[2018.08.17] Platforma poddaje wybory
Dodane przez Administrator dnia 18/08/2018 09:09:50
W Krakowie sensacja goni sensację: aresztowania w magistracie, nagłe odwołanie pani wiceprezydent, panika Majchrowskiego. Do wyborów samorządowych jeszcze ponad dwa miesiące, a polityczna atmosfera robi się gorąca, jak na finiszu kampanii. Tym bardziej, że trwają kłótnie w partiach popierających obecnego prezydenta miasta, a czołowi działacze łapią się za głowy komentując fakt, że ich ugrupowania oddały wybory walkowerem. Czy Platforma może jeszcze uważać się za znaczącą siłę polityczną, skoro nie znalazła nikogo, kto zgodziłby się kandydować i miałby w Krakowie jakieś szanse? Trudno się dziwić Nowoczesnej czy Kukizowi ’15, którzy nie mają własnych struktur, ale Platforma, spadkobierczyni nieboszczki Unii Wolności, zwykle dysponowała w Krakowie kręgiem swoich sympatyków. Jak się teraz czują, kiedy słyszą, że ich ulubieńcy nie mają odwagi stanąć do wyborczej rywalizacji?
W tej sytuacji wiele się mówi o potrzebie tworzenia nowej partii, głównie dla zawiedzionych zwolenników Platformy. Kiedyś taką partią chciała być Nowoczesna, ale skończyła jako kabaretowy zespół inteligentnych inaczej. Taką partię zamierzali też tworzyć samorządowcy (Bezpartyjny Blok Partyjnych Weteranów Unii Wolności i PSL), ale skończyło się na paru nudnych zjazdach i pustej gadaninie. Na czele miało stanąć kilku prezydentów dużych miast, ale ambicje okazały się silniejsze od politycznego rozsądku. Dzisiaj „bezpartyjni” prezydenci, tacy jak Adamowicz w Gdańsku, Gronkiewicz-Waltz w Warszawie, czy Majchrowski w Krakowie, usiłują jeszcze utrzymać się na politycznej powierzchni, ale zarówno ich dotychczasowe dokonania, jak i pazerne otoczenie, bezlitośnie ściągają ich na dno. Przed wyborami samorządowymi nic już nie powstanie, a obietnice uruchomienia nowej partii po wyborach, wydają się nie mieć nic wspólnego z realnymi możliwościami. Na kogo więc mają głosować krewni i znajomi Klicha, Rasia, czy Lassoty? Nawet gdyby chcieli, nie mogą, bo Platforma nie ma swojego kandydata.
O nowej partii mówi się też na lewicy, co jest o tyle zabawne, że lewacy różnych odcieni mają te same hasła, ale niezdolnych do współpracy liderów. Stare SLD ratuje się obroną emerytalnych przywilejów dla ubeków, dzięki czemu pojawiło się w sondażach około progu wyborczego, ale pozostałe lewicowe kanapy kłócą się między sobą o to, kto bardziej promuje homoseksualizm albo mocniej popiera aborcję. Nie powiodły się próby powołania Partii Czytelników Gazety Wyborczej ani Partii Widzów TVN24, tak jak nie powstało Stronnictwo Trzymających Świeczki Pod Sądami, ani Partia Tupiących W Barierki Pod Sejmem. Lewica nie ma w Sejmie swojej reprezentacji i wszystko wskazuje na to, że tak zostanie. Chyba że poseł Niesiołowski, który był już w ZChN, w Platformie, a teraz jest w kole PSL, zdecyduje się reprezentować komunę.
A może coś jeszcze się zdarzy? Skoro we Wrocławiu Platforma wycofała swojego kandydata Ujazdowskiego, a w Warszawie podobno ma wycofać Trzaskowskiego, to dlaczego w Krakowie nie miałaby zdecydować się powierzyć losów kampanii europosłance Róży Thun (która podobno bardzo chciała) albo Bogusławowi Sonikowi (który przynajmniej zrobiłby lepszy wynik). W każdym razie sojusz „wszystkich przeciw PiS” raczej ośmiesza Majchrowskiego, a partiom nie wróży powodzenia w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.
Ryszard Terlecki