[2018.02.17] PRZYGANIAŁ KOCIOŁ GARNKOWI…
Dodane przez Administrator dnia 17/02/2018 11:14:11
Z coraz większym niepokojem obserwuję postępowanie nowych władców Polski. Niestety to ostatnie określenie coraz bardziej pasuje do wydarzeń, które mają miejsce w naszym kraju współcześnie. Oglądając któryś z odcinków „Korony królów” widziałem jak młody chłopak, który wpadł w oko królowi Kazimierzowi, podczas polowania zaczął robić karierę na dworze. Dzisiaj podobnie wystarczy wpaść w oko wysokiemu przedstawicielowi panującej partii i kariera stoi otworem. Takim przykładem był Bartłomiej Misiewicz, który stał się symbolem arogancji władzy. Dwudziestoparolatek ze średnim wykształceniem i stażem pracy w aptece w Łomiankach został czołowym zausznikiem ministra obrony narodowej. Piastując w tym ministerstwie lub instytucjach z nim związanych rożne funkcje bez żadnego przygotowania, uzyskiwał ogromne apanaże. Paradoksem już było otrzymanie złotego medalu za zasługi dla MON, przyznawanego wcześniej zasłużonym przez wiele lat ludziom dla wojska. Na szczęście po niełatwej walce prezes PiS powołując specjalną komisję usunął z MON karierowicza, którego zaciekle bronił minister Antoni Maciarewicz.
Teraz historia się powtarza w wydaniu znów dwudziestoparolatki Ewy Bugały, która prosto z TVP rekomendowana przez Jacka Kurskiego trafiła do największej polskiej firmy Orlenu na stanowisko dyrektora, z pensją i premiami rzędu 32 tys. zł miesięcznie. To potężne pieniądze nieproporcjonalne do normalnych miesięcznych dochodów przeciętnego Polaka. Te pieniądze miały trafić do pracownicy TVP, której podstawową zasługą było chwalenie partii rządzącej i atakowanie opozycji, ponoć w publicznej telewizji. I tu chyba kariera szybko się skończy, bo młoda osóbka nie wytrzymała presji i ponoć sama zrezygnowała lub dostała takie polecenie od kogoś z panujących władców, który doszedł do wniosku, że ten awans psuje wizerunek PiS.
Natomiast zdaniem rządzących wszystko jest w porządku, gdy już były prezes tegoż Orlenu niejaki Wojciech Jasiński, którego podstawową zaletą były związki szkolne z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, zarobił w ciągu nieco ponad 2 lat olbrzymie pieniądze rzędu 4-5 mln zł, co daje miesięcznie blisko 100 tys. zł. Do tego władcy dorzucili mu, do pobieranej skromnej emerytury wynoszącej 6 tys. zł, jeszcze 380 tys. zł odprawy na otarcie łez. Teraz prezesem Orlenu został inny faworyt rządzących, były wójt gminy Pcim, niejaki Daniel Obajtek robiący karierę w energetyce, o której nie wiele miał pojęcia, jako zaoczny absolwent jednej z wybitnych uczelni w Radomiu.
Dowiedzieliśmy się także dzięki jeszcze istniejącym niezależnym mediom, że członkowie dworu panującego, czyli ministrowie zarabiający ok. 15 tys. miesięcznie, otrzymali w roku 2017 dodatkowo 1,5 mln zł specjalnych premii. Rekordzistą był minister mundurowy Mariusz Błaszczak, który wziął do kieszeni 82 tys. zł, ale inni ministrowie nie byli wiele gorsi otrzymując od 65 do 75 tys. zł. Takie premie dostali także tacy ministrowie jak MSZ, który stworzył nowe państwo San Escobar, czy od zdrowia, którego błędy dopiero naprawia teraz jego zmiennik.
Największym paradoksem w tym wszystkim jest to, że obecnie rządzący zarzucają nepotyzm i kumoterstwo, a także obdzielanie się państwowymi pieniędzmi swoim poprzednikom, czyli koalicji PO i PSL. Natomiast okazuje się, że obecnie robią to samo z jeszcze większym rozmachem. Takie zachowanie oddaje stare przysłowie „Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli”.
SŁAWOMIR PIETRZYK