[2017.12.08] WOLNOŚĆ SŁOWA?
Dodane przez Administrator dnia 08/12/2017 21:29:04
Coraz częściej jesteśmy świadkami wygłaszania różnego rodzaju poglądów, które coraz bardziej wzbudzają wątpliwości u ludzi uczciwych i sprawiedliwych. W PRL indoktrynowano nas "wzniosłymi" hasłami, które niewiele miały wspólnego z rzeczywistością. Była to jednak swoista wymiana poglądów, gdzie jedni wygłaszali je, zdając sobie sprawę z ich nierealności, a drudzy przyjmowali je do wiadomości, z góry lekceważąc. Ten czas swoistej retoryki słownej wydawałoby się dawno minął.
Obecnie coraz częściej słyszymy wygłaszane tyrady, w które bezwzględnie wierzą ich wyznawcy. Przyznam szczerze, że te poglądy wzbudzają coraz bardziej mój niepokój. Gdy słyszę wypowiedź byłego księdza Jacka M. na uroczystościach poświęconych odzyskaniu niepodległości, to kojarzą mi się najgorsze czasy w historii Polski, oparte na nienawiści do przedstawicieli innych nacji. To okres międzywojenny, gdzie szowinizm narodowy przybierał skrajne postaci i kończył się nawet zabójstwami.
Były ksiądz mówił wprost o Żydach jako o robactwie. Nawoływał, aby Polska była tylko dla Polaków. Kto miał możliwość oglądania relacji z wydarzeń we Wrocławiu 11 listopada br. nie ma żadnych wątpliwości co do użytej mowy nienawiści w ustach prowadzących wiec pseudonarodowy. A b. księdzu towarzyszył lider narodowców w tym regionie, który zasłynął spaleniem kukły symbolizującej ohydnego żyda, głoszącym podobne słowa nienawiści. Obaj panowie zagrzewali zebranych do utrwalania polskości poprzez eliminacje innych nacji.
Kościół katolicki to mądra instytucja i zorientował się już wcześniej, że osoba, która próbowała wniknąć do jej stanu, niewiele ma wspólnego z językiem chrześcijan. Jacek M. został po głoszeniu swoich radykalnych poglądów szybko przesunięty na bocznicę, tak, że wreszcie wyeliminował się sam ze stanu duchownego. Natomiast przedstawiciele państwa polskiego, w postaci prokuratury i policji mają wątpliwości, czy były ksiądz Jacek M. popełnia przestępstwo. Początkowo po swoich wystąpieniach we Wrocławiu Jacek M. został oskarżony o nawoływanie do nienawiści wobec Żydów i Ukraińców. Jednak mimo zgłoszonych oficjalnych wniosków o ukaranie ze strony gminy żydowskiej i przedstawicieli Ukraińców, akt oskarżenia do sądu został wycofany przez prokuraturę. Tłumaczy ona to postępowanie koniecznością uzupełnienia śledztwa, powołaniem biegłych językoznawców i ewentualnie historyków, którzy wypowiedzieli by się w kwestii naruszenia prawa. Sąd z wnioskiem prokuratury się zgodził. Sam oskarżony pochwalił organy wymiaru sprawiedliwości i ścigania za takie postępowanie. Komentował - idzie dobra zmiana, która nie pozwala ścigać "patriotów" i ludzi głoszących „wolne słowa".
Przyznam szczerze, że mam coraz większe wątpliwości w tej sytuacji co to jest wolność słowa. Zawsze uważałem, że porównanie kogoś do robactwa jest czymś bardzo obraźliwym i nosi znamiona mowy nienawiści. Ciekawy jestem jak się ta sprawa skończy? Będzie to wyraźnym sygnałem dla innych osób, które tylko czekają na zielone światło ze strony państwa na głoszenie poglądów pełnych nienawiści, a będzie to początek, bo później Ci nadludzie przejdą do czynów...
SŁAWOMIR PIETRZYK