[2018.06.08] Nikt się nie zdziwi
Dodane przez Administrator dnia 09/06/2018 09:35:41
Czy Trzaskowski wygra rywalizację o fotel prezydenta Warszawy? A właściwie dlaczego kandyduje on, a nie Gronkiewicz-Waltz, była wiceprzewodnicząca Platformy? Czy będzie bardziej sprawny w zarządzaniu nieruchomościami, czy dobierze sobie innych, lepszych urzędników od spraw prywatyzacji? Jedno jest pewne: gdyby jakimś cudem udało mu się wygrać, to wiadomo czego można spodziewać się po władzach Warszawy przez następne pięć lat. Czego? Tego samego.
W Krakowie Platforma nie ma odwagi wystawić własnego kandydata, usiłuje więc wyżebrać u prezydenta Majchrowskiego, aby zgodził się kandydować z jej rekomendacji. Do Majchrowskiego przyznaje się także SLD, a pewnie i PSL nie wystawi Kosiniaka-Kamysza, skoro już raz został wystawiony do wiatru. A więc Majchrowski wystąpi jako wspólny kandydat zjednoczonej opozycji PO-SLD-PSL i czegoś tam jeszcze? To bardzo prawdopodobne. Róża Thun, były minister Janik czy niezatapialny Waldemar Pawlak zostaną wiceprezydentami, a Kraków ostatecznie pogrąży się w śmieciach, udusi smogiem i definitywnie zakorkuje na nieprzejezdnych ulicach. Wypróbowana ekipa z magistratu apartamentowcami zabuduje resztę zieleni i na kolejne pięć lat zapewni inwestycyjną drzemkę. Ewentualnie zbuduje jeszcze jedną arenę i zniszczy jeszcze kilka nierentownych zabytków. A może do prezydenckiej koalicji przyłączy się także Kukiz? Bo do jesieni Nowoczesna rozpłynie się w politycznych fantazjach Petru.
Na czas wyborów pojawią się także i znikną rozmaite „ruchy miejskie” i stowarzyszenia dzielnicowe, które wystawią po paru swoich działaczy, a z tzw. łapanki zapełnią listy wyborcze do Rady Miasta i rad dzielnic. Wszystkie przedstawiać się będą jako bezpartyjne i apolityczne, w rzeczywistości marzące tylko o jednym: żeby zdobyć kilka mandatów radnych, a później jak najszybciej założyć partię. Wydadzą spore pieniądze na wyborczą propagandę, ale obejdą się ze smakiem i znikną tak samo szybko, jak się pojawiły. Wbrew temu, co niektórym się wydaje, nie tak łatwo jest zdobyć przynajmniej parę tysięcy głosów, niezbędnych do dobrego wyniku.
Przed wyborami jeszcze niejedno się wydarzy, będą tacy, co zmienią partyjne szyldy (dziś na przykład trwa ucieczka radnych z Platformy Obywatelskiej do PiS), będą i tacy, którzy za dobrą posadę zrezygnują z kandydowania lub odstąpią swoje miejsce na liście. Czyściciele kamienic oburzą się na pomówienia, a obrońcy konstytucji z KOD-u i Platformy pojawią na patriotycznych uroczystościach. Wytrawni biznesmeni wyłożą kasę na wspieranie „pewniaków”, a internetowi grafomani odgrzebią stare teksty, żeby przypodobać się nowym demagogom. Pojawią się bilbordy i banery, skrzynki pocztowe zapełnią ulotkami, niemieckie gazety znów dorobią się majątku na wyborczych ogłoszeniach. Programy i obietnice wyborcze zawrócą w mieszczańskich głowach, a dziennikarskie wygi zgarną wierszówki na przedwyborczych analizach i prognozach. Zwolennicy Platformy i lewicy zjednoczą się, a potem podzielą, następnie znów zjednoczą i jeszcze raz podzielą na zwalczające się obozy. Majchrowski po raz piąty ogłosi swój program dynamicznego rozwoju, jeszcze raz obieca metro, mosty, parkingi i tunel pod Wisłą. A na samym końcu nadejdzie dzień wyborów i nikt się już nie zdziwi, że wygra Małgorzata Wassermann.
Ryszard Terlecki