 18 tys. zł. Czołowy działacz PiS Marek S. pojechał sobie do Chin za 33,5 tys. zł na Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny. Były też wyjazdy na mecze do Turcji 13 posłów i Azerbejdżanu 14 posłów, które kosztowały podatników 136 tys. zł. To tylko fragment wybranych przykładów trwonienia publicznych, czyli naszych pieniędzy.
Zdaję sobie sprawę, że utrzymanie administracji rządowej, a także posłów kosztuje, ale bez przesady. Niech rządzący nie mówią o tanim państwie, bo staje się ono coraz bardziej drogie. Zdecydowana większość Polaków żyje skromnie i gdy dowiadują się o takim życiu ponad stan elity rządzącej, której ponoć nie ma, to zaczyna to nas co najmniej niepokoić…
SŁAWOMIR PIETRZYK