[2018.04.14] WŁADZA SIĘ OGRANICZA?
Dodane przez Administrator dnia 14/04/2018 20:59:27
Prawo i Sprawiedliwość przymierzając się przez lata do władzy, głosiło program skromności i ograniczania nadmiernych dochodów osiąganych przez ludzi ją sprawujących. Taśmy prawdy m.in. o spożywaniu ośmiorniczek przez ludzi poprzedniej koalicji rządowej doprowadziły w dużej mierze do jej upadku. Do władzy doszli ci, którzy obiecywali metamorfozę, określaną nawet „dobrą zmianą”. Początkowo wiele osób przyjęło to za dobrą monetę i uwierzyło w obiecywane zmiany. Aż tu okazało się jak w starym polskim przysłowiu, że „wyszło szydło z worka”. Czego dowodem było wykrzyczenie w Sejmie przez b. szefową rządu, że przyznane sobie sowicie nagrody im się należały…
PiS sprawując władzę od jesieni 2015 roku, przejął nie tylko kierownicze stanowiska rządowe, ale także stopniowo podległe mu spółki skarbu państwa i wszelkie uzależnione od rządzących agendy. Początkowo było cicho o osiąganych tam dochodach, aż tu nagle wylała się zupa. Przyznanie przez byłą panią premier wysokich nagród w granicach 60-80 tys. zł. wszystkim członkom podległego jej rządu, bez względu na jakość wykonywanej pracy, a nawet samej sobie, przelało czarę goryczy. Oliwy do ognia dolały znów niezależne media wyciągając kolejne zbytkowne wydatki firmowane przez rządzących.
Jak można tolerować niebotyczne pensje w spółkach skarbu państwa po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, gdy większość z nas osiąga dochody zdecydowanie mniejsze. Rozumiem, że prywatny właściciel przedsiębiorstwa płaci sobie pensje, bo to jego firma. Natomiast nikt mnie nie przekona, że Skarb Państwa jako właściciel dopuszcza do niebotycznych zarobków dyrektorów, faworytów rządzących w sytuacji, gdy nadal państwo ma deficyt i w wielu miejscach potrzebuje pieniędzy, jak np. służba zdrowia.
Denerwuje człowieka informacja o wydaniu na delegacje zagraniczne 611 tys. zł (od czasu objęcia swojego urzędu) przez minister Annę Anders, która wykorzystuje swoje nazwisko wyłącznie do prywatnych celów. Woli jeździć po całym świecie i do USA, gdzie ma 420 metrowy dom wart 1,9 mln dolarów, niż do jednego z ostatnich żyjących w Nowej Hucie żołnierzy, podkomendnych jej Ojca w bitwie pod Monte Cassino, który nie dawno obchodził stulecie swoich urodzin.
Bulwersuje wiadomość, że ochroniarze rządzących otrzymali 377 milionów zł w ciągu ostatnich 3 miesięcy, w tym roku, tytułem zadośćuczynienia za nie korzystanie ze służbowego mieszkania. Przepisy były stare i fatalne, tylko dlaczego nie zmienili ich obecnie rządzący?! Zresztą PiS jako partia czerpie pełnymi garściami z naszych podatków pozyskując w 2017 roku 18,5 mln zł z budżetu państwa. Z tych pieniędzy wydaje m.in. 135 tys. miesięcznie na ochronę prezesa partii, bo nie przysługuje mu ochrona rządowa. Tak nawiasem mówiąc, nasuwa się pytanie, czego się tak pan prezes boi? Płacenie pensji 10 tys. zł miesięcznie pani Basi, zaufanej asystentce prezesa też zastanawia.
Mógłbym podawać więcej przykładów rozpasania finansowego rządzących. I nie jest dla mnie żadnym tłumaczeniem, że to samo robili poprzednicy, bo tak jak większość społeczeństwa oczekiwałem zmiany działania. Zapowiedziane ograniczenia finansowe, decyzją prezesa PiS, zarobków o 20 proc. parlamentarzystów i niektórych samorządowców jest niczym innym jak tylko przestraszoną reakcją na spadające dla partii rządzącej sondaże. Albowiem jest to bardziej uderzenie w opozycję, która nie ma dostępu do rządowych konfitur, którymi nadal będą się raczyć dowoli sprawujący władzę.
SŁAWOMIR PIETRZYK